Niegdyś dużo podróżowałem po świecie. Niemal zawsze zawodowo, czyli za pieniądze firmy, która zlecała mi taką lub inną zagraniczną realizację architektoniczną. Nigdy nie były to kokosy, ale przejazd i hotel ze śniadaniem miałem gwarantowane. W ten sposób zwiedziłem kawał świata.

Prywatnie nigdy nie byłoby mnie stać na tak liczne wojaże. To było dawno. Dzisiaj całkowicie wystarczają mi realia szczycieńskie, mazurskie krajobrazy i malownicze jeziora. Ale to nie znaczy, że nie wspominam tamtych lat i atrakcyjności światowych metropolii. Dzisiaj, po latach, pamiętam jaką ułożyłem sobie hierarchię stolic, które lubię bardziej lub mniej. Na przykład nieźle znam Paryż i lubiłem tam bywać, ale znacznie wyżej ceniłem sobie wyjazdy do czeskiej Pragi. Budapeszt niezbyt mnie zachwycał, Także Londyn. Natomiast uwielbiałem Kopenhagę. I tutaj czas przejść do tematu zasygnalizowanego tytułem. Dlaczego polubiłem Kopenhagę, a nie inne skandynawskie miasta, jak na przykład szwedzki Sztokholm, albo Goeteborg?

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.