Przeczytałem niedawno, że Jarmark Dominikański został ustanowiony bullą papieża w roku 1260. Oznaczałoby to, że instytucja ta istnieje od 748 lat. Natomiast jeśli chodzi o czasy współczesne, to kontynuację tradycji Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku, co rok w sierpniu, rozpoczęto w 1972 r. I ja także miałem w tym udział!
Tworzona naprędce formuła festynu w historycznej części Gdańska zakładała szereg działań estradowych wokół kolorowego bazaru, jakim w końcu był „Jarmark”. Jednym z tych działań było zainaugurowanie „Studia Reklamy” przy ul. Szerokiej, drugim otwarcie „Festiwalu Mody” z udziałem wszystkich aktualnych wytwórców odzieżowych (oczywiście państwowych jak „Cora”, czy „Moda Polska”), których wyroby prezentowało około czterdzieści modelek dobranych spośród najlepszych w Polsce. Tak zwane „Studio Reklamy” niewiele miało wspólnego z reklamą w dzisiejszym pojęciu, bo też po prezentowane towary ustawiały się nocne kolejki, niezależnie od ich promocji. Wiadomo, że rynek nie nadążał z podażą, toteż ze zbytem nigdy nie było problemu. Niemniej owo zaproponowane „Studio Reklamy” miało być programem poniekąd kabaretowym, udającym reklamę na wzór zachodni.
Komitet organizacyjny zaprosił do pisania tekstów dla studia aktora-poetę Macieja Szarego (dzisiaj aktora teatru Powszechnego w Warszawie - można go także zauważyć w wielu serialach telewizyjnych) oraz mnie. Muzykę tworzył wspomniany niedawno Andrzej (Slim) Głowiński.
Wymyśliliśmy hasło „Na świat spojrzysz nowym okiem na estradzie przy Szerokiej” i rozpoczęliśmy radosną twórczość na zadane tematy. Na estradzie nasze teksty wykonywali bardzo wówczas popularni aktorzy teatru Wybrzeże – Andrzej Szaciłło i Wiktor Kowalski. Piosenki śpiewały ówczesne gwiazdy, a wszyscy później spotykaliśmy się w festiwalowym nocnym klubie zorganizowanym w gdańskim „Żaku”. Wszyscy, to znaczy autorzy, aktorzy, piosenkarze i…czterdzieści MODELEK! Piękne czasy!
Kolejne jarmarki realizowano już bez naszego udziału (teksty dla „Studia Reklamy” pisał nasz gdański przyjaciel Paweł Lejman), ale bywaliśmy z Maćkiem zapraszani jako goście i zawsze świetnie się bawiliśmy. Pośród wykonawców „Studia” dominowali kabaretowcy. Po Szacille i Kowalskim prowadzenie imprezy przejął Tadeusz Drozda, a wspaniale wykonywał piosenki zapomniany dziś nieco Roman Gerczak. Czy ktoś pamięta jeszcze jego wielki przebój z tamtych lat „Zabrałaś mi lato”?
Przy kolejnej, bodaj trzeciej edycji Jarmarku Dominikańskiego, do Studia Reklamy zaangażowano czeskiego artystę „łamiżelazo”- Frantę Kocourka. Taki pseudonim przyjął czeski Cygan (dziś należałoby powiedzieć Rom) o niezwykłej sile fizycznej, popisujący się rozrywaniem talii kart, łamaniem podków i przyjmowaniem na siebie uderzeń młota rozbijającego głazy na jego piersi. Młotem tym uderzał asystent Franty, Mirek, niewiele zresztą słabszy od samego mistrza.
Pewnego dnia całą ekipę „Studia” zaprosił do swojego mieszkania kompozytor i szef muzyczny jarmarku - Andrzej Głowiński. Byłem tam również. Powód zaproszenia był niby normalny – wódeczka, ale tak naprawdę podstępny „Slim” potrzebował męskiej pomocy i stąd to zaproszenie. Andrzej przemeblowywał mieszkanie i nie był w stanie przenieść z pokoju do pokoju pianina. Pianina zabytkowego, to jest zdobionego płaskorzeźbami, maszkaronami i gzymsami, czyli nadnormatywnie ciężkiego. Podczas prywatki, po gastronomicznym wstępie, Slim zwrócił się do obecnych o pomoc. Gerczak, ja, Drozda i gospodarz wzięliśmy się do dzieła. Szło nam ledwo-ledwo. A wtedy z fotela wstał Franta Kocourek, zawołał „stop”, a potem „Mirku do mnie” i obaj podeszli do pianina. Podnieśli je we dwóch i bez żadnych oznak wysiłku przenieśli we wskazane miejsce.
Franta Kocourek nie śpiewał. Popisywał się siłą. Próbowaliśmy go jednak sprowokować do reklamowania piosenką zdrowego trybu życia. Specjalnie dla niego napisałem tekst do melodii „Cała sala śpiewa z nami…”, a brzmiało to tak: „Pijcie soki owocowe, to orzeźwia, to smaczne, to zdrowe, pomarańcze, pomidory, a z nich soki, sałatki, przetwory…” i tak dalej. Franta zezłościł się i powiedział, że nie będzie śpiewał takich głupot, bo on od soków dostaje zgagi, a prawdziwi mężczyźni piją tylko wódkę!
Nie jest to może pointa wychowawczo poprawna. No, ale dzieci nas nie czytają, a tak właśnie było.
Andrzej Symonowicz