XIII Jazz Jarmark Mazurski za nami. W tym roku, ze względu na pogodę, na dziedzińcu zamkowym stawiło się mniej wystawców niż rok temu, ale i tak było co oglądać. Impreza jest świetną okazją do sięgnięcia do korzeni ludowych i podziwiania owoców pracy rzemieślników kontynuujących wiejską tradycję. galeria >>
XIII Jazz Jarmark Mazurski za nami. W tym roku, ze względu na pogodę, na dziedzińcu zamkowym stawiło się mniej wystawców niż rok temu, ale i tak było co oglądać. Impreza jest świetną okazją do sięgnięcia do korzeni ludowych i podziwiania owoców pracy rzemieślników kontynuujących wiejską tradycję.
Wśród przybyłych w miniony piątek twórców ludowych przeważały osoby na emeryturze, które same podkreślają, że ich zajęcie to jedynie hobby nie przynoszące znaczących zysków. Halina Pajka z Kadzidła ludowym bakcylem zaraziła się od mamy jakieś 50 lat temu. Od dziecka zajmowała się wycinankami, robieniem zdobionych serwetek i kwiatów z bibuły.
- Tradycję trzeba kultywować, dlatego jeżdżę z mężem po całej Polsce i prezentuję, przekazując swoje umiejętności innym. Raz nawet prowadziłam zajęcia w Szwecji - mówi z dumą pani Halina.
Zamiłowanie do tradycji i rękodzieła odziedziczyła po mamie także Czesława Kaczyńska z Dylewa, obchodząca w tym roku 50-lecie swojej pracy twórczej. Prowadzi warsztaty, na których dzieli się z młodymi ludźmi swoją wiedzą i umiejętnościami. - Jest dla mnie dużą satysfakcją jeśli chociaż kilkoro z nich czegoś się nauczy – mówi pani Czesława.
Na jarmarku jak co roku można było spotkać wszechstronnie utalentowaną Elżbietę Kasznię z Rozóg. Jej stoisko z kwiatami tworzonymi z bibuły cieszyło się chyba największym powodzeniem.
- Sprzedałam jastry, mlecze, goździki, mam dodatkowe zamówienia na róże. Nie wiem czy się wyrobię – zwierzała nam się pani Elżbieta.
Swoje rękodzieła tradycyjnie już zaprezentowała ekipa z węgorzewskiego Muzeum Kultury Tradycyjnej. Ewa Ilasz na krośnie tkała „szmaciaki”, czyli chodniki z pociętych w paski szmatek. Jak się dowiadujemy, wprawiony tkacz w ciągu 8 godzin może zrobić 6 metrów chodnika.
Dla fanów wiejskich smaków przygotowane były dwa stoiska z tradycyjnymi wypiekami, mięsem, kiełbasami i nalewkami. - Wszystko domowej roboty, z najlepszych składników, według starych przepisów – zachwalała swoje produkty rodzina wystawców z Łysych. Jarmark uświetniały muzyką zespoły „Niemenczyńska Kapela Podwórkowa” oraz „Dwa tygodnie”.
- Muzyką ludową jest także jazz, dlatego od trzech lat jarmark poprzedza wieczór jazzowy. Muzyka wzbogaca odbiór i nadaje naszemu wydarzeniu wymiar wielowątkowy - mówi Monika Ostaszewska-Symonowicz, kierownik Muzeum Mazurskiego w Szczytnie, współorganizator imprezy.
Joanna Cudnoch/fot. A. Olszewski