Już po raz dwunasty w ruinach szczycieńskiego zamku zagościł Jarmark Mazurski. Swoje dzieła i produkty w miniony piątek zaprezentowało 41 wystawców sztuki ludowej z różnych stron Polski oraz Litwy. Odwiedzający mogli podziwiać przeróżne rękodzieła, a także spróbować regionalnych przysmaków. Była też okazja, aby podpatrzeć artystów podczas pracy, a nawet samemu ubić masło.
Władysław Murzyn przyjechał do Szczytna z Kadzidła, aby zaprezentować swoje liczne rękodzieła. Aż trudno uwierzyć, że ten starszy pan sam wykonuje wisiorki z bursztynów kurpiowskich czy plecie koszyczki z korzenia sosny.
- Aby zrobić taki koszyk, trzeba poświęcić dwa dni – mówi pan Władysław. Siedząca obok Czesława Samsel zachęcała do kupna koronkowych kogucików i byśków z tzw. ciasta obrzędowego, czyli mąki i gotowanej wody.
Monika Burak z muzeum w Węgorzewie zajmuje się tkaniem chodników. Nauczyła się tego od mamy i teraz swoje zamiłowania ma zamiar przekazać córce. Jej hobby wymaga jednak sporej cierpliwości.
- Samo tkanie idzie bardzo szybko, ale szmatki potrzebne do zrobienia chodnika trzeba ciąć 4 dni – tłumaczy pani Monika.
Z roku na rok na Jarmarku przybywa twórców sztuki ludowej.
- Dziś modny jest powrót do natury – tłumaczy zainteresowanie ludowością Wojciech Rozenow z Rozóg.
Wśród zwiedzających stoiska nie mogło zabraknąć Stanisławy Ostaszewskiej, pomysłodawczyni imprezy.
- Duch w ruinach sprawia, że Jarmark posiada wyjątkową atmosferę – dzieli się swoimi wrażeniami.
- Najpiękniejsze jest to, że do tego wszystkiego garnie się młodzież. Tradycje przekazywane są z pokolenia na pokolenie – cieszy się Zbigniew Kowal, współorganizator przedsięwzięcia, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Muzeum w Szczytnie. To właśnie dzięki zaangażowaniu Towarzystwa, a także pomocy wielu instytucji, Jarmark może się odbywać i to na coraz wyższym poziomie. Od 2 lat impreza ma jazzową oprawę muzyczną. Pokazom towarzyszą także występy zespołów ludowych z Polski i Litwy.
Monika Robaczewska