Przed tygodniem napisałem felieton opisujący kontakty ludzi chorych z przedstawicielami świata medycyny.

Nie jestem żadnym autorytetem w tej dziedzinie, toteż były to dość przypadkowe spostrzeżenia z nielicznych, specjalistycznych wizyt lekarskich. Kawał życia minął mi bezboleśnie. Do ukończenia lat sześćdziesięciu w szpitalu byłem tylko raz. Z powodu złamania nogi. A co do takich typowych, lekarskich wizyt, to właściwie w ogóle ich nie pamiętam. Dopiero w minionym dziesięcioleciu aż trzykrotnie leczono mnie w szpitalu, a życie zmusiło do częstszych wizyt u specjalistów z różnych dziedzin medycyny. Nic zatem dziwnego, że lecznictwo, jako takie, wcale mnie nie interesowało, mimo że jest to dziedzina wiedzy, na której znają się wszyscy. No cóż, ja mam opóźnienia. Zapewne stąd nagły zapał, aby nieco przyjrzeć się owej, jakże ważnej, nauce. Okiem laika, czyli całkiem na świeżo.

Człowiek żądny wiedzy sięga po literaturę ksiąg poważnych, a także po informacje internetowe. Sięgnąłem i temat mnie zafascynował. Medycyna taka, czy inna istnieje od zawsze. Od czasu ludów pierwotnych, kiedy to jednym ze sposobów leczenia było składanie ofiar z ludzi. Używano także zaklęć, a w starożytnej Mezopotamii sproszkowane kości ludzkie leczyły choroby oczu. Warto także przypomnieć umiejętności Egipcjan przy balsamowaniu zwłok. Jeśli chodzi o historię, to szczególnie zaciekawiła mnie tradycyjna medycyna chińska. Znana od 2500 lat, a częściowo praktykowana także dzisiaj. Na przykład akupunktura.

Przenieśmy się do Europy.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.