Rozmowa z długoletnimi wędkarzami Franciszkiem Oleksiakiem i Antonim Świetlikowskim
- Akcja rekultywacji jezior w Szczytnie zakończyła się sukcesem. Od kilku lat miejskie kąpielisko nie jest już zamykane. Panowie jednak nie okazujecie z tego powodu radości.
Franciszek Oleksiak : - Niepokoi nas, że coraz mniej jest w naszych jeziorach ryb. A te, które występują, sprawiają wrażenie niedożywionych. Na obu akwenach wędkuję od 1958 roku, sędziuję też co roku zawody o puchar burmistrza Szczytna. Jeszcze do niedawna łowiono tu duże ilości szczupaków i okoni. Ostatnio podczas 7-godzinnych zmagań 30 wędkarzy „wyjęło” z wody zaledwie 5 kg ryby. Zauważyłem też, że płotki długości 25 cm mają w grzbiecie 1,5 cm, czyli dwukrotnie mniej niż powinny. Ryby są jak żyletki, gdyż brakuje im pokarmu.
- Może mniejsza liczba ryb w jeziorach to efekt nadmiernie gorliwych połowów?
FO: - Co roku zgodnie z operatem wpuszczamy do jezior w Szczytnie 12-15 tys. narybku szczupaka i 5-7 tys. sandacza. Od 10 lat nie było tu łowienia niewodem ani drgawicą.
- Co zatem jest powodem tego niepokojącego zjawiska?
FO: - Wprowadzenie bardzo dużej ilości koagulantu, czego celem miało być oczyszczenie naszych akwenów. Wkrótce po zakończeniu akcji płetwonurkowie z klubu w Szczytnie zauważyli, że dno jeziora zostało pokryte kilkunastocentymetrową warstwą substancji przypominającej galaretę. Uniemożliwia ona rozwój przebywającej w strefie dennej, w zaległym mule, ochotce, która stanowi podstawowy pokarm dla ryb.
Antoni Świetlikowski: - Moim zdaniem ochotki, czyli larwy komara, przykryte tą galaretą wyginęły. To samo mogło spotkać słonecznicę, ulubiony przysmak ryb drapieżnych. I to już jest sytuacja trudna do odwrócenia.