Taki jubileusz postanowiliśmy uczcić okolicznościową imprezą i w dniu 11 lipca 2015 r. zebraliśmy się w restauracji „Zacisze”, by wspominać i świętować.
Opasłe tomy kronik zawierające zdjęcia i moje, zamieszczane w „Kurku Mazurskim” opisy jednoznacznie ukazywały, iż na swoim koncie mamy moc przygód i wspólnych przeżyć. Oglądając zdjęcia śmialiśmy się z naszych ówczesnych strojów. W wielu z nas zaszła metamorfoza – jedni wyszczupleli, inni nabrali ciała, ale i tak wszyscy jesteśmy piękni i młodzi, bo aktywni i sprawni fizycznie. Po ogólnym zamieszaniu wreszcie zasiedliśmy za suto zastawionym stołem i tu potwierdzę, że miło zlecić przygotowanie biesiady profesjonalistom, tu ukłon w stronę Pani Grażyny Albrecht – szefowej „Zasisza” i jej pracowników. Nasz kolega Bogusław Palmowski przywitał nas wszystkich, bowiem to on wziął na swoje barki prowadzenie spotkania i przygotował scenariusz. Wynikało z niego, że zarówno Klemens Dzierżanowski jak i ja mamy przydzielone role i w odpowiednim czasie zabierzemy głos, cóż jesteśmy w „Kręciołach” od samego początku i ten fakt uhonorowano, ale występować publicznie? Czułam pismo nosem – miałam asa w rękawie. Ale zanim go wyciągnęłam posłuchaliśmy krótkiej informacji o „Kręciołach”, którą przeczytał kolega Boguś, oto ona:
PIĘTNASTE URODZINY KRĘCIOŁÓW
Nieformalna Grupa Rowerowa „Kręcioły” funkcjonuje na zasadzie dobrowolności
i samowystarczalności już 15 lat. Miłośnicy przyrody i jednośladów spotykają się w każdą niedzielę i ruszają na wyprawy po dalszej i bliższej okolicy. Zaznaczają swoją obecność wszędzie i promują zdrowy styl życia oraz swoje ukochane miasto Szczytno. Są rozpoznawalni, mile widziani, aktywni i niezawodnie włączają się do pomocy przy organizacji różnorodnych imprez.
Wszystko zaczęło się 9 lipca 2000 r. Wtedy to na rowerowej wycieczce zorganizowanej przez Artura Trochimowicza spotkało się kilku miłośników sportu i rekreacji. Trasa liczyła ponad 40 km i wiodła przez leśne ostępy do Schroniska Młodzieżowego w Nartach. Później rowerzyści uczestniczyli w letnich rajdach organizowanych przez Powiatowe Centrum Sportu, Turystyki i Rekreacji. Gdy cykl wakacyjnych eskapad dobiegł końca, postanowili sami kontynuować wspaniałą przygodę. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu Artura Trochimowicza, Klemensa Dzierżanowskiego, Pawła Cieślika, Grażyny Saj-Klocek, Elżbiety Skawińskiej i Marzeny Kucharczyk grupa rosła w siłę, a jej skład z każdą wyprawą rozszerzał sie o kolejnych pasjonatów. Relacje z wycieczek zamieszczane w „Kurku Mazurskim” rozsławiały grupę i sprawiały, że wiele osób postanowiło wsiąść na rower i przemierzać drogi i bezdroża.
Pomysłów i zapału grupie nigdy nie brakowało. Na specjalnych, organizowanych przez siebie wystawach jej członkowie prezentowali własne fotografie wykonane podczas wycieczek. Warto przypomnieć tytuły niektórych z nich: „Rowerowa jesień w fotografii”; „Kręcioły fotografują kościoły”; „Przyrodnicze osobliwości”; „Kapliczki przydrożne, krzyże pobożne”; „W kręciołowym gronie po naszym regionie” i wspierane były pracami prawdziwych artystów: Huberta Jasionowskiego, Ferdynanda Sosnowskiego, Andrzeja Zawrotnego. Wystawy urozmaicał muzyczny przerywnik. U „Kręciołów” występowały gwiazdy lokalnej sceny: Jarosław Chojnacki, chór Kantata, Sielska Kapela Weselna, zespół Mazury.
Ważnym wydarzeniem było wydanie przez Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze publikacji: „Tropem Cudów Natury Mazurskiej Krainy czyli rowerem po powiecie szczycieńskim”, zawierającej opisy tras rowerowych.
Niezawodne funkcjonowanie Grupy Rowerowej „Kręcioły”jest efektem wspólnej pasji wszystkich członków - miłośników rowerowych wypraw na łono natury.
Po odczytaniu tych informacji nadszedł czas na opowieści Klemensa, który wspominał że zanim ruszył do Nart, brał udział w wyprawie zorganizowanej do Babięt również przez Artura Trochimowicza. Oj miał co opowiadać, miał. Nagle ja zostałam wywołana do „tablicy”. Wstałam, postawiłam na stole torbę z rekwizytami i wyznałam wszystkim, że na dzisiejsze spotkanie zaprosiłam aktorkę z olsztyńskiego Teatru im. Jaracza, która miała zaprezentować przed nami okolicznościowy skecz. Wyjaśniłam, że owa aktorka w ostatniej chwili rozmyśliła się i przysyłając rekwizyty wraz z kartką „nie dam rady przedstawić tej parady” postawiła mnie w trudnej sytuacji i teraz ja muszę przemienić się w aktorkę i przed nimi wygłupiać. Zamieszczam poniżej treść skeczu i przyznaję, że owacje jakie otrzymałam w pełni dowiodły, że godnie zastąpiłam aktorkę.
„Drodzy państwo znajdujecie się w teatrze kręciołowy świat. Proszę wyłączyć komórki, nie fotografować, nie nagrywać”, a oto treść rymowanki, którą obrazowałam odpowiednimi rekwizytami i ponoć aktorską mimiką:
DZYŃ DZYŃ MÓJ DZWONECZKU
ROWEROWY SKOWRONECZKU
PO KAŁUŻY PLUM
OJEJ JAKI TU LUDZI TŁUM
JESTEM KRĘCIOŁKA WESOŁA
CZY TRAFIŁAM DO ROWEROWEGO KOŁA
JEŚLI TAK
PROSZĘ BYŚCIE DALI MI ZNAK
I POWIEDZIELI DLA KRĘCIOŁKI GRAŻYNKI
ŻE TU SIĘ BAWIĄ GRZECZNI CHŁOPCY I GRZECZNE DZIEWCZYNKI
BO SŁYSZAŁAM PLOTECZKI
ŻE Z LASU WYWOZICIE KLESZCZE I BIEDRONECZKI
A TO NIE UCHODZI
NATURZE BARDZO SZKODZI
MUSIMY TERAZ ZŁOŻYĆ PRZYSIĘGĘ
ŻE PRZYRODĘ UZNAJEMY ZA POTĘGĘ
I OD TEJ PORY KRĘCIOŁY I PRZYRODA
TO PRZYJAŹŃ I ZGODA
„BO WSZYSTKIE KRĘCIOŁY
TO JEDNA RODZINA
STARY CZY MŁODY
CHŁOPAK CZY DZIEWCZYNA”
(to zaśpiewaliśmy wspólnie)
Byłam przekonana, że po takim wysiłku i ukazaniu aktorskiego kunsztu moi przyjaciele pozwolą odpocząć i usiąść, ale oni trzymali się scenariusza i chcieli wysłuchać jak to było, a było to tak:
Wszystko zaczęło się od Artura Trochimowicza i Jagody Łachacz, którzy dla dzieci i młodzieży organizowali piesze rajdy. Uczestniczyłam w tych wędrówkach razem z moim synem Mariuszem, a przygody opisywałam w „Kurku Mazurskim”.Podczas jednej z wypraw Artur powiedział: „Gdybyśmy mieli rowery, to szybciej dotarlibyśmy do celu”. Swoje marzenie natychmiast wprowadził w czyn i zorganizował rowerowy rajd do Babięt. Przez okno biura przy ulicy Kościuszki, w pewną pracującą sobotę, widziałam jak na Plac Juranda zjeżdżają rowerzyści. Z zazdrością patrzyłam jak grupa, którą prowadzi niezwykle urodziwy, o sportowej aparycji przewodnik rusza po przygodę (oczywiście był to Klemens Dzierżanowski). Na końcu peletonu jechał Artur - solidny i odpowiedzialny organizator. Wszelkie informacje o tym, co się dzieje lub co się wydarzy mieszkańcy Szczytna znajdywali w „Kurku Mazurskim”. Ja, jako współpracownik tej poczytnej gazety w dniu 5 lipca 2000 r. wyczytałam, że Centrum Sportu i Rekreacji w Szczytnie Szkolne Schronisko Młodzieżowe Pod Kasztanem zaprasza dzieci, młodzież i dorosłych na Rajd Rowerowy 9 lipca 2000 r. o godz.10-tej do Nart. Aktywność, która wpisana jest w mój życiorys sprawiła, że nie tylko sama z rowerem stawiłam się na Placu Juranda, ale namówiłam też moje przyjaciółki: Marzenę Kucharczyk oraz Elżbietę Skawińską. Miałyśmy już doświadczenie w wyprawach rowerowych, ponieważ doroczne piesze rajdy czytelników „Kurka Mazurskiego” trzeba było wytyczyć i oznakować, a to czyniłam z moim synem, a potem koleżankami właśnie na rowerach, by potem spokojnie, wypatrując moich tajemnych znaków poprowadzić ludzi... Ok, ok już nie zanudzam i wracam do teraźniejszości, ale jeszcze tylko ważna informacja i ukłon w stronę „Kurka Mazurskiego”, który od samego początku wspiera naszą grupę, zamieszcza ogłoszenia i moje relacje, kilka razy ufundował koszulki. Właśnie w „kurkowej” koszulce, którą otrzymałam na 10-te urodziny „Kręciołów” zajechałam 12 lipca 2015 r., by wspólnie z rowerzystami świętować 15-te urodziny. Marzenka mnie przebiła, zjawiła się w niebieskiej koszulce, którą współfinansował 15 lat temu Artur Trochimowicz z wywołującym wiele uśmiechów napisem „SZKOLNE SCHRONISKO MŁODZIEŻOWE POD KASZTANEM TANIE NOCLEGI”. Nawet dziś ten napis wzbudzał zaczepki, bo od jednego z kolegów usłyszała „Po ile te nocleg?”, ale rezolutna Marzenka od razu zripostowała: „Nie stać cię”. Stanęliśmy do wspólnego zdjęcia, a potem wskoczyliśmy na rowery. Barwny peleton najpierw zrobił rundę honorową wokół ronda, a następnie główną ulicą dotarł do poczty, tam skręciliśmy na Małą Biel i dotarliśmy do ulicy Konopnickiej, by w niedalekim sąsiedztwie Chaty Mazurskiej skręcić nad brzeg jeziora Małego Domowego, następnie przedostaliśmy się nad brzeg Dużego Domowego, by zatrzymać przy „Zaciszu” - miejscu naszej sobotniej biesiady. Na miłe wspomnienie zabawy dostrzegliśmy samochód właścicielki restauracji pani Grażyny Albrecht i natychmiast zaczęliśmy krzyczeć „robimy bramę”. Tu znów mała dygresja, podczas naszego biesiadowania w „Zaciszu” w sali obok odbywało sie przyjęcie weselne i gdy goście śpiewali młodym „100 lat” my tez sie dołączyliśmy i nasze rezolutne zachowanie zostało nagrodzone przez młodych poczęstunkiem weselnym tortem, my nie pozostaliśmy dłużni podarowaliśmy weselnikom kawał swojego tortu, a nasz tort był niezwykły, bo w kształcie roweru. Nic więc dziwnego, że zatrzymując panią Grażynę na myśl przyszła nam weselna brama. Przy „Zaciszu” pożegnaliśmy tych, którzy przyjechali tylko na paradę i z postanowieniem, iż jedziemy do Jedwabna ruszyliśmy w dalszą trasę. Było ciepło, a że życie jest pełne niespodzianek rzuciłam hasło „Jedziemy na lody do Jagody”. Nikt nie protestował i pod sklepem Jagoda, każdy z nas spałaszował loda. Gdy znaleźliśmy się na szosie za Leśnym Dworem, to usłyszeliśmy , że panowie wyglądają jak muchomorki, a panie jak smakowite poziomki. Dotarliśmy do mostu na Strudze i tam zmieniamy zdanie, zamiast do Jedwabna przez Piduń, pojedziemy nad jezioro Płociczno i przez Sasek Mały wrócimy do Szczytna. Tak już z nami kręciołami jest, że lubimy kręcić i zmieniać plany. Nad jeziorkiem odpoczywamy i zjadamy, to co mamy. Aura nie jest ustabilizowana raz świeci słońce, za chwilę chmury straszą deszczem. Kropi, gdy mijamy Czapliniec Kormoranów, nikt nawet nie staje, by popatrzeć na te ciekawe ptaki, ale ja zatrzymuję się i łowię aparatem zastygłe na ogołoconych z listowia konarach ptaszyska. Gdy docieram do grupy pytają, co tak długo robiłam, odpowiedziałam, że kormoraniłam. Kolejna wycieczka zaliczona, a ja po raz kolejny wiem, że fajnie w kręciołowym gronie już 15 lat przemieszczać się rowerem po bliższym i dalszym regionie.
Grażyna Saj-Klocek
12.07.2015 r.