W ostatnich dniach białoruskie władze zaostrzyły represje wobec tamtejszego Związku Polaków. Niemal codziennie dochodzi do aresztowań i zatrzymań jego działaczy. Wcześniej reżim Łukaszenki wydalił kilku polskich dyplomatów. W kontrolowanych przez dyktatora mediach trwa antypolska kampania. O tym, jak wygląda życie w zniewolonym kraju mówi polsko-białoruskie małżeństwo mieszkające w Szczytnie.

Już tam nie wrócimy

Radziecka mentalność

Państwo Halina i Wojciech Sosnówka od siedmiu lat na stałe mieszkają w Szczytnie. Pani Halina jest rodowitą Białorusinką, jej mąż zakładał jedną z pierwszych zagranicznych firm na terenie niepodległego państwa białoruskiego. W sumie na Białorusi spędził siedem lat. Tam też poznał swoją przyszłą żonę, również tam urodził się ich syn. Początki działalności za wschodnią granicą pan Wojciech wspomina jako wyjątkowo uciążliwe:

- Znalazłem się w kraju, którego mieszkańców cechuje specyficzna mentalność, charakterystyczna dla obywateli byłego ZSRR. Załatwienie czegokolwiek nie może się obejść bez wręczenia łapówki, a przeszkody administracyjne są dla Polaka wręcz niewyobrażalne.

Tym, co szczególnie zapamiętał pan Wojciech była głęboko zakorzeniona w Białorusinach interesowność, sprawiająca, że korupcja w ich kraju przybiera formy monstrualne.

- Coś takiego jak bezinteresowne zachowanie należy tam do rzadkości. Najczęściej prośba o przysługę kwitowana jest pytaniem: "A ile ci nie żal?" - opowiada.

Co ciekawe, jedynie znikoma część społeczeństwa posługuje się biegle językiem białoruskim. W codziennym użytku dominuje urzędowy język dawnego imperium sowieckiego - rosyjski.

Dziś pan Wojciech mówi, że na wschód nie ma ochoty wracać.

Menu Białorusina

Halina Sosnówka odwiedza swoje rodzinne strony mniej więcej raz do roku. Szczegółowo opowiada o warunkach życia na Białorusi. Z jej relacji wyłania się obraz kraju biednego, o niewydolnej gospodarce. Wysokie koszty utrzymania służb mundurowych powodują, że brakuje środków na inne cele, takie jak służba zdrowia i opieka socjalna. Emerytury, choć płacone regularnie, są bardzo niskie - z jednej praktycznie nie sposób opłacić mieszkania.

Państwo nakłada ogromne podatki. Niektóre z nich płatne są z góry, tak więc osoby trudniące się handlem muszą płacić podatek zanim jeszcze cokolwiek sprzedadzą.

Słabe zaopatrzenie i monotonny jadłospis przeciętnego mieszkańca Białorusi sprawiają, że jadąc tam, dobrze zabrać ze sobą jedzenie. Tak robi pani Halina odwiedzając siostrę.

- Na białoruskim stole dominują kartofle. "Bulba" to dla Białorusina podstawa wyżywienia - relacjonuje pani Halina.

Kołchoz Łukaszenki

Siła i trwałość reżimu Łukaszenki to w dużej mierze zasługa narodowego charakteru Białorusinów.

- To ludzie na tyle spolegliwi i pogodzenie z losem, że dopóki śmierć nie zagląda im w oczy, nie są zdolni do żadnego buntu przeciwko władzy - mówi Wojciech Sosnówka.

Łukaszenka bazuje przede wszystkim na dwóch grupach społecznych. Jedną są emeryci, zadowoleni z regularności wypłat należnych im świadczeń, druga to służby mundurowe - hojnie opłacane przez państwo i wykorzystywane do tłumienia wszelkich przejawów niezadowolenia z władzy. Buntuje się przede wszystkim młodzież, zwłaszcza ta z dużych miast. Zorganizowanej opozycji jednak brakuje. Reżim kontestują małe nieformalne grupki, a główną formą ich działalności jest rozrzucanie ulotek.

Na Białorusi panuje bezwzględna cenzura. W telewizji dominują audycje propagandowe.

- Podczas zeszłorocznej, ostatniej wizyty u siostry włączyłam telewizor i jedynym programem była relacja z udziału prezydenta w żniwach - opowiada pani Halina. Ludzi paraliżuje strach przed służbami specjalnymi.

- Telefonując do mnie, siostra boi się mówić o wszystkim - mówi pani Sosnówka.

Białoruskie wybory są farsą. Podczas niedawnego referendum w sprawie reformy konstytucji, wyborcom zadano tylko jedno pytanie: "Czy jesteś za Białorusią?" Niedemokratyczny charakter głosowania potwierdza konieczność podpisywania się imieniem i nazwiskiem na karcie wyborczej. Nawet bojkot wyborów nie przynosi żadnych efektów.

- Jeśli ktoś nie głosował, jego "głos" liczony jest jako popierający Łukaszenkę - opowiada pani Halina.

Co dalej

Państwo Sosnówka nie spodziewają się rychłego końca rządów Łukaszenki. Ich zdaniem samo społeczeństwo białoruskie nie potrafi dokonać żadnych gruntownych zmian. Obecny konflikt z Polską wydaje im się trudny do zrozumienia.

- Zobaczymy, jak się potoczą wypadki, ale powtórka z Ukrainy na Białorusi nie jest możliwa - twierdzą.

Obecnie pani Halina stara się o polskie obywatelstwo. Aby je uzyskać, musi uprzednio zrezygnować z obywatelstwa białoruskiego. Jest już jednak z tym pogodzona.

Wojciech Kułakowski

2005.08.10