„Kalambur” i „STU” to nazwy dwóch teatrów studenckich, które za moich akademickich lat były placówkami kultury najwyższych lotów. Spektakle jakie miałem okazję obejrzeć w latach 60.-70. bez wątpienia miały duży wpływ na zakres moich późniejszych, artystycznych zainteresowań. „Kalambur” to teatr wrocławski. STU – krakowski. Pisałem już dość dużo o kabaretach studenckich. Także o warszawskim Studenckim Teatrze Satyryków, czyli STS-ie. Dzisiaj kolej na sztukę z gatunku niekoniecznie żartobliwego – teatr.
Przypomniałem sobie o „Kalamburze”, ponieważ dużo obecnie mówi się i pisze - z okazji telewizyjnego serialu - o Annie German. A nasza późniejsza gwiazda tam właśnie debiutowała. Mieszkająca we Wrocławiu studentka geologii Anna German w roku 1960 po raz pierwszy wystąpiła na scenie. Na scenie teatru „Kalambur”. W spektaklach głównie śpiewała. Rzadko wypowiadała kwestie dialogowe. Jej teatr wziął udział w I Ogólnopolskim Festiwalu Kultury Studentów w Krakowie i otrzymał nagrodę główną. Zdecydowały o tym, w dużej mierze, piosenki śpiewane przez Annę German.
Teatr „Kalambur”, założony w roku 1957 przez Bogusława Litwińca i jego przyjaciół, już nie istnieje. Zespół rozwiązano w roku 1994. Działał przez 37 lat. Ja poznałem ekipę teatru w roku 1965. Przypomnijmy trochę historyczno - anegdotycznych faktów.
Teatr zainaugurował swoje istnienie premierą spektaklu „Konfiskata gwiazd” wyreżyserowanego przez Litwińca. Natomiast ogólnopolską sławę zyskał w roku 1965, kiedy to wystawił „SZEWCÓW” Stanisława Ignacego Witkiewicza – Witkacego. Spektakl ten reżyserował Włodzimierz Herman, czyli „Wowa”. Dużo czasu spędzałem w owych latach we Wrocławiu, a że jeździłem wówczas motocyklem (SHL-ka) bywało, że podwoziłem Wowkę do teatru. Tu trzeba dodać, że dopiero od premiery „Szewców” teatr pracował w stałej siedzibie. Przedtem grywał w kilku różnych miejscach. Z tych poprzednich miejsc zapamiętałem lokal „Pod Edolem” w klubie studenckim „Pałacyk” przy ulicy Kościuszki. Tam funkcjonował kabaret „Kalamburek”. Na rozpoczęcie programu uczono publiczność kalamburowego hymnu:
O Edolu, Tyś prymusem
Gębą całą!
Ty się karmisz spirytusem,
A my chałą!
Tekst ów stanowił pretekst do wspólnego toastu.
W słynnych „Szewcach” zadebiutowała Ewa Dałkowska, wówczas studentka wrocławskiej polonistyki. Grała dziwkę bosą. Akurat w tym czasie skręciła sobie nogę i wychodziła na scenę w gipsie od stopy po kolano. Jej partner według tekstu Witkacego przedstawiał sceniczną postać słowami: „a to jest dziwka bosa”. W czasach gipsowej skarpety dodawał od siebie: „jeno chwilowo obuta”. Przy okazji kolejnych kalamburowych spotkań poznałem także innych młodziutkich teatralnych debiutantów, dzisiaj znanych kabaretowych tuzów. Świetnie zapamiętałem umięśnionego kulturystę Staszka Szelca, obecnie powszechnie uwielbianego łysego grubaska z kabaretu „Elita”. Dzisiaj Staszek wygląda na wcielenie poczciwości, ale sądzę, że swoją sportową siłę zachował. Ostrzegam!
Drugim młodziutkim debiutantem Kalambura był amant (!) Tadzio Drozda.
Podczas prawie czterdziestu lat istnienia teatru, przez jego scenę przewinęło się kilkaset osób. Poza opisanymi wymieńmy jeszcze Polę Raksę, Edwarda Lubaszenkę, a z młodszych Cezarego Żaka.
A teraz kilka słów o Teatrze STU. Ten teatr poznałem nieco później, bowiem z Krakowem związany byłem dopiero pod koniec lat 60. Zresztą teatr ów powstał niewiele wcześniej, bo w roku 1966, założony przez Krzysztofa Jasińskiego. Wielkie spektakle jakie wspominam z tamtego okresu to „Spadanie” i „Sennik Polski”. Oba w reżyserii Jasińskiego. Co do aktorów, to największe dzisiejsze sławy przewinęły się przez jego teatr. Z lat najdawniejszych zapamiętałem pewnego krakowskiego studenta polonistyki, który podobnie jak kalamburowa polonistka Ewa Dałkowska, brylował na scenie Teatru STU. Był to późniejszy Magnificencja Pan Rektor Jerzy Stuhr. Później mogliśmy podziwiać i Jerzego Trelę, i braci Grabowskich (Mikołaj i Andrzej), i fenomenalną piosenkarkę Beatę Rybotycką - gwiazdę Piwnicy pod Baranami, prywatnie żonę Krzysztofa Jasińskiego. Wymieńmy jeszcze innych sławnych artystów współpracujących z Teatrem STU. Pośród teatralnych kompozytorów tworzył także Marek Grechuta, a w projektowaniu plastycznym mieli swój udział tacy twórcy jak Jan Sawka, czy Eugeniusz Get-Stankiewicz.
O Teatrze STU i jego twórcy chciałbym jeszcze pogawędzić, ale strona w „Kurku” chyba już mi się kończy. Myślę, że trzeba będzie wrócić do tematu, tym bardziej, że chciałbym przy okazji odwiedzania krakowskich scen i scenek napisać kilka słów o słynnej Piwnicy Pod Baranami. Zatem na zakończenie dodam, że krakowianin Krzysztof Jasiński od kilkunastu lat jest właścicielem sympatycznej posiadłości w Gromie koło Szczytna, gdzie spędza większość wolnego czasu z żoną Beatą i córką Zosią. Sąsiad!
Andrzej Symonowicz