Zdzisław Pędzich z ulicy Piłsudskiego od 32 lat jest stolarzem.

- No, ale ileż można w tej stolarni siedzieć - mówi "Kurkowi".

Zatem kiedy tylko ma wolny czas po godzinach pracy, udaje się na działkę. Ot, tak dla relaksu, ale i po to, aby choć na chwilę oderwać się od tej naszej zwariowanej, przed- i powyborczej rzeczywistości.

Na działce trzyma kilka gołębi (przypominają mu one lata młodości), ale głównie hoduje warzywa oraz drzewka i krzewy ozdobne.

Kalarepka rekordzistka

Latem posadził kilka kalarepek późnej odmiany jesiennej, zakupionych od innego zaprzyjaźnionego szczycieńskiego hodowcy, prowadzącego profesjonalne gospodarstwo ogrodnicze.

No i z owych niepozornych, tycich sadzonek wyrosły prawdziwe olbrzymy. Największą z nich, "Kurek" ważył wspólnie z hodowcą "na czucie" w rękach. Wówczas oszacowaliśmy jej ciężar na ok. 6 kg. Z kolei jej średnica, tym razem mierzona już miarką stolarską, wyniosła bagatela - 30 cm - fot. 1.

W prawym dolnym rogu fot. 1 widoczna jest (w tej samej skali, co reszta zdjęcia) normalna kalarepka, tj. taka, jaką zwykle kupujemy w sklepie warzywnym czy na straganie.

Niedawno w telewizji pokazywali jako przyrodniczą osobliwość wielką kalarepkę, wyhodowaną gdzieś w naszym województwie.

- Gdzie jej jednak do mojej - mówi pan Zdzisław i trzeba przyznać mu rację, bo "Kurek" widział oba te okazy. Ale... jak podaje "Pierwszy Portal Rolny", największą wyhodowaną w Polsce kalarepą było warzywo ważące jeszcze więcej niż okaz pana Zdzisława, bo aż 10 kg. Wyrosło ono w przydomowym warzywniaku, niestety, w portalu brak jakichkolwiek bliższych szczegółów - gdzie i kiedy.

Z ostatniej chwili...

"Kurek" na wspomnianej wyżej działce zjawił się w środę 5 października, a już w czwartek otrzymał telefon od państwa Pędzichów. Co się okazuje? Ano wrzucona w domu na wagę kalarepa ważyła, i tu uwaga - 10,5 kg! Tym samym jest to największy okaz wyhodowany w Polsce!

No i zrodził się pewien problem.

- Co zrobić z tak wielkim warzywem, sam z żoną tego nie zjem - pół żartem, pół serio skarży się "Kurkowi" pan Zdzisław, ale zaraz potem wpada na super pomysł. Gigantyczną kalarepę przekaże kucharzom, którzy przygotowują posiłki dla bezdomnych.

PS.

Na koniec jeszcze inna ciekawostka związana z kalarepą. Jest to bowiem naturalny mutant kapusty, znany już w starożytnym Rzymie (pod nazwą "caulorapa"). Kalarepka łączy w sobie cechy kapusty i brokułu, przez co posiada bardzo cenne wartości odżywcze i smakowe. Najbogatszą zaś w witaminy, sole mineralne i mikroelementy częścią rośliny są młode liście (zwykle wyrzucane), które pod względem wartości odżywczych znacznie przewyższają samą kalarepę, zawierającą sód, potas, magnez, wapń, mangan, żelazo, miedź, fosfor, chlor, jod, karoteny, witaminy: B1, B2, B6, C; kwasy: nikotynowy, pantotenowy, foliowy, szczawiowy.

TEORIA I PRAKTYKA

U zbiegu ulic Pasymskiej i Chopina znajduje się małe spółdzielcze osiedle złożone z kilku bloków mieszkalnych. Obecnie domy z odnowionymi elewacjami wyglądają dość przyzwoicie, a dobrze utrzymane wewnątrzosiedlowe drogi i chodniki (z wyjątkiem odcinka dojazdowego od strony ul. Pasymskiej) sprawiają, że całość wygląda porządnie i czysto.

Niedaleko osiedla, po drugiej stronie torów kolejowych jest spory sklep-hurtownia oferująca artykuły spożywcze. Jakoś tak się stało, że przeważająca liczba mieszkańców uparła się chodzić do tej placówki nie przez strzeżony przejazd kolejowy, a innym, dość ryzykownym szlakiem, tj. ścieżką-labiryntem poprowadzoną bezpośrednio przez tory kolejowe.

Wędrują tędy i duzi, i mali - fot. 2.

Jedno co uderza w oczy, to nawał śmieci zalegający wzdłuż ścieżki. Na ogólnej fotografii nie bardzo to widać, dlatego w prawym dolnym rogu umieściliśmy w powiększeniu fragment pobocza ścieżki. Ów nieporządek mocno kontrastuje z wizerunkiem czystego osiedla. Ba, nawet przytorowa okolica wygląda schludnie, a akurat śmiecie walają się tylko i wyłącznie wzdłuż ścieżki-labiryntu. Zauważyć tu można jednorazowe plastikowe talerze, moc reklamówek oraz najróżniejsze kartonowe i foliowe opakowania oraz butelki, co nasuwa przypuszczenie, iż wracający z zakupów, już w drodze do domu rozpakowują nabyte artykuły, próbują ich, a opakowania rzucają gdzie bądź, ot prosto pod nogi.

Tego samego dnia, gdy "Kurek" penetrował okolicę, w innym punkcie naszego miasta uroczyście obchodzono Szczycieński Dzień Ekologii. Podczas tego lokalnego święta dało się zauważyć, że zarówno dzieci, młodzież jak i dorośli potrafią wykazać wielką troskę o czystość środowiska, ale jednocześnie... Gdy rozejrzymy się wokół, zauważymy, że dbałość o czystość to tylko teoria (i niby wszyscy są w niej dobrzy), ale praktyka wykazuje coś zgoła innego - że ciągle jeszcze potrafimy świnić w najlepsze.

ZAMASKOWANY SZYLD

Wracając jednak do sprawy sklepu, to trzeba zaznaczyć, że jest to dość tajemniczy obiekt. Choć posiada dość spory szyld, nie wiadomo niestety, jakiej treści, bo cała frontowa ściana pokryta jest dzikim winem. - fot. 3 (biała strzałka wskazuje szyld).

Całość nie wygląda jednak źle, a wprost przeciwnie - pięknie i zgoła bajkowo. Szata roślinna pokrywająca mur skrzy się bowiem fantastyczną paletą barw - od głębokiej czerwieni począwszy, poprzez żółć, na soczystej zieleni skończywszy. Darujmy sobie zatem wobec takich wspaniałości utyskiwania pod adresem nieczytelnego szyldu, wszak miejscowi i tak dobrze wiedzą, o jaką placówkę chodzi oraz którędy do niej wejść.

KURIOZUM

Ale czy naprawdę wiedzą jak wejść, a właściwie wjechać?

Trzeba bowiem wiedzieć, że przed drzwiami do sklepu-hurtowni zbudowano podjazd dla osób niepełnosprawnych, no i w minionym tygodniu w te okolice wybrał się pewien inwalida. Od kolegi mieszkającego na wspomnianym miniosiedlu (róg ul. Kościuszki - Chopina) dowiedział się bowiem, że niepełnosprawni mogą bez kłopotu dokonać tutaj zakupów.

Wsiadłszy na wózek, pojechał. Jedzie, jedzie i już jest u samych drzwi, a tu taka niespodzianka - fot. 4.

Podjazd został zwieńczony stojącą w poprzek barierką i dalej droga zamknięta!!!

Pierwszą myślą naszego niedoszłego klienta sklepu było to, iż ową barierkę musiał wykonywać jakiś nieźle wstawiony majster.

- Zapewne pomylił kierunki i barierkę zamiast wzdłuż, postawił w poprzek podjazdu - powiedział "Kurkowi" ów niepełnosprawny pan, mocno zawiedzony takim stanem rzeczy.

Nic dodać, nic ująć - faktycznie barierka to istne kuriozum sztuki budowlanej.

PS.

Jak dowiadujemy się od Wiesławy Szlachetki, prezes spółdzielni "Rolnik", do której należy sklep, barierkę w poprzek podjazdu postawiono nie z głupoty, a specjalnie, gdzieś tak miesiąc temu.

- Pewna pani, wychodząc ze sprawunkami, zamiast na schodki skierowała się na podjazd, a tam, straciwszy równowagę przewróciła się i mocno się poturbowała - tłumaczy "Kurkowi".

Dlatego, aby zapobiec podobnym wypadkom, a było ich więcej, postawiono ową barierkę.

Ale jest jeszcze i inny kruczek w całej tej sprawie. Płytki zakupione na podjazd i schodki, wedle zapewnienia sprzedawcy, miały być nie tylko mrozoodporne, ale i antypoślizgowe. W praktyce okazało się jednak, że są one bardzo śliskie i dlatego wiele osób wychodzących ze sklepu, a potem kierujących się zamiast na schodki, to na podjazd, wywijało w tym miejscu koziołki.

- Teraz tędy schodzić nie mogą, to i nie wywracają się - konkluduje pani prezes, dodając, że myśli nad nową formą tak schodków, jak i podjazdu, aby i osoby niepełnosprawne mogły korzystać z placówki.

LETNIA AURA

Choć lato dawno minęło, ciągle utrzymuje się wspaniała pogoda. Popatrzmy na fot. 5, na której widać chłopczyka.

Liście z drzewka dawno opadły, czyli mamy już zaawansowaną jesień, a on w koszulce z krótkim rękawkiem. To nie wybryk niesfornego dziecka - po prostu jest tak ciepło, mimo że to już 10 października! Scenka została uchwycona przy ul. Kasprowicza.

Kawałek dalej, w kiosku na placu Juranda coś kupują dwie piękne dziewczyny - fot. 6.

- Cóż za wspaniała, letnia aura - "Kurek" zagaduje panią w bluzeczce z krótkim rękawem.

- A jaka tam letnia, przecież nie letnia, a gorąca! - prostuje naszą ocenę pogody dziewczyna ponadprzeciętnej urody.

2005.10.12