Za kilka dni minie 66. rocznica urodzin Krzysztofa Klenczona, związanego ze Szczytnem muzyka Czerwonych Gitar i Trzech Koron, kompozytora, autora niezapomnianych utworów rockowych z lat 60. i 70. Choć artysta nie żyje już od blisko 27 lat, to pamięć o nim wciąż trwa. Świadectwem tego była zorganizowana niedawno w Sopocie przez Franciszka Walickiego wystawa, na której poczesne miejsce zajmowały pamiątki po Krzysztofie Klenczonie. galeria >>
Za kilka dni minie 66. rocznica urodzin Krzysztofa Klenczona, związanego ze Szczytnem muzyka Czerwonych Gitar i Trzech Koron, kompozytora, autora niezapomnianych utworów rockowych z lat 60. i 70. Choć artysta nie żyje już od blisko 27 lat, to pamięć o nim wciąż trwa. Świadectwem tego była zorganizowana niedawno w Sopocie przez Franciszka Walickiego wystawa, na której poczesne miejsce zajmowały pamiątki po Krzysztofie Klenczonie.
MUZYCZNA EKSPLOZJA
Ponad 49 lat temu, na Wybrzeżu narodziły się pierwsze zespoły grające muzykę, jakże odmienną od tej, jaką grano w latach 50. Kolebką tego nowego nurtu muzycznego - rock & rolla - była Gdynia. Kilku muzyków Reprezentacyjnego Zespołu Marynarki Wojennej założyło pierwszy polski zespół „mocnego uderzenia” - RHYTHM & BLUES (1959 r.). Jego kierownikiem i twórcą oraz prekursorem tego rodzącego się muzycznego zjawiska był redaktor Franciszek Walicki.
Potem wszystko potoczyło się jak lawina, którą poruszył ten jeden kamień. Na Wybrzeżu zaczęły powstawać następne zespoły przyjmujące kolorowe nazwy - Czerwono - Czarni, Niebiesko - Czarni i w końcu Czerwone Gitary. Na muzycznym firmamencie zaświeciły takie gwiazdy jak Marek Tarnowski, Michaj Burano, Bogusław Wyrobek, Bernard Dornowski, Czesław Niemen, Krzysztof Klenczon, Ada Rusowicz, Wojciech Korda, Tadeusz Nalepa, Józef Skrzek i wielu innych wspaniałych wokalistów i muzyków. Franciszek Walicki nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Pomimo pięknego już wieku, w dalszym ciągu jest aktywny, organizując koncerty, wystawy a nawet, idąc z postępem, ma własną stronę internetową (www.polskirock.pl).
OSTATNIA GITARA I INNE PAMIĄTKI
Wypełnione po brzegi sale koncertowe, fruwające marynarki świadczyły, że jest ogromne zapotrzebowanie na tego rodzaju muzykę. To wszystko mobilizowało do dalszych działań. Dorobek artystyczny i organizacyjny Franciszka Walickiego pokazany został na pierwszej wystawie w Gdyni, zorganizowanej w 2004 roku, a następnie w Sopocie (9. 06 - 30. 09. 2007 r.). Ekspozycja nosiła tytuł „Polski rock & roll. Początek drogi”.
Na wystawach tych, oprócz całej plejady gwiazd, zaszczytne i mocno eksponowane miejsce należało do Czerwonych Gitar i Krzysztofa Klenczona. W dużej, oszklonej gablocie znalazła się pierwsza perkusja Czerwonych Gitar należąca do Jerzego Skrzypczyka, dwa stroje estradowe Krzysztofa wzorowane na Elvisie Presleyu w kolorze białym i czerwonym - tymi barwami Krzysztof podkreślał swój wielki patriotyzm, fujarka Krzysztofa, Złota Kotwica Sopockiego Lata, oryginalny zapis nutowy utworu „Mówisz, że…..”, winylowy longplay wydany w USA „THE SHOW NEVER ENDS” oraz ostatnia gitara Krzysztofa Klenczona. Na instrumencie tym (GIBSON Deluxe nr 850168) zagrał swój ostatni koncert w polonijnym klubie „Millford” w Chicago. Był to koncert charytatywny dla polskich dzieci przebywających w szpitalach, w trudnym okresie stanu wojennego. Po tym występie Krzysztof miał poważny wypadek samochodowy, w następstwie którego zmarł. Obok gabloty pokazane były plansze zdjęciowe Czerwonych Gitar i Krzysztofa Klenczona oraz plakaty z licznych koncertów.
WYSTAWA DLA KILKU POKOLEŃ
Wystawa cieszyła się ogromną popularnością. Przychodziło tam kilka pokoleń zwiedzających. W jednym miejscu zgromadzona została cała historia początków rocka w Polsce. Niezależnie od wystawionych eksponatów muzycznych można było zobaczyć słynny gramofon „Bambino” - ten sam, z którym chodziło się z prywatki na prywatkę, zabierając ze sobą ostatnie hity….. na płytach pocztówkowych. Wśród eksponatów znalazł się także magnetofon szpulowy „Szmaragd” (zerwaną taśmę kleiło się lakierem do paznokci), radio „Diora” Janusza Popławskiego, które służyło również jako wzmacniacz i głośnik do gry na gitarach i bardziej już nowoczesne radio Sonata z wbudowanym adapterem.
Na otwarcie wystawy zaproszeni zostali goście z całej Polski i nie tylko. Przyjechała również z dalekiego Sun City w Arizonie żona Krzysztofa - Alicja „Bibi” Klenczon - Corona oraz długoletnia mieszkanka Szczytna Hanna Klenczon - siostra Krzysztofa. Do księgi pamiątkowej wpisali się: rodzina artysty, prezydenci miast, przyjaciele, muzycy z całej Polski, fani Jego muzyki.
Wystawa - kolekcja Franciszka Walickiego powiększa się z dnia na dzień. Przysyłane są pocztą gitary sławnych muzyków, części garderoby, plakaty, stare zdjęcia. Ciągle jednak poszukujemy szafy grającej z tamtego okresu. Zamiarem naszym jest pokazanie tej wystawy w całej Polsce. Być może zawita ona kiedyś również do Szczytna.
W poniedziałek 14 stycznia przypada 66. rocznica urodzin Krzysztofa Klenczona. Nie ma Go wśród nas, ale pozostał w naszych sercach i w pięknej muzyce, którą nam pozostawił.
Wiesław Wilczkowiak/Zdjęcia zamieszczone w artykule pochodzą z prezentowanej w Sopocie wystawy
Autor jest prezesem Stowarzyszenia Muzycznego „Christopher” im. Krzysztofa Klenczona
PRZED PODRÓŻĄ
Prorokował kiedyś Klenczon, nim wypadek na ulicach Chicago nie zgasił Jego zadziornego życia: „Nie przejdziemy do historii”… Nie miał racji! Ten śmieszny, zwariowany świat fruwających marynarek, wpadających w ucho melodii i naiwnych (choć nie zawsze) tekstów, nie przeminął bez echa. Utrwalił się na tyle w świadomości pokolenia „szalonych lat sześćdziesiątych”, że i dzisiaj wywołuje emocje. Ta wystawa nie jest historią początków rock and rolla w Polsce! To tylko zbiór pamiątek po współpracy z zespołami, które tworzyłem lub współtworzyłem w latach 60. i 70. To moja osobista kolekcja, złożona z ponad 300 fotografii, prawie 60 ocalałych od zniszczenia plakatów, dokumentów i eksponatów, przypominających narodziny „mocnego uderzenia” w Polsce. Szkoda, że w Krzywym Domku udało się zmieścić tylko część tej kolekcji. Nie wszystkie wydarzenia, nawet te najbardziej godne uwagi, zostały odnotowane na tej wystawie. Ale jestem przekonany, że niebawem wystawa wzbogaci się o nowe eksponaty i będzie trwałym zapisem nastroju kilku niegłupich pokoleń, które traktowały rock and roll nie tylko jako muzykę.
Franciszek Walicki