Krzysztof Klenczon ma w Szczytnie od lat dwa pomniki, jego imieniem nazwany jest skwer, a w minioną niedzielę muzyk związany z naszym miastem został także patronem ulicy.

Klenczon z ulicąDo 25 lipca – ulicy Spacerowej, choć przez kilkadziesiąt weekendowych godzin trochę anonimowej, ponieważ zdjęto tabliczkę z jej nazwą (znajdowała się ona na jednym słupku z oznaczeniem ul. Kasprowicza). Żeby wszystko wyglądało godniej, oddzielny słupek z zaklejoną przez prawie cały weekend tabliczką ustawiono po drugiej stronie wlotu w ulicę (fot. 1) . W niedzielne popołudnie tabliczkę odsłonięto i wygląda ona tak (fot. 2) – czyli w stylu innych szczycieńskich tablic z nazwami ulic. Co ciekawe, zachowano jeszcze starą tabliczkę znajdującą się na budynku byłego kolegium nauczycielskiego, co widać w tle zdjęcia.

Szczytno dołączyło w ten sposób do raczej wąskiego grona miejscowości, w których lider „Czerwonych Gitar” i „Trzech Koron” patronuje ulicom. Tak jest m.in. w Warszawie, Sopocie, Białogardzie. W Pułtusku, miejscu urodzin muzyka, znajduje się bulwar Klenczona. Chyba najmniejszą miejscowością z ulicą Klenczona są podolsztyńskie Kieźliny. W tej wiosce graniczącej ze stolicą województwa jest jeszcze kilka uliczek z nazwiskami osób zasłużonych dla rodzimej powojennej muzyki (Osiecka, Niemen).

Zmiana nazwy ulicy ze Spacerowej na Klenczona była powiązana z 40. rocznicą pogrzebu artysty, która przypadła właśnie w minioną niedzielę, w imieniny Krzysztofa. Grób muzyka odwiedzają wciąż miłośnicy jego twórczości. Na mogile Klenczona pojawił się z okazji rocznicy m.in. wieniec złożony przez grupę fanów (fot. 3).

 

ZAMKOWE NOWOŚCI

W zrewitalizowanych ruinach zamku w Szczytnie ciągle coś się dzieje – i nie dotyczy to tylko dość licznych imprez o charakterze przede wszystkim muzycznym. Niedawno „Kurek” pisał o biegającej po murach dziatwie. Ostatnio w wielu miejscach pojawiły się naklejki z napisami zakazującymi wchodzenia na mury (fot. 4). Towarzyszy temu informacja dotycząca monitorowania obiektu. Niby wszystko jest teraz ok., ale ostrzeżenia umieszczono jedynie wewnątrz ruin. Przy wejściu od strony kładki żadnych zakazów nie widać (fot. 5) – widać za to, że wysokość murów jest całkiem spora. Naszym skromnym zdaniem wypadałoby nad poprawieniem stanu bezpieczeństwa jeszcze trochę popracować.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.