Każdy, szczególnie bezrobotny, ma sporo wolnego czasu. Można go bezpowrotnie tracić, ale można też wykorzystać z pożytkiem dla innych. Tę drugą opcję wybrały dwie młode mieszkanki Szczytna i zorganizowały w Szymanach klub - świetlicę dla dzieci.
Beata Tabaka i Monika Wilińska - młode wolontariuszki ze szczycieńskiego Centrum Wolontariatu od początku lipca prowadzą w Szymanach klub, w którym organizują dla dzieci różnorodne gry i zabawy. Inicjatywę wsparł tamtejszy proboszcz Jacek Bacewicz, nieodpłatnie udostępniając pomieszczenia na plebani.
W czasie wakacji raz w tygodniu, w soboty, dzieciaki wspólnie rysują, bawią się, wzajemnie się uczą i wspierają pod okiem wolontariuszek, którym wyższe przygotowanie pedagogiczne pozwala na solidne prowadzenie zajęć o charakterze edukacyjno-wychowawczym. Od września zajęcia będą się odbywały dwa razy w tygodniu, bo do programu dojdzie jeszcze pomoc w nauce.
Do udziału w klubowych zajęciach zapisało się aż 22 dzieci. Niektóre przychodzą od czasu do czasu - inne wytrwale bywają na każdych zajęciach.
- Bo tu robimy wspólnie różne fajne rzeczy - uzasadnia swoją stałą obecność 8-letnia Ola. - Jak nie było klubu, to po prostu bawiłam się na podwórku albo w domu, najczęściej sama - dodaje.
Uczestnictwo we wspólnych grach i zabawach ma też charakter integracyjny. Członkiem klubu "Świetliki" jest też niepełnosprawna Klaudia, poruszająca się wyłącznie na wózku.
- Początkowo było trudno - wspomina Anna Opalach, mama Klaudii. - Trudno i przykro, bo ludzie oglądali ją jak jakiegoś dziwoląga, albo odwracali się udając, że w ogóle nie widzą.
Klaudia uczy się w szczycieńskim PCRE, ale kontaktu z rówieśnikami - sąsiadami dotychczas nie miała. W klubie - świetlicy to się zmieniło. Dzieci bawią się wspólnie, a wokół nich integrują się też rodzice. Powoli rodzą się plany i pomysły: co by tu jeszcze można wspólnie zrobić: może ognisko dla dzieci, może wycieczkę...
- Kiedy rozeszła się wieść, że będzie w Szymanach taki klub, przyjęliśmy to z niedowierzaniem - mówi Anna Opalach. - Bo to takie nietypowe, by ktoś ot tak, zupełnie bezinteresownie, poświęcał swój czas.
Problemem są - jak zwykle - pieniądze. Bo potrzebne są przecież farby, kredki, papier itp., przydałyby się jakieś gry planszowe. Klub wspomaga, na ile może, Centrum Wolontariatu, które na tę inicjatywę otrzymało trochę grosza z projektu "Strategie są po to, by je realizować", w którym uczestniczy.
- Niewiele było tych pieniędzy, ale będziemy się starać o inne źródła finansowania - mówi Hanna Sadowska, szefowa Centrum Wolontariatu. - Najważniejsze, że klub powstał i działa, i to wyłącznie dzięki inicjatywie wolontariuszy.
Halina Bielawska
2004.08.25