Wydawałoby się, że puszczanie latawców
w dobie wszechobecnych komputerów
i konsoli do gier to zabawa, która powinna dawno odejść do lamusa. Tymczasem w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 2, uczniowie już po raz 21. obchodzili Święto Latawca.
Wydawałoby się, że puszczanie latawców w dobie wszechobecnych komputerów i konsoli do gier to zabawa, która powinna dawno odejść do lamusa. Tymczasem w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 2, uczniowie już po raz 21. obchodzili Święto Latawca.
W święcie, które odbyło się w minionym tygodniu uczestniczyły dzieci z młodszych klas (I – III), choć wydaje się, że z powodzeniem zawody mogłyby być poszerzone i o starsze oddziały. Wiele uciechy z puszczania latawców miały bowiem nie tyko milusińscy, ale i dorośli - ich rodzice. Momentami wydawało się, że wykazywali większe zaangażowanie niż ich pociechy. Pogoda dopisywała, jeśli chodzi o słońce, ale pewną przeszkodą był słaby wiatr, utrudniający osiągnięcie przez latawce wysokiego pułapu.
Nim najrozmaitsze konstrukcje poszybowały w górę, najpierw odbyła się ogólna prezentacja i jury wybrało najładniejszy latawiec. W tej konkurencji puchar pełen słodyczy zdobyła Gabrysia Żotkiewicz z II „a”. Jej latawiec był konstrukcją skrzynkową z wymalowanym logo szkoły. Budowała go razem z tatą, poświęcając sporo wolnego czasu, ale wysiłek się opłacił.
Potem odbywały się już tylko loty, a jako pierwsze do boju ruszyły pierwszaki. Co ciekawe to właśnie ich konstrukcje szybowały najwyżej. Bezkonkurencyjnym okazał się latawiec Amelii Lumy (I „a”), który wzbił się wysoko ponad drzewa otaczające szkolne boisko. W międzyczasie, głównie dla rodziców funkcjonowała szkolna kawiarenka, w której serwowano kawę i herbatę, ale były też soki owocowe dla dzieci. Dodatkową atrakcją święta byli... szczudlarze.
Dwaj absolwenci szkoły zadziwiali uczniów swoimi umiejętnościami, a także proponowali w przerwach pomiędzy poszczególnymi turami lotów rozmaite zabawy, m. in. walki na baloniki i żonglerkę. Każdy z uczestników święta latawca otrzymał słodkie nagrody oraz jabłuszka.
Marek J. Plitt