Po opublikowaniu artykułu „Intratne wakaty” otrzymaliśmy stanowisko WSPol, w którym komendant – rektor, piórem swojego rzecznika, „wyraża oburzenie poziomem publikacji, skalą nierzetelności oraz naruszeniem zasad etyki dziennikarskiej zaprezentowanej w tekście”.
Przypomnijmy. Tydzień temu w „Kurku” ukazał się artykuł pt. „Intratne wakaty”. Opisaliśmy w nim, że zaoszczędzone na nieobsadzonych stanowiskach mundurowych w WSPol w latach 2012 – 2014 środki, w wysokości ok. 6 mln zł, nie trafiły do budżetu państwa, a zostały przeznaczane na nagrody i dodatki dla pracowników szkoły. O ustosunkowanie się do poruszanych przez nas kwestii poprosiliśmy rzecznika uczelni, zastrzegając, by udzielił odpowiedzi przed oddaniem materiału do druku. Żadnej reakcji z jego strony w podanym terminie się jednak nie doczekaliśmy. Po publikacji artykułu otrzymaliśmy stanowisko komendanta – rektora oburzonego tym, że w tekście rzekomo zabrakło punktu widzenia WSPol. W związku z tym zapowiada on, że zgłosi ten fakt Radzie Etyki Mediów i nie wyklucza podjęcia „innych kroków prawnych związanych z treścią artykułu”.
Zarzuty, które stawia nam kierownictwo uczelni za pośrednictwem swojego rzecznika, z jednej strony świadczą o nie lada arogancji i lekceważeniu naszych Czytelników. Z drugiej, trudno oprzeć się wrażeniu, że są nieudolną próbą wytłumaczenia nieprofesjonalnego podejścia przedstawiciela zespołu prasowego WSPol do wykonywanych obowiązków. Pan rzecznik, zamiast niezwłocznie (tak stanowią przepisy) i bez zbędnych komentarzy udzielić nam rzeczowej odpowiedzi, poucza, w jaki sposób mamy postępować i sugeruje nieznajomość prawa. Może sam wziąłby przykład ze swoich kolegów pracujących w instytucjach państwowych wyższego szczebla niż szkoła policji? Otóż, zbierając materiały do artykułu, tego samego dnia, w którym wysłałam rzecznikowi pytania, skontaktowałam się telefonicznie z Biurem Prasowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jeden z jego pracowników uprzejmie poinformował mnie, abym pytania przysłała mailem z podaniem terminu, na kiedy mają być udzielone odpowiedzi. Termin taki podałam także rzecznikowi WSPol, co zresztą robię zawsze, ilekroć chcę otrzymać od niego interesujące mnie informacje. Pracownik ministerstwa oddzwonił do mnie już po ok. 10 minutach od wysłania pytań, jednocześnie przekazując je rzecznikowi Komendy Głównej Policji. Ten, nie czekając na mój telefon, sam skontaktował się ze mną również błyskawicznie. Żadna z tych dwóch instytucji nie zasłaniała się przepisami Ustawy Prawo Prasowe czy Ustawy o dostępie do informacji publicznej. Podobne doświadczenia towarzyszyły moim kontaktom z rzecznikiem CBA, który zawsze udzielał mi odpowiedzi bez najmniejszej zwłoki.
Czyżby rzecznik WSPol miał większy natłok obowiązków niż jego odpowiednicy w MSWiA, CBA czy KGP? Szczerze w to wątpię. Gdyby jednak nawet tak było, mógł przecież skontaktować się ze mną i poinformować, że nie zdąży w wyznaczonym terminie udzielić odpowiedzi. Żyjemy przecież w dobie internetu i telefonów komórkowych. Milczenie przedstawiciela WSPol odebrałam jako wyraźny sygnał świadczący o tym, że uczelnia nie chce ustosunkować się do postawionych pytań.
Po przeczytaniu nadesłanych nam dopiero po zamknięciu wydania gazety odpowiedzi (patrz obok) trudno uwierzyć, że przygotowanie tego krótkiego tekstu zajęło rzecznikowi aż 6 dni. Pomijam już to, że nadal nie doczekałam się informacji na temat wysokości środków zaoszczędzonych w ramach tegorocznych wakatów.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Zarzucanie nam nieznajomości prawa przez przedstawiciela instytucji, którą do udzielenia obywatelowi informacji publicznej zmusza dopiero wyrok sądu, zakrawa na żart, nie mówiąc o tym, że nie najlepszy to przykład dla studentów WSPol.
Ewa Kułakowska