Nieoczekiwany finał przyniosło spotkanie społecznego komitetu walczącego z lemańskimi „zapachami”. Po deklaracji właściciela zakładu o całkowitym wyprowadzeniu najbardziej uciążliwego dla powonienia etapu produkcji, jego władze przymierzały się już do zakończenia działalności. Tymczasem fetor znów dał o sobie znać.
GRATULACJE I PODZIĘKOWANIA
Członkowie komitetu walczącego z lemańskim fetorem spotkali się 27 listopada w gabinecie burmistrz Górskiej, aby podsumować swoją dotychczasową, roczną działalność i podjąć decyzję o ewentualnym samorozwiązaniu. Powód do tego dała zapowiedź właściciela WPZ Lemany o przeniesieniu procesu fermentacji, najbardziej uciążliwego dla powonienia etapu produkcji, do Kołodziejowego Grądu pod Wielbarkiem.
- To nasz sukces, którego nie wolno zmarnować - dziękowała burmistrz i wszystkim członkom komitetu jego przewodnicząca Zofia Żarnoch. Szczególnie ciepło mówiła o Urszuli Wysockiej, inicjatorce akcji zbierania podpisów.
- Dla mnie, chorej na serce i będącej po zawale było to nie do wytrzymania - wspominała pani Wysocka. - Po otwarciu okna do mieszkania wchodził taki smród, że na wymioty brało. Zwróciłam się do pani Żarnoch, żeby spróbować z tym walczyć i zaczęłam zbierać podpisy. Wkrótce do akcji włączyli się inni. Pod petycją domagającą się zaprzestania emisji smrodu podpisało się ponad 600 osób.
Burmistrz Górska podziękowała protestującym za obywatelskie zaangażowanie.
- To, że wszyscy razem stanęliście murem, w dużej mierze dało oczekiwany skutek - podkreślała, zwracając uwagę, że będzie to miało istotny wpływ na rozwój turystyczny Szczytna.
- Ten zapach przeszkadzał także gościom odwiedzającym nasze miasto, a my czuliśmy się za to odpowiedzialni.
POPROSZĄ O WYJAŚNIENIA
Dobry nastrój szybko się jednak skończył.
- Dziś przez całą noc znów czułam ten przeokrutny zapach z Leman - skarżyła się uczestnikom spotkania Janina Wawrzynowska.
Wiceprzewodniczący komitetu protestacyjnego Zdzisław Choroszewski sugerował, żeby zrobić rozpoznanie, bo być może źródło emisji smrodu znajduje się gdzie indziej.
- Zapewniam, że cuchnęły Lemany, tak specyficzny zapach zawsze rozpoznam - broniła swojej wersji pani Wawrzynowska, zyskując jeszcze wsparcie u innych członków komitetu Huberta Jasionowskiego i Bolesława Mazura.
Wobec powstałej sytuacji przewodnicząca Żarnoch zaproponowała, żeby wstrzymać decyzję o samorozwiązaniu komitetu i poprosić o wyjaśnienia właściciela WPZ Lemany. Jej wniosek został przyjęty.
IŚĆ ZA CIOSEM
Hubert Jasionowski radził, aby przy okazji „pójść za ciosem” i zrobić porządek z innym fetorem, wydobywającym się z samochodów przewożących odpady zwierzęce.
To jednak, jak sugerowała burmistrz Górska, nie będzie zadanie łatwe. Głównym powodem jest brak obwodnicy Szczytna, w którego centrum przecinają się aż trzy drogi krajowe. Cuchnące odpady transportowane są nie tylko przez pobliską Sarię z Długiego Borku, ale także 5 innych firm, w tym m.in. należącą do słynnego Henryka Stokłosy z Piły.
Dyrektor Sarii obiecał burmistrz, że w sezonie letnim jego pojazdy przejeżdżać będą przez miasto bocznymi drogami i tylko w godzinach nocnych. Monity wysłane przez nią do innych firm nie przyniosły żadnego skutku.
- Jedynie policja i powiatowy lekarz weterynarii mogą wpłynąć na zmianę tej uciążliwej dla nas sytuacji - podsumowała dyskusję burmistrz.
(o)