Nazywam się Roman Stachurski. Jestem wolontariuszem. Mieszkam w Olsztynie.

Po zapoznaniu się z tekstem artykułu w „Kurku Mazurskim” nr 6 pt. „Konflikt w schronisku”, postanowiłem zabrać głos „w sprawie”, mimo że nie jestem mieszkańcem Szczytna. Skłania mnie do tego długotrwałe obcowanie ze starymi, bezdomnymi psami i podejmowane na ich rzecz różnych świadczeń, a zwłaszcza dotychczasowy wolontariat sprawowany w schronisku „Cztery Łapy” w Szczytnie, zazwyczaj w niedziele, prawie nieprzerwanie od sierpnia 2013 roku (...)

Moim zdaniem problem polega na tym, że:

- z jednej strony, wolontariuszki „wyłażą ze skóry”, aby wspomóc zwierzaki w poprawie kondycji zdrowotnej, zmniejszyć cierpienia tym chorym i najbardziej poszkodowanym, jakich nigdy tu nie brakuje, bo schronisko przygarnia zwierzęta w różnym stanie, nawet krytycznym;

- z drugiej strony (tej administracyjnej), jest to odbierane jako wtrącanie się w działalność schroniska, swoisty zamach na jego suwerenność. Postawa taka niestety może sprzyjać nawet ukrywaniu niedociągnięć, bo przecież wystarczy coś zataić („i tak nikt się nie dowie”).

Los szczycieńskich zwierzaków jest nie do pozazdroszczenia.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.