Radnych następnej kadencji Rady Miejskiej w Szczytnie, podobnie jak radnych okolicznych gmin, będziemy wybierać w jednomandatowych okręgach wyborczych. - Koniec z partyjniactwem – cieszy się większość samorządowców i lokalnych polityków.
PROSTO I CZYTELNIE
Wszystko wskazuje na to, że dramatyczne rozterki, jakich doznał w ostatnich dniach radny Rady Miejskiej w Szczytnie Dariusz Malinowski, przejdą do historii. Dyscyplina partyjna, także w dużych samorządach nie będzie już miała tak wielkiego znaczenia jak obecnie. A to za sprawą jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW). Wprowadzenie ich w wyborach do Senatu oraz do wszystkich gmin z wyjątkiem dużych miast na prawach powiatu jest najważniejszą zmianą w uchwalonym niedawno przez parlament i podpisanym przez prezydenta Kodeksie Wyborczym.
Do tej pory podobna większościowa ordynacja wyborcza obowiązywała tylko w gminach do 20 tys. mieszkańców. W większych, takich Szczytno, radnych wybieraliśmy w systemie proporcjonalnym, oddając głosy na kandydatów umieszczonych na listach poszczególnych ugrupowań. Obowiązujący system dzielenia mandatów sprawiał, że nie zawsze przypadały one tym, którzy zdobyli najwięcej głosów. Teraz każdemu okręgowi wyborczemu przypadnie jeden mandat, a zdobędzie go kandydat, który otrzyma największe poparcie wyborców. Sytuacja wydaje się o wiele prostsza i czytelna.
SPRAWDZONE ROZWIĄZANIE
Przyjęte zmiany chwalą włodarze małych gmin, w których ordynacja większościowa obowiązuje od początku istnienia samorządów.
- W takim systemie przechodzą ludzie z największym poparciem, oni są ważniejsi niż partie – mówi Józef Zapert, wójt gminy Rozogi.
- Wyborcy mają realny wpływ na wybór swoich reprezentantów – dodaje Grzegorz Zapadka, wójt gminy Wielbark.
Same plusy dostrzega też wójt gminy Szczytno Sławomir Wojciechowski: - Ludzie głosują na konkretną osobę, którą znają. Ten system wyborczy u nas się sprawdził – zapewnia. – Dzięki temu unikamy wielkiej polityki, zajmujemy się przyziemnymi sprawami, dotykającymi naszych mieszkańców – dodaje.
Burmistrz Szczytna Danuta Górska spodziewa się, że teraz także w działaniach Rady Miejskiej będzie mniej polityki.
- Ale czy aż tak wielkie to będzie miało znaczenie? - zastanawia się. Nie przewiduje więc rewolucji, chociaż przyznaje, że mieszkańcy będą mieli zdecydowanie większy wpływ na wybór radnego. To może też przyczynić się do wyższej frekwencji.
KROK W DOBRĄ STRONĘ
Co o pomyśle sądzą lokalni politycy?
Arkadiusz Niewiński, kandydat na burmistrza Szczytna z ramienia SLD w ostatnich wyborach, przyznaje, że jeszcze do niedawna był zdecydowanym przeciwnikiem JOW-ów.
- Ze względu na duże zagrożenie ze strony biznesu - tłumaczy. Z drugiej strony, jak zauważa, obecny system zbyt wiele spraw rozstrzyga na poziomie partyjnym.
- I tak źle, i tak niedobrze, ale z punktu widzenia obywatela lepsze są jednak JOW-y - podsumowuje.
Więcej entuzjazmu okazuje Henryk Żuchowski, szef Forum Samorządowego, były burmistrz Szczytna.
- Pozbędziemy się partyjniactwa, wybory będą w pełni obywatelskie, tak jak to było w pierwszej kadencji – mówi. - Dyscyplina partyjna już nie będzie tak groźna jak dziś. Na pewno radny wbrew swej woli już nie zagłosuje, bo będzie czuł się bardziej związany ze swoimi wyborcami, niż partią.
Jedynym, który sceptycznie podchodzi do zmian w ordynacji wyborczej jest Szczepan Olbryś, radny powiatowy PiS. – Będzie gorzej – zapowiada.
– Do samorządów wejdą teraz indywidualiści, a pracy drużynowej jaka jest w radzie, nie będzie to sprzyjać.
Z kolei wójt gminy Jedwabno Krzysztof Otulakowski i były burmistrz Szczytna Paweł Bielinowicz uważają, że prawdziwą rewolucję przyniosłoby dopiero wprowadzenie JOW-ów w wyborach do Sejmu. Mimo to ostatnie zmiany uznają za krok w dobrym kierunku.
- Głosowanie będzie czytelniejsze dla wyborcy, bo dostanie listę z kilkoma znaczącymi nazwiskami zamiast kilku płacht, zapełnionych nieznanymi kandydatami – mówi Paweł Bielinowicz.
Andrzej Olszewski/fot. A. Olszewski, archiwum