Wójtowi Grzegorzowi Zapadce nie udało się przeforsować projektu wprowadzenia na terenie gminy 30-procentowej stawki opłaty od wzrostu cen nieruchomości. Radni, którzy nie poparli projektu uchwały w tej sprawie twierdzą, że byłaby ona zbyt wysoka i niekorzystna dla drobnych właścicieli.

Kontrowersyjna opłata

PŁACIĆ CZY NIE PŁACIĆ

Opłatę adiacencką, według ustawy o gospodarce nieruchomościami uiszcza właściciel działki w dwóch przypadkach: jeśli wartość nieruchomości wzrosła w wyniku jej podziału, lub wyposażenia w podstawową infrastrukturę przy udziale środków gminnych lub pochodzących ze skarbu państwa. Może to być chociażby wybudowanie przez samorząd drogi, sieci kanalizacyjnej lub wodociągowej. Decyzję o nałożeniu opłaty podejmuje wójt lub burmistrz. Jej stawka może wynieść maksymalnie nawet 50 procent różnicy między nową i starą ceną danego terenu, a jej wysokość zatwierdza rada gminy stosowną uchwałą. Chociaż w świetle ustawy stosowanie opłaty jest obowiązkowe, nie wszystkie samorządy żądają od właścicieli jej płacenia.

SZOK CENOWY

Projekt uchwały, który trafił pod obrady Rady Gminy Wielbark, przewidywał wprowadzenie opłaty adiacenckiej w wysokości 30 procent wzrostu wartości działek. To, że akurat wielbarski samorząd zdecydował się wprowadzić takie rozwiązanie u siebie, nie dziwi. Gmina przeżywa ostatnio swoisty boom inwestycyjny, a ceny działek rosną w błyskawicznym tempie.

- W stosunku do ubiegłego roku w opinii rzeczoznawców nieruchomości na terenie naszej gminy podrożały średnio o 50 procent - informował radnych wójt Zapadka podczas sesji 30 listopada. Przykłady tego zjawiska można mnożyć. We wsi Wyżegi od czasu wybudowania za środki ze ZPORR nowej, asfaltowej drogi wartość działek budowlanych wzrosła trzykrotnie. Ceny nieruchomości rosną również w samym Wielbarku.

- Mamy tu sporo działek o powierzchni 20 arów, które były sprzedane jako pojedyncze. W wyniku ich podziału powstają dwie odrębne nieruchomości, na których można wybudować dwa budynki - wyjaśniał wójt. Jako przykład podał grunty na ulicy Polnej. Ich cena w ciągu roku skoczyła z 25 do 40 tysięcy złotych. Zdaniem wójta opłata adiacencka ukróciłaby również w znacznym stopniu proceder spekulacji gruntami.

- Wiele spośród nich zostało przed laty kupionych od skarbu państwa. Teraz, korzystając z dobrej koniunktury, wydziela się z nich kolejne działki. Można na tym dobrze zarobić - argumentował Grzegorz Zapadka. Przypomniał również o konsekwencjach, jakie rodzi zmiana planów zagospodarowania przestrzennego i przekwalifikowanie terenów rolnych na budowlane. Zdaniem wójta, wyznaczając nowe tereny pod zabudowę, gmina bierze na siebie zobowiązanie wyposażenia ich w niezbędną infrastrukturę. Opłata adiacencka miałaby częściowo rekompensować samorządowi związane z tym koszty.

TRZYDZIEŚCI PROCENT TO ZA DUŻO

Argumentacja wójta nie przekonała jednak wielbarskich radnych. Za przyjęciem uchwały nie zagłosował żaden z nich, a większość wstrzymała się od głosu. Według przedstawicieli rady, wprowadzenie opłaty w zaproponowanej wysokości uderzyłoby przede wszystkim w drobnych właścicieli.

- Jeśli ktoś kupił grunty od Agencji Nieruchomości Rolnych, to niech płaci. Ale jeśli ja podzielę swoją 20-arową działkę, żeby część przekazać synowi, to ta opłata jest dla mnie za wysoka - uważa radny Stanisław Olender. Dodaje, że wprowadzenie opłaty spowodowałoby jeszcze większy wzrost cen nieruchomości, co odstraszyłoby potencjalnych inwestorów. Taka sytuacja zdaniem radnego odniosłaby odwrotny skutek od zamierzonego: zamiast wzrostu wpływów do samorządowej kasy, znacznie by je uszczupliła.

Wójt Zapadka, mimo niekorzystnego wyniku głosowania, zapowiada, że będzie nadal obstawał przy konieczności wprowadzenia opłaty. Podkreśla, że odrzucenie uchwały przez radę oznacza mniejsze dochody w planowanym na przyszły rok budżecie i ograniczenie niektórych wydatków.

- Liczę, że jest to temat do powtórzenia i po przedyskutowaniu wszystkich „za” i „przeciw” jednak opłatę wprowadzimy - zaproponował wójt. Dobrą wolę deklarują również radni.

- Nie widzę nic złego we wprowadzeniu opłaty adiacenckiej, ale powinna być ona zdecydowanie niższa niż zaproponowane przez wójta 30 procent - mówi radny Olender.

Wojciech Kułakowski/Fot. A.Olszewski