Obecny czas jest przez koronawirusa szczególny – kryzysowy. To test prawdy, dojrzałości, powagi i odwagi dla nas, zwykłych obywateli, i dla pracowników służby zdrowia. Życie pokazuje, że wielu obywateli go nie zdało, niestety, z własnej woli.
Jakich reakcji można się spodziewać od lekarza po dyżurze, w czasie którego umarło wiele osób niezaszczepionych, a więc takich, które nie zastosowały się do zaleceń medycznych o konieczności szczepienia? Ja spodziewałbym się wypowiedzi jednoznacznej i dosadnej, i tak wypowiedział się nasz bohater. Pana Dominika Górskiego, lekarza z naszego szpitala spotkała fala hejtu za dosadne słownictwo o osobach unikających szczepień (patrz „KM” nr 48 z 2.12.2021).
Dosadne słownictwo, czyli mocne i stanowcze wynika z emocji. Pozwala na wyrażenie czegoś, co trudno wyrazić inaczej. Stąd moja tolerancja dla dosadnego słownictwa. Słownictwo dosadne nie ma sobie równych w wyrażeniu frustracji, czy gniewu. W pewnym sensie jest wyrazem bezsilności wobec zaistniałej sytuacji. Usprawiedliwiam bohatera mojej wypowiedzi i bardzo dobrze rozumiem jego postępowanie.
Pracownicy służby zdrowia w obecnych czasach to grupa dzielnych ludzi – herosów. Przyszło im się zmierzyć ze zjawiskiem wcześniej nieznanym. Test prawdy, dojrzałości, powagi i odwagi mają już pozytywnie zaliczony. Natomiast my, obywatele, nie zaliczyliśmy go pozytywnie, a świadczy o tym niski procent ludzi zaszczepionych. Szanuję odmienność innych, albowiem każdy ma prawo do decydowania o swoim życiu w taki sposób jaki zapragnie. Ale nie godzę się na narażanie mnie i moich bliskich na zakażenie przez niezaszczepionych. Jak ocenić zajmowanie łóżek szpitalnych przez niestosujących się do zaleceń medycznych? Czy jeżeli kolejny raz dostanę migotania i trzepotania przedsionków, to będzie dla mnie bezpieczne miejsce w szpitalu?
Panie Dominiku Górski - jestem z Panem! Życzę Panu i współpracownikom ze szpitala sił i wytrwałości.
Krzysztof Połukord