Prace nad ostateczną wersją Regionalnego Programu Operacyjnego przynoszą ciągłe zmiany. Niektóre z nich są brzemienne w skutki. Boleśnie przekonały się o tym władze powiatu, które po dwóch latach muszą aktualizować dokumentację techniczną na rozbudowę ZS nr 2. Broniąc się przed zarzutami o niegospodarność, urzędnicy starostwa tłumaczą, że zaskoczyła ich sytuacja.

Kosztowna poprawka

SALE BEZ DOFINANSOWANIA

Zespół Szkół nr 2 w Szczytnie to jedna z czterech placówek biorących udział w przedsięwzięciu „Budowa, rozbudowa i unowocześnienie bazy szkolnictwa zawodowego gastronomiczno-hotelarskiego z uwzględnieniem dostosowania do standardów unijnych”. Oprócz szczycieńskiego ZS nr 2 uczestniczą w nim szkoły z Olsztyna, Elbląga i Ełku. Projekt znajduje się na liście kluczowych inwestycji, jakie mają zostać zrealizowane w najbliższych latach w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego „Warmia i Mazury”. Jako taki nie musi więc brać udziału w zwykłej procedurze konkursowej. Do pozyskania środków wystarczy w tym przypadku przygotowanie zgodnej z wytycznymi Zarządu Województwa koncepcji rozbudowy szkoły oraz odpowiadającej jej dokumentacji technicznej. Z opracowaniem tej ostatniej szczycieńskie starostwo uporało się bardzo szybko - dokument światło dzienne ujrzał dwa lata temu. Jego wykonanie kosztowało ok. 150 tys. złotych. Wiele wskazuje jednak na to, że tempo przygotowywania planów okazało się zbyt duże - dokumentacja w swej pierwotnej postaci nie odpowiada wymogom stawianym w najnowszej wersji RPO, która nie zakłada dofinansowania budowy sal gimnastycznych. Z projektu automatycznie trzeba więc wykreślić halę sportową przy „dwójce”. Pozostała część, a więc rozbudowa i przygotowanie sal dydaktycznych do nauki zawodu i języków obcych pozostaje bez zmian.

LOT NA KSIĘŻYC

Aktualizacja dokumentacji będzie kosztować starostwo ponad 70 tys. złotych. Około 20 tysięcy z tej kwoty pochłonie zmiana planu zagospodarowania przestrzennego. Dokumentacja zostanie również poszerzona o inwentaryzację obiektu, której zabrakło w poprzedniej wersji. Zaktualizowane będą też kosztorysy. Starosta Jarosław Matłach tłumaczy, że o ostatnich zmianach w RPO dowiedział się dopiero w kwietniu, podczas wizyty w Szczytnie przedstawicieli samorządu wojewódzkiego. Wtedy usłyszał, że najprawdopodobniej nie będzie pieniędzy na budowę obiektów sportowych.

- W lipcu stwierdzono to już kategorycznie. Musieliśmy więc zmienić nasze plany. Niestety, w Polsce niczego nie można być teraz pewnym. My, jako samorządowcy, bardzo na tym cierpimy - żali się starosta. Nie brakuje jednak głosów, że opracowanie dokumentacji na rozbudowę „dwójki” z dwuletnim wyprzedzeniem było posunięciem zbyt lekkomyślnym.

- Skąd mamy mieć pewność, że po dwóch latach aktualizowana obecnie dokumentacja nie wyląduje w koszu? Planować można nawet lot na księżyc, ale trzeba mieć do tego odpowiednie środki - irytuje się radny Krzysztof Pawłowicz i dodaje, że o konieczności aktualizowania dokumentacji przesądziły nie tylko czynniki zewnętrzne, ale również liczne błędy, którymi była obarczona. Zarzuty radnego stanowczo odpiera skarbnik powiatu Henryk Samborski.

- To normalne, że takie dokumenty trzeba uaktualniać. Kosztorysy zmienia się co pół roku, a po dwóch latach cała dokumentacja traci ważność. Zmieniamy ją z przyczyn niezależnych od nas, a nie dlatego, że była pełna błędów - mówi skarbnik Samborski.

RYZYKOWNE PLANY

Rafał Wilczek, kierujący referatem Promocji i Projektów Europejskich w szczycieńskim UM uważa, że przygotowywanie się do dużych inwestycji zawsze obarczone jest ryzykiem.

- My zabezpieczamy się w ten sposób, że w przypadku dużych inwestycji zamiast całej dokumentacji robimy najpierw tylko studium albo wstępną koncepcję, ale w ten sposób można przegrać z czasem - mówi kierownik. Dodaje, że zdecydowanie bardziej korzystna jest sytuacja, w której dysponuje się pełną dokumentacją i jest się w każdej chwili przygotowanym do składania wniosków o dofinansowanie. Rafał Wilczek wspomina, że to, co przytrafiło się władzom powiatowym miało też miejsce w samorządzie miejskim, za rządów Henryka Żuchowskiego.

- Za 100 tys. zł opracowano dokumentację amfiteatru, który nigdy nie powstał - mówi Wilczek.

Wojciech Kułakowski