... z logo Krzysztofa Klenczona stanowi dla mnie niezwykłą pamiątkę z uczestnictwa w dniu 1 października 2005 r. w uroczystości nadania imienia słynnego muzyka Gimnazjum w Dźwierzutach. Jako wszędobylska grupa rowerowa zostaliśmy zaproszeni przez panią Agatę Lenkiewicz do udziału w pamiętnej uroczystości.
Wyposażyła nas w czarne koszulki i zaprosiła do Dźwierzut. Podróż rozpoczęliśmy od złożenia kwiatów i zapalenia znicza na grobie Krzysztofa Klenczona, i niesieni wiatrem pomknęliśmy dalej. Podczas przemierzania trasy stroje skrywaliśmy pod kurtkami, ale na inaugurującej uroczystość mszy w kościele zdjęliśmy wierzchnią ochronę, by godnie prezentować na piersiach wizerunek Muzyka, a na plecach logo „Kręciołów”.
Październikowe wnętrze świątyni tchnęło podniosłym nastrojem, ale też i adekwatnym do pogody chłodem. Wprawdzie pod odświętną koszulką miałam dodatkową ochronę, ale nic to nie dawało, ponieważ od łokcia aż po dłonie świeciłam golizną. Na dodatek niepotrzebnie zerknęłam na kolegę Bogdana i widząc jego nieosłonięte kolana i ręce poczułam dreszcze. Powaga chwili przywołała mnie do porządku, a widok czujnej, utrwalającej wszystko kamery sprawił, że poczułam miłe ciepełko. Po uroczystościach kościelnych został utworzony korowód, na którego czele jechał nasz „kręciołowy” peleton, oczywiście w pełnym dostojeństwa koszulkowym umundurowaniu. Nasze stroje wzbudzały podziw i zaciekawienie.
W tym dniu poznałam Alicję Klenczon, żonę zmarłego tragicznie muzyka, która zauroczona naszymi strojami też chciała taką koszulkę otrzymać. Niestety ja nie mogłam swojej oddać, bo nie miałam nic na zmianę, ale z pomocą pospieszyli koledzy i koszulka trafiła w ręce pani Alicji. Siostrę Krzysztofa Klenczona znałam wcześniej, ale było mi miło patrzeć jak podczas koncertu wywija marynarką. Bowiem koncert przygotowany przez uczniów pod kierownictwem pani dyrektor Haliny Lemańskiej i całego sztabu nauczycieli, to po prostu mistrzostwo świata – godne wywijania marynarą. Gdy uroczystość dobiegła końca szczęśliwi, rozpromienieni wskoczyliśmy na stalowe rumaki, by pomknąć do Szczytna. Nasze uczestnictwo w niezwykłej uroczystości zostało upamiętnione na zdjęciach, ale i w książce autorstwa Marka Szpejankowskiego noszącej tytuł: „Krzysztof Klenczon, polski John Lennon”. W tej niezwykle ciekawie wydanej pozycji na stronie 64. widnieje zdjęcie części grupy „Kręcioły” w towarzystwie Agaty Lenkiewicz. Czytamy tam też: Na uroczystość nadania szkole imienia artysty przyjechała jego najbliższa rodzina: żona Alicja, najstarsza córka Karolina, siostra Hanna oraz stryjeczny brat Jerzy. (...) Nadanie imienia miało miejsce 1.10.2005 r. W uroczystości wzięła udział m.in. grupa rowerowa „Krecioły”, występując w koszulkach z logo Krzysztofa Klenczona zasponsorowanych przez Agatę Lenkiewicz. (...)
Gdy odkryłam, że Krzysztof Klenczon w „Społem” był inwentaryzatorem, to mailowo zwróciłam się do pani Alicji Klenczon o zezwolenie na upublicznienie związanej z epizodem spółdzielczym dokumentacji pracowniczej jej męża. W swoim liście pisałam, że poznałyśmy się w pamiętnym dniu w Dźwierzutach. Wówczas pani Alicja, wyrażając zgodę na moją prośbę, napisała, że koszulkę nadal posiada i że jej zdaniem jest to najładniejsza wyprodukowana koszulka. Potwierdzam, że mimo upływu lat nadal w swoją wchodzę i za każdym razem, gdy w niej paraduję jest ona źródłem pożądania, bo wiele osób chciałoby ją posiadać. Cóż, są one unikatowe i wyjątkowe. Te unikatowe pamiątki, czyli koszulki, zdjęcia są nadal prezentowane na wystawie w Gabinecie Wspomnień poświęconej Krzysztofowi Klenczonowi. Tymi fotkami oraz dokumentami mogłam pochwalić się przed panią Agatą Lenkiewicz, która 21.04.2021 r. odwiedziła Gabinet Wspomnień, ubogacając muzeum fantastycznym latawcem, który osobiście zawiesiła oraz fotką wykorzystaną we wspomnianej książce Marka Szpejankowskiego. Skarbami pochwaliłam się też 20.08.2021 r. przed panią Hanną Klenczon i jej stryjecznym bratem Jerzym, którzy odwiedzili moje spółdzielcze muzeum. Pani Hania w dniu swojej wizyty w księdze wpisów napisała między innymi: Z wielkim zainteresowaniem zapoznałam się z pamiątkami związanymi z moim bratem. Nie ukrywam jest to dla mnie wielka niespodzianka. Korzystając z obecności siostry wykonawcy piosenki o małym misiu, który bał się iść do lasu, poprosiłam panią Hannę Klenczon, by dokonała uroczystego otwarcia minimuzeum zabawek: „Laleczki i przytulaneczki”. Ale o tym za tydzień.
Grażyna Saj-Klocek