Raz na sześć tygodni do stadniny w Koczku, do państwa Szymborskich przyjeżdża renomowany kowal z Kadyn. Józef Antczak uprawia swój zawód od 30 lat i teraz swoimi umiejętnościami dzieli się z młodszymi.

Kowal w Koczku

PRZEDSTAWICIEL GINĄCEGO ZAWODU

Józef Antczak z kowalstwem ma do czynienia już od wczesnego dzieciństwa. Zamiłowanie do niego przejął od ojca, który miał swój zakład. Wówczas zawód ten był bardzo popularny, jednak dziś, gdy konie zostały zastąpione samochodami, należy już do rzadko spotykanych. Ci, którzy wykonują ten fach, na brak pracy jednak nie narzekają. Pan Józef do swoich klientów dojeżdża nawet kilkaset kilometrów. Są nimi właściciele stadnin i gospodarstw agroturystycznych. Jego warsztat mieści się w niewielkim busie.

KOŃ LUSTREM WŁAŚCICIELA

- Profesja kowala to zajęcie wymagające wiedzy z zakresu psychologii, motoryki i anatomii konia - mówi pan Józef. Koń jest lustrem opiekuna, a dobry kowal widząc zwierzę od razu wie, jak ono jest traktowane. Sytuacje bezmyślnego znęcania się nad nimi nie należą wcale do rzadkości. Trudno się zatem dziwić, że mistrz kowalstwa ma w wielu przypadkach dużo lepsze zdanie o koniach niż ich właścicielach. Praca z końmi jest jego pasją. Korekcja kopyt i pozostałe prace przy jednym zwierzęciu zajmują mu około godziny. Podkowa, jak podkreśla, odgrywa bardzo ważną rolę w prawidłowym funkcjonowaniu konia, podobnie jak but u człowieka. Źle założona może być przyczyną okulawienia i wielu innych schorzeń, a kulejący koń zazwyczaj trafia do rzeźni. Państwo Szymborscy, którzy od 1992 roku współpracują z Józefem Antczakiem chwalą jego umiejętności.

- Zna na pamięć wszystkie kopyta moich koni i potrafi zrobić dla każdego inny rodzaj podkowy - mówi z uznaniem Joanna Szymborska.

NAUCZYCIEL KOWALSTWA

Józef Antczak od kilku lat jest prezesem Stowarzyszenia Podkuwaczy Polskich i ma uprawnienia do nauki zawodu. Od trzech lat prowadzi założoną przez siebie szkółkę kowalstwa. Podczas dziesięciomiesięcznych kursów ich uczestnicy uczą się zawodu, jeżdżąc m.in z panem Józefem do poszczególnych stadnin. Najwięcej wśród nich jest przyszłych weterynarzy, są też właściciele szkółek konnej nauki jazdy. W tym roku w gronie kursantów znalazła się pierwsza w historii szkółki

dziewczyna, Karina.

- Dodatkowe umiejętności na pewno mi się przydadzą w pracy z końmi – mówi. Po ukończeniu kursu, tak jak pozostali uczestnicy otrzyma świadectwo czeladnicze w zawodzie kowal ze specjalnością podkuwacza koni.

(kl)/fot. A. Olszewski