... w wielkanocnym prezencie podarowały „Kręcioły” Elżbiecie i Zdzisławowi Kobusom, właścicielom Gospodarstwa Agroturystycznego„Kamez” w Wawrochach.

Kozy...
Na zdjęciu z lewej kózki swoją „mamę” poznały i radośnie po rękach lizały. Z prawej – wielkanocna wizyta „Kręciołów” w Wawrochach

Ten upominek bardzo rozśmieszył i ucieszył sympatyków naszej rowerowej grupy. Pomysł na niecodzienny dar zrodził się, gdy pewna znajoma spytała mnie czy znam kogoś, kto chciałby kupić małe, ale odchowane kozy za 50 zł. Znałam, powiedziałam że ja je kupię i sprawię, że trafią w dobre ręce. Dobiłyśmy targu i ustaliłyśmy, że ja zorganizuję transport, a ona odpowiedni karton.

Z kierowcą nie miałam problemu - jedna z Kręciołek użyczyła auta i o umówionej porze podjechałyśmy po żywy prezent. Wstawiłyśmy na tylne siedzenie karton, z którego wystawały główki rozkosznych zwierzaków. Zajęłam miejsce obok pasażerek i ruszyłyśmy w trasę. Początkowo chętnie ze mną „rozmawiały”, wołając do mnie: „me, me” i skubały moją apaszkę. Mesia i Hesia, bo tak je ochrzciłam, zupełnie nie wykazywały niepokoju, nie próbowały też wydostać się z kartonu, a po chwili... usnęły. Siedziałam niczym trusia, bo niby ze Szczytna do Wawroch niedaleko, a pasażerki, choć dziwne, to ze spokojnych, w każdej chwili mogą zamienić w rozbrykane.

Mesia i Hesia do Wawroch przyjechały w kartonie

Na miejscu wytaszczyłyśmy karton, a rozbudzone kózki ciekawe wychyliły główki. Na szyjach wywiązałam im kokardy i podarowałam 26 marca 2006 r. w imieniu „Kręciołów” gospodarzom. Nie wiem, co te kózki sobie myślały, ale gdy stanęły na zielonej trawce, to ani myślały się ode mnie oddalać. Stały przytulone do mnie i mekały: „ma, ma”. Od razu zostałam okrzyknięta kozią mamą i gdy szłam – one za mną, gdy stawałam – one też. Cóż, pożegnałam kózki i obiecałam, że za kilka dni wszystkie „Kręcioły” przyjadą z wizytą.

Faktycznie w Wielkanocny poniedziałek cały peleton rowerzystów przyjechał oglądać Mesię i Hesię. Jednak one swoją „mamę” natychmiast poznały i radośnie po rękach lizały. Gościnni gospodarze przyjęli nas serdecznie. Zajadaliśmy się gotowanymi jajkami i bawiliśmy z kózkami.

Grażyna Saj-Klocek