Dla przeciętnego konsumenta pojęcia kredytu i pożyczki są tożsame. Po prostu uważa, że pożyczył od firmy kredytowej pewną sumę pieniędzy. Nic bardziej mylnego. Na szczęście przestały funkcjonować firmy oferujące kredyty w systemie argentyńskim, ale na rynku pojawiły się inne, często prowadzone przez te same podmioty. Wykorzystują one ufność kredytobiorców, a raczej pożyczkobiorców. Najczęściej dotyczy to osób o niskich zarobkach, niemających szans na otrzymanie kredytu bankowego lub nieterminowo wywiązujących się z wcześniejszych zobowiązań. W tej sytuacji konsumenci kierują swe kroki pod adres reklamy widzianej na słupie ogłoszeniowym, w prasie lub ulotkach. Zwykle konsument nie zdaje sobie sprawy, że trafia do firmy parakredytowej. Reklamują się one, że udzielają pożyczki bez zabezpieczeń, bez zbytnich formalności. Niskie dochody lub inne zadłużenia nie stanowią przeszkody. Instytucje parakredytowe to firmy udzielające pożyczek uregulowanych w kodeksie cywilnym. Kredyt może być udzielony jedynie przez bank w trybie prawa bankowego. Przedstawione do podpisu umowy pożyczki są nieczytelne i zagmatwane. Najczęściej klient ich nie czyta i daje wiarę ustnym zapewnieniom pracownika firmy pożyczkowej.
Najbardziej niebezpieczne dla konsumentów jest zamieszczanie w umowach proponowanych do wskazania przez nich, zabezpieczeń do umowy. Wymagania dotyczące zabezpieczenia są dość duże, np. hipoteka albo poręczenie wielu osób, przewłaszczenie na zabezpieczenia, weksel in blanco. Taki otwarty katalog zabezpieczeń stwarza możliwość, że proponowane przez konsumentów formy zabezpieczenia pożyczki nie zostają przez pożyczkodawcę zaakceptowane. W takiej sytuacji pożyczkodawca wzywa klienta do ustanowienia innych zabezpieczeń z katalogu. Duże wymagania - na przykład poręczenie przez trzy osoby lub konieczność posiadania nieruchomości w celu ustanowienia hipoteki sprawiają, że konsument nie może wywiązać się z warunków umowy. Klienci nie są informowani o prawie do odstąpienia od niej, nie otrzymują również wzoru takiego odstąpienia. Dopiero spokojne przeanalizowanie treści umowy przedstawia konieczność wnoszenia wysokich opłat związanych z ubezpieczeniem pożyczki lub opłat za obsługę zadłużenia. Klient po analizie warunków umowy postanawia od niej odstąpić i wtedy często dowiaduje się, że minął 10-dniowy termin na odstąpienie. W tej sytuacji zobowiązany jest do zapłacenia kary umownej, bądź dowiaduje się o utracie wpłaconej już opłaty przygotowawczej.
Agata Gołaszewska-Horak