Od wkroczenia czerwonoarmistów do Szczytna minęło prawie 60 lat i niektóre fakty związane z owym wydarzeniem do dziś wzbudzają emocje u wszystkich, których interesuje historia naszego miasta i regionu. Nie wszyscy jednak wiedzą, jak interesujące, a czasami wręcz sensacyjne sprawy wiążą się z położonym poza granicami naszego miasta tzw. Czerwonym Mostkiem.
Mieszkańcy naszego grodu, którzy niegdyś tłumnie ciągnęli tam, aby zażyć kąpieli nie zdawali nawet sobie sprawy, jakie kryje tajemnice dno akwenu. Ostatnio dzięki znanemu niemieckiemu miesięcznikowi, który w całości jest poświęcony historii II wojny światowej, udało mi się w części wyjaśnić tajemnice związane z tym miejscem. W jednym z ostatnich ubiegłorocznych numerów "Die geschichtliche Übersicht" natknąłem się na artykuł, w którym omawiano użycie "cudownej broni" przez Niemców w styczniu 1945 roku. Była tam również wzmianka o położonym nieopodal Ortelsburga (Szczytna) miejscu w Größ Schiemanen (Szymany), gdzie planowano ustawić wyrzutnie rakiet V-2. Należy tu wyjaśnić naszym Czytelnikom, że już w czasie wojny istniało nieopodal Szyman lotnisko niemieckie. W miesięczniku przedstawiono również zdjęcie, ukazujące wyrzutnie rakiet V-2 na tym lotnisku.
Już we wrześniu 1944 roku gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch twierdził, iż Rosjanie nigdy nie przekroczą granicy państwa, zapewniając przy tym, iż w każdej chwili gotów jest użyć "cudownej broni". O jaką broń mu chodziło? Zapewne o rakiety V-2.
W sierpniu 1943 roku alianci zbombardowali niemiecki ośrodek broni rakietowej w Peenemünde. Zniszczono większość wyrzutni pocisków V-2, poważnie uszkodzone zostały zakłady produkujące rakiety. Aby kontynuować doświadczenia z nową, groźną bronią, Niemcy zmuszeni zostali do utworzenia kilku mniejszych baz, znajdujących się poza zasięgiem bombowców startujących z lotnisk w Anglii. Jedna z nich powstała w lasach między Rucianem-Nidą a Szczytnem. Była to lokalizacja dobrze przemyślana, a przy tym bezpieczna. Przyszły poligon usytuowany został w pobliżu lotniska wojskowego w Szymanach. Wzdłuż asfaltowej szosy prowadzącej ze stacji kolejowej w Szczytnie do Szyman, zbudowano sześć kompleksów wojskowych, tzw. ringów, w których kwaterowało około 2 tys. żołnierzy. Okolice Szczytna wybrano ze względu na silny rejon umocnień, zwanych "Ortelsburger Waldstellung". Ponadto była to południowa granica Prus Wschodnich. Już latem 1944 roku niemieckie dowództwo postanowiło odnowić i wzmocnić pas obronnych konstrukcji wokół Prus Wschodnich. W "Ortelsburger Waldstellung", ze względów strategicznych wybudowano szereg nowych bunkrów, mających na celu obronę m.in. lotniska w Szymanach.
Rozległe kompleksy leśne okalające okolice Szczytna skutecznie maskowały instalowane na lotnisku w Szymanach wyrzutnie rakiet V-2. Prace rozpoczęto niemal bezpośrednio po zbombardowaniu Peenemünde - latem 1943 roku. Od stacji kolejowej w Szymanach wybudowano betonową szosę oraz bocznicę kolejową. Z robotników przymusowych, przywiezionych z Chorzel utworzono specjalną grupę tzw. Baudienstu, czyli polskiej przymusowej służby budowlanej. W listopadzie 1943 roku w budynku miejscowej szkoły osadzono załogę wojskową. Wokół lotniska rozmieszczono posterunki, a patrole SS zatrzymywały każdego, kto zbliżył się do zakazanej strefy. Dostępu do niej broniły też betonowe bunkry.
Jednakże ze względów bezpieczeństwa, głowice bojowe rakiet postanowiono przechowywać w zupełnie innym miejscu. Na lokalizację wybrano okolice dawnego młyna i miejsce nazwano "Die rote Stegbrücke" (w wolnym tłumaczeniu "Czerwony Mostek"). Wokół wykarczowano fragment lasu, wzniesiono baraki, garaże i bunkry dla ochrony. Jednocześnie, dla zamaskowania urządzeń, w ich pobliżu postawiono kilka wiejskich domów, wykonanych z dykty.
Latem 1944 roku bocznicą kolejową dostarczano do Szyman gotowe rakiety. Na lotnisku poddawano je próbom. Rakiety wystrzeliwane w Szymanach, kierowane były na poligon w okolicach Muszak, spadały jednak w różnych miejscach, niekiedy w samych Szymanach lub też w okolicach Wielbarka.
W połowie stycznia 1945 roku, gdy wiadomym się stało, że klęska Prus Wschodnich jest nieunikniona - postanowiono mimo wielu nieudanych prób wykorzystać "cudowną broń" Hitlera. Nie zdołano jednak dostarczyć głowic z bazy przy Czerwonym Mostku do Szyman. 16 stycznia 1945 roku dowódca Grupy Armii "Środek" generał pułkownik Reinhardt przekazał rozkaz dowódcy ochrony Czerwonego Mostku kapitanowi Wassermannowi, aby ten wysadził w powietrze kompleks budynków będących pod jego ochroną. Dzień później Szczytno zadrżało w posadach od silnej eksplozji. To kapitan Wassermann wykonał rozkaz.
Po latach niewiele materialnych śladów pozostało po tym epizodzie w historii "Cudownej broni" III Rzeszy. Okolice Czerwonego Mostka znów porasta las. Na jego skraju dostrzec można resztki murowanego posterunku niemieckiego. Gdzieniegdzie widnieją pozostałości okopów i fragmenty umocnień "Ortelsburger Waldstellung". Głowice bojowe rakiet V-2 najprawdopodobniej zostały pogrzebane pod betonowymi płytami, na które można było się natknąć podczas nurkowania w akwenie, w nie tak odległych czasach, gdy nadawał się on jeszcze do kąpieli.
Robert Arbatowski
2004.03.31