Powyższy tytuł powinienem zakończyć znakiem zapytania, ponieważ wątpię, czy w dzisiejszej rzeczywistości książka jest wciąż jeszcze podarunkiem mile widzianym. Pomijając czytelników leciwych, czyli w wieku zbliżonym do mojego, to kogo dzisiaj interesuje dobra beletrystyka?
Nawet wydawnictwa z kuchennymi przepisami cieszą się coraz mniejszą popularnością, bowiem większość gospodyń już nauczyła się posługiwać internetem, przynajmniej w zakresie znalezienia gastronomicznej receptury. Jako przykład dzisiejszej wiedzy o czytelnictwie opowiem prawdziwą historyjkę sprzed kilku miesięcy. Przesiadywałem wówczas na wieży ratuszowej, obsługując turystów. Kiedy nie było gości, czytałem książki. Pewnego dnia sympatyczna rodzina zastała mnie nad lekturą. Ojciec dwojga małych dzieciaków, pan w wieku około 35 lat, zauważył tytuł odkładanej książki. Akurat przeglądałem „Chłopów” Reymonta. - O - zdziwił się turysta. - Ja chyba kiedyś miałem to w szkole, ale nic nie pamiętam. A pan, to dużo czyta? - No czytam - odpowiedziałem. - Ile pan przeczytał książek w swoim życiu - spytał ojciec rodziny? - A jak pan sądzi? - z kolei ja zadałem pytanie. - No, na pewno ze sto - z szacunkiem odparł turysta.