Włodzimierz Budny musi przełknąć gorzką pigułkę. Najlepiej dotychczas zarabiający szef samorządu w powiecie otrzymał poważne ostrzeżenie od radnych, którzy niezadowoleni z jego pracy znacząco zredukowali mu zarobki.

Kubeł zimnej wody

BIEDNA GMINA DOBRZE PŁACI

Wynagrodzenie w wysokości 8 850 zł, ustalone przez radnych w grudniu ubiegłego roku sytuowało Włodzimierza Budnego na pierwszym miejscu najlepiej zarabiających samorządowców naszego powiatu i plasowało go pod tym względem w krajowej czołówce wójtów. Decyzja radnych wywołała niemałe zdziwienie, bo kierowana przez Budnego gmina

Jedwabno nie mogła się w ostatnich latach za bardzo czym pochwalić i należała do najsłabiej rozwijajacych się samorządów w województwie warmińsko-mazurskim.

- Wysokie zarobki miały być dla niego zachetą do pracy i wyrazem zaufania - tłumaczyła decyzję Rady Gminy jej przewodnicząca Maria Pyrzanowska, zapowiadając jednocześnie, że jeśli wójt nie spełni pokładanych w nim nadziei, radni zmniejszą mu pobory.

BLOKADA INFORMACJI

Na realizację tych zapowiedzi trzeba było czekać zaledwie pół roku. W porządku obrad ostatniej sesji Rady Gminy znalazł się punkt dotyczący weryfikacji wysokości wynagrodzenia wójta. Radni zgłosili wobec jego pracy szereg pretensji i zastrzeżeń. Głównie dotyczyły one braku inicjatywy i aktywności na forum społecznym.

- Żadne decyzje nie są konsultowane ze społeczeństwem – otworzyła listę zarzutów radna Wioletta Ważna. Wtórowała jej Elżbieta Miścierewicz-Otulakowska, zarzucając Włodzimierzowi Budnemu m.in. utrudnianie radnym dostępu do informacji i brak egzekwowania podstawowych obowiązków od pracowników.

- Jesteśmy świeżymi radnymi, dlatego zadajemy dużo pytań. Ale informacji albo nie dostajemy wcale, albo wprowadzają nas one w błąd. Nasza praca to ciągły tor przeszkód - narzekała radna.

Z kolei Szczepan Worobiej i Jerzy Pałasz mieli pretensje o kompletne ignorowanie przez włodarza gminy wielokrotnie ponawianych interpelacji radnych. Ton dyskusji próbowała łagodzić przewodnicząca Pyrzanowska, tłumacząc, że wymieniane przez radnych nieprawidłowości to wina nie tyle samego wójta, ile jego podwładnych, wobec których ten ostatni powinien wyciągnąć konsekwencje służbowe.

Ostatecznie pod głosowanie poddano dwa warianty nowych, obniżonych, poborów wójta. Pierwszy zakładał powrót do stanu poprzedzającego ostatnią podwyżkę. Drugi – bardziej radykalny - przewidywał zmniejszenie wynagrodzenia do wysokości 6 tys. 126 złotych brutto. Zwyciężyła druga wersja.

- Niech ta obniżka będzie kubłem zimnej wody, który sprawi, że wójt weźmie się do roboty i zechce rozmawiać z nami i społeczeństwem – skomentowała decyzję rady Elżbieta Miścierewicz-Otulakowska. Słowa radnej zostały przyjęte gromkimi brawami.

POD GÓRKĘ Z RADĄ

Włodzimierz Budny w tej części obrad nie uczestniczył. Powodem był zaplanowany wcześniej wyjazd na walne zebranie Związku Gmin Nadomulwiańskich. Całą sprawę uważa za intrygę kilku radnych.

- Już na początku kadencji zapowiedzieli mi, że mnie wykończą i to realizują. Obniżając pobory, chcieli mnie wyłącznie upokorzyć – interpretuje stanowisko rady wójt Budny. Dodaje, że radni wytrwale poszukują na niego „haka” i nie znajdując go, uciekają się do takich metod jak zmiana wysokości uposażenia. Odpiera również zarzut dotyczący dostępu do informacji w

urzędzie.

- Nie może być tak, że radny przychodzi do urzędu i wydaje dyspozycje pracownikowi. Ponieważ takie rzeczy miały miejsce, wprowadziłem zasadę, że od kontaktów z radą są wójt, sekretarz i skarbnik – wyjaśnia Włodzimierz Budny. Jednocześnie rozwiewa złudzenia opozycji, że mniejsze pobory skłonią go do zmiany stylu pracy.

- Będę nadal robił swoje, choć mam świadomość, że z tą radą nie będzie to łatwe. W poprzednich kadencjach sesje były krótsze, a wszelkie sporne kwestie rozstrzygaliśmy na komisjach. Teraz mamy do czynienia z koncertem życzeń – ubolewa wójt. Opozycyjni wobec niego radni zastrzegają jednak, że ich decyzja nie ma nic wspólnego z odwetem. Szczepan Worobiej wyraża nadzieję, że temat ponownego ustalenia wysokości wynagrodzenia wójta ponownie stanie na sesji za rok.

- Jeśli weźmie pod uwagę nasze zastrzeżenia, jego zarobki powinny wrócić do stanu dzisiejszego – zapowiada Worobiej.

Wojciech Kułakowski