Kwitnąca ulica

Całkiem niedawno na ul. Odrodzenia pojawiły się nowe kwietniki. Coś w rodzaju betonowych skrzyń z gotowym już kwieciem i charakterystycznymi wgłębieniami, pomalowanymi na buraczkowy kolor. Ładnie współgra to kolorystycznie z obrzeżami trotuaru, które są takiego samego koloru, a dodatkowo skrzynki ograniczają wjazd parkujących tu samochodów w głąb chodnika, przez co piesi mają większą swobodę ruchu - fot. 1. Gdy dodamy do tego znane już z ubiegłego roku piętrowe blaszane donice na kwiaty i skrzynki wiszące na barierkach oddzielających pasy ruchu, dostaniemy dość efektowny obraz ulicy Odrodzenia i dalej ul. Polskiej. Widać po prostu rękę gospodarza - fot. 2. A właśnie, że nie. Nie rękę gospodarza, a gospodyni! Dotąd od 1989 r. mieliśmy za burmistrzów samych mężczyzn. Trzeba im oddać sprawiedliwe, że to i owo zrobili, tu i tam coś zbudowali, ale za ich rządów nie widać było takiej troski o codzienny wygląd miasta, z

jaką mamy do czynienia teraz, a co jest ważne. Przecież po miejskich chodnikach przemieszczamy się codziennie, i to po wielokroć, no i od razu nastrój się poprawia, gdy wszystko dookoła kwitnie i ładnie wygląda.

TŁUMNY ZAKĄTEK

Coś nam aura ostatnio nie sprzyja, ciągle leje i leje, a jak pada, miejskie chodniki stają się puste. Jednak kiedy tylko wyjdzie słońce, zaraz pojawia się wielu ludzi, a najwięcej w nowym parku nad małym jeziorem. Tam też dokazuje sporo maluchów. Pod opieką dorosłych gromadnie okupują różne urządzenia do zabawy - zjeżdżalnię, piaskownicę oraz huśtawki i inne sprężynowe bujawki - fot. 3. Nieco starsi zasiadają natomiast na ławkach...

UPORCZYWE KAWKI

Kilka dni temu „Kurek” spacerował sobie nad małym jeziorem w niby w pogodny dzień, ale w ciągu kilku minut aura mocno się zmieniła i zaczął padać deszcz. Na szczęście nie była to ulewa, ot, taki kapuśniaczek, nieprzeszkadzający w spacerze. Wówczas zauważyliśmy dwie dziewczynki, których także nie wygonił z parku ów opad. Mimo chłodu, w najlepsze jadły sobie lody, i co zwróciło naszą uwagę - dość dziwnie siedziały na ławce - fot. 4.

- No, ale jak to tak, takie porządne i grzeczne dziewczynki, a zasiadacie na oparciu - zwróciliśmy im uwagę.

- Chowamy się przed deszczem - odparły, wyjaśniając, że im głębiej wtulają się pod koronę drzewa, tym mniej leci im za kołnierze z nieba. Jednak zasadniczy powód był inny - siedzisko ławki. Całe zapaćkane ptasimi, a konkretnie kawkowymi odchodami, których nie zdołał nawet zmyć ów siąpiący z nieba kapuśniaczek (prawa strona fot. 4).

Stąd pytanie - jak ma się to do zakupienia przez miasto specjalnego urządzenia BirdGard do płoszenia kawek?

Pisaliśmy o tym w kwietniu tego roku (KM nr 15/09) i jak wówczas władze miejskie zapewniały, owe zmyślne ustrojstwo, za bagatelka - 3000 zł, zaraz zawiśnie na parkowych drzewach. Wytwarzając głośne oraz przeraźliwe dźwięki, miało zmusić kawki do ucieczki, aby przestraszone do żywego już więcej tu nie powróciły, ergo nie narobiły na ławki. Tymczasem mamy czerwiec i nic. Kawki jak grasowały w nowym parku tak grasują nadal i mają się dobrze, zajadając się okruchami bułek, które przynoszą tu mieszkańcy miasta dokarmiający łabędzie - fot. 5.

Ostatecznie te kawki, jako żywy element przyrody, dają się jeszcze znieść w tym zielonym nadjeziornym zakątku. Gorzej jest z inną parkową zmorą - wandalami.

POŁAMANE DRZEWKA

Wzdłuż parkowych alejek jeszcze w zeszłym roku posadzono małe drzewka. Szczęśliwie przeżyły one zimę, ale padają oto teraz pod ręką wandali. Takie obrazki widzimy w parku od strony ul. Słowackiego oraz ul. Wyspiańskiego - fot. 6. Ktoś tam łamie drzewka uporczywie, bo jak widać na szczególe w czerwonym otoku (fot. 6), jedno z nich było już uprzednio złamane i owinięte taśmą, ale, niestety... drugiego złamania nie przeżyło i uschło. W dodatku, jak widać na zdjęciu, jakiś swawolnik, żeby nie nazwać go durniem, pędzi sobie motorkiem po alejce, za nic mając znaki stojące u wrót parku, a zakazujące poruszania się tutaj m. in. właśnie motorowerami.

Smutne to obrazki, na widok których ręce i nogi opadają, a rodzi się myśl, aby takiemu, owakiemu wandalowi, choć kary cielesne są u na zabronione, wrzepić we wiadome miejsce kilka rózg pozyskanych z tych połamanych drzewek. Może wówczas przeszłaby mu ochota na podobne czyny.

URWANE PORĘCZE

Dodatkową atrakcję w nadjeziornym parku stanowią mola, zwane gabionami - fot. 7, choć jak pisaliśmy wcześniej, gabion to tylko element tej budowli - skrzynka ze stalowej siatki wypełniona kamieniami, wzmacniająca całość konstrukcji. W małe jezioro wrzynają się trzy takie budowle, z pozoru wyglądające na niczego sobie. Ale tak nie jest, bo już z daleka widać, że na dwóch z nich metalowe poręcze są jakieś powykrzywiane.

Co się stało? Cóż, jakiś wandal uszkodził nitowane połączenie barierki ze specjalną podpórką i wyrwał także inne mocowania, gdzie stosunkowo cienka rurka łączyła poręcze z barierkami. Widać to na kolejnym zdjęciu - fot. 8. Nieuszkodzony pozostaje tylko molo-gabion stojący od strony ul. Konopnickiej. Nie tak dawno pisaliśmy, że jak zmienia się otoczenie, kiedy pięknieje, zmieniają się też w tym miejscu ludzkie zachowania. Gdy powstał park, mało już kto wrzuca butelki do jeziora, co kiedyś było nagminne. To prawda, jednak ciągle gdzieś tam jeszcze czają się wandale, dając, od czasu do czasu, znać o sobie durnymi czynami, które w ich oczach są wielkim dokonaniem, ale co to za wyczyn połamać małe drzewko albo wyrwać nity z poręczy...