Krótki mazurski sezon turystyczny co prawda jeszcze trwa, ale okres największego najazdu turystów Szczytno i okolice mają już za sobą. Mimo nie najlepszej pogody i wciąż jeszcze niewystarczającej reklamy na arenie ogólnopolskiej, ostatnie wakacje w opinii ludzi związanych z turystyką potwierdzają widoczny wzrost zainteresowania turystów powiatem szczycieńskim i jego walorami rekreacyjnymi.

Lato deszczowe, ale udane

GRUNT TO RENOMA

Tegoroczne lato pod względem pogody nie rozpieszczało turystów. Deszczowa i zimna pierwsza połowa lipca i nie najlepsza aura w sierpniu zdecydowanie nie sprzyjały wakacyjnym eskapadom. Jednak przedsiębiorcy branży turystycznej z powiatu szczycieńskiego nie narzekali na frekwencję w ośrodkach wypoczynkowych i gospodarstwach agroturystycznych. Precyzyjnych danych na temat liczby gości jeszcze nie ma, ale jedno jest pewne: zła pogoda nie odstraszyła osób spragnionych wypoczynku na łonie mazurskiej przyrody. Okres wakacyjny, który niedawno dobiegł końca nie był pod tym względem gorszy od poprzednich. Okazuje się bowiem, że powiat szczycieński ma swoich stałych bywalców, którzy miejsca na wakacje rezerwowali z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. To oni przede wszystkim sprawili, że ośrodki rekreacyjne nie świeciły pustkami.

Halina Messerschmidt, prowadząca ośrodek wypoczynkowy w Szczepankowie uważa, że narzekanie na pogodę to niewystarczający powód, żeby zrezygnować z wyprawy na Mazury.

- Nie było takiej sytuacji, żeby lało od rana do wieczora albo przez dwa dni z rzędu. Nasi goście nie są wybredni. Wielu z nich po prostu uważa mój ośrodek za najpiękniejsze miejsce na świecie. Wystarczy im cisza i spokój – mówi Halina Messerschmidt. Przyznaje jednak, że według jej szacunków, gdyby aura była lepsza, z jej oferty skorzystałoby około dziesięć procent więcej gości.

Dalecy od narzekania są również właściciele gospodarstw agroturystycznych. Małgorzata Nożyńska prowadząca gospodarstwo w Sasku Małym tłumaczy, że dla turysty zła pogoda może być co najwyżej pretekstem do wybrania się na samochodowy rekonesans po dalszej okolicy.

- Kiedy jest słonecznie i ciepło, naszym gościom wystarczy las, kajaki i rowery. Kiedy pogoda nie dopisuje, wyjeżdżają pozwiedzać bardziej odległe okolice. Jeśli ktoś ma dobry samochód, wycieczka do Kadzidłowa, Świętej Lipki czy Gietrzwałdu nie stanowi najmniejszego problemu – mówi Małgorzata Nożyńska.

Jadwiga i Antoni Świetlikowscy z Trelkówka potwierdzają, że specjalizacja i renoma gospodarstwa to najlepszy gwarant dobrej frekwencji nawet przy złej pogodzie.

- W okolicach Szczytna nie ma dużych kempingów ani bardzo uczęszczanych plaż, dlatego brak słońca nie stanowi przeszkody – mówi Antoni Świetlikowski. Kończący się właśnie sezon, zdaniem osób dobrze zorientowanych w lokalnej turystyce potwierdził, że rejon szczycieński staje się coraz popularniejszym miejscem letniego wypoczynku. Wanda Kwiatkowska, szefowa biura podróży „Mazur-Pol” uważa wręcz, że mamy do czynienia z najlepszym okresem od wielu lat.

- Wracamy do „świetnych” czasów. Z taką popularnością Szczytna i najbliższej okolicy nie mieliśmy do czynienia od schyłku lat 70. – cieszy się Wanda Kwiatkowska.

MIĘDZYNARODOWE TOWARZYSTWO

Liczne grono stałych bywalców to z pewnością pozytywne zjawisko dla branży turycznej okolic Szczytna. W lokalnej turystyce pojawiły się również zjawiska zupełnie nowe.

- Zaczęli do nas przyjeżdżać goście z Wielkiej Brytanii. W większości są to znajomi Polaków, którzy wyjechali na wyspy za pracą – mówi Arkadiusz Senderowski, pełniący obowiązki dyrektora Lokalnej Organizacji Turystycznej Powiatu Szczycieńskiego. „Umiędzynarodowienie” gości odwiedzających powiat latem zauważyła również Wanda Kwiatkowska.

- W naszych ośrodkach oprócz gości z południowych rejonów Polski zdarzali się również Francuzi, Holendrzy i Czesi – mówi szefowa „Mazur-Polu” i dodaje, że kolejnym zaobserwowanym przez nią pozytywnym trendem jest większa kultura turystów, zwłaszcza osób młodych, które na Mazurach szukają już nie tylko okazji do suto zakrapianych, plenerowych imprez, ale po prostu spokoju i wytchnienia po ciężkiej pracy.

Zdaniem Arkadiusza Senderowskiego, mimo rosnącego zainteresowania turystów, w dziedzinie promocji walorów krajoznawczych powiatu jest wciąż dużo do zrobienia. W roku bieżącym punkty informacji turystycznej działały nie tylko w Szczytnie, ale również w miejscowościach gminnych. Według szefa LOT-u cieszyły się sporym zainteresowaniem.

- Powinniśmy stawiać na turystykę aktywną, umożliwiającą przedłużenie sezonu o kilka miesięcy. Chcemy zabiegać o turystów bardziej wytrawnych, poszukujących nietypowych form wypoczynku – uważa Arkadiusz Senderowski. Kierowanej przez niego organizacji udało się w tym roku między innymi oznakować odcinek rzeki Omulew, od Jeziora Omulew w powiecie nidzickim do Wielbarka. Środki na ten cel pochodziły z Urzędu Marszałkowskiego. Spływy dziką i niezbyt jeszcze popularną wśród przybyszów z odleglejszych zakątków Polski rzeką to zdaniem Arkadiusza Senderowskiego dobry sposób na wzbogacenie oferty turystycznej powiatu.

- Kiedy prezentowaliśmy nasz powiat podczas targów w Warszawie, wiele osób pytało nas właśnie o Omulew. Zależy nam na pełnym oznakowaniu tego szlaku i wyposażeniu go w miejsca, gdzie kajakarze mogliby się zatrzymać, odpocząć – tłumaczy dyrektor LOT. Dodaje przy tym, że nie chciałby, żeby Omulew podzieliła losy oblężonej przez turystów i hałaśliwej Krutyni. Jako kolejne osiągnięcie organizacji podaje dokonaną w tym roku inwentaryzację szlaków turystycznych.

- W sumie mamy ich około 600 kilometrów. Zadaniem na przyszłość będzie jednolite ich oznakowanie i wydanie publikacji opisującej dokładnie każdy z nich – mówi Arkadiusz Senderowski.

JAK KONKUROWAĆ

Przy okazji podsumowań sezonu letniego powraca pytanie o konkurencyjność powiatu szczycieńskiego na tle innych rejonów Warmii i Mazur. Tradycyjnie utarty pogląd mówi, że stawanie w szranki z Mikołajkami, Mrągowem czy Giżyckiem jest z góry skazane na niepowodzenie. Arkadiusz Senderowski stanowczo sprzeciwia się takim opiniom.

- Boom na Wielkie Jeziora przeminął. Nasz powiat przestaje być terenem tranzytowym. Stopniowo będziemy wygrywać za sprawą położenia, tego, że leżymy najbliżej Warszawy – tłumaczy. Dodaje, że potrzebne są działania na rzecz „przytrzymania” turystów, takie jak chociażby większa liczba stadnin koni czy wypożyczalni rowerów. Jeśli to się powiedzie, Szczytno będzie mogło spokojnie konkurować z bardziej rozreklamowanymi miejscowościami.

- Sprawdza się również pomysł z wykorzystaniem wizerunku Krzysztofa Klenczona dla celów promocyjnych. Tego rodzaju nietypowe, charakterystyczne elementy przyciągają uwagę ludzi, zapadają w pamięć – uważa dyrektor LOT.

Więcej sceptycyzmu wykazuje Wanda Kwiatkowska, która zwraca uwagę, że na promocję turystyki należy przeznaczać znacznie większe sumy pieniędzy niż ma to miejsce obecnie. Według niej Szczytno długo jeszcze nie będzie miastem wabiącym rzesze turystów.

- Brakuje straganów, ogródków, lokali serwujących lokalne przysmaki. Jeziora w mieście są brudne, a na rynek – handlowe centrum miasta, trudno trafić – wylicza Kwiatkowska. Jej zdaniem do tego, aby efektywnie promować Szczytno i okolice potrzebne jest powstanie przynajmniej jednego dużego hotelu. Za świetne rozwiązanie szefowa „Mazur-Polu” uważa podnoszoną od wielu lat ideę połączenia szczycieńskich jezior z Saskiem Wielkim.

- Niestety wciąż się o tym tylko mówi – wzdycha Wanda Kwiatkowska.

Wojciech Kułakowski