Od dłuższego czasu na szosie Szczytno - Mrągowo (via Nowe Kiejkuty) trwają prace modernizacyjne, których efekt jest już dobrze widoczny, zwłaszcza na odcinku Szczytno - Lemany. Szosa z nową nawierzchnią oraz elegancko wymalowanymi pasami wygląda teraz przyzwoicie i nareszcie wizualnie pasuje do wybudowanego tam w zeszłym roku chodnika. Także nieźle prezentuje się pobocze z wcinającymi się w nie tu i ówdzie rozmaitymi zatoczkami parkingowymi dla aut, czy przystankowymi dla autobusów. Jako że roboty wciąż trwają, stoi tu wiele znaków. A to ograniczających prędkość, a to zakazujących wyprzedzania, wreszcie nakazujących ostrożność przed lokalnym zwężeniem jezdni, itp., itd. Oczywiście w całym tym bogactwie znaków nie mogło zabraknąć i tabliczek informujących o wjeździe na teren zabudowany, czy z nazwą wsi. Ale co to, czyżby znalazł się amator tychże, który uprowadził jedną z nich i wpakowawszy ją do swojego samochodu umykał w siną dal?

Lemany niskie

Tak można by mniemać oglądając zdjęcie - fot. 1 (szczegół w białym otoku). Hm, podejrzenie takie byłoby jednak przedwczesne, gdyż prawda wygląda zgoła inaczej.

Jak? Ano poczekajmy chwilkę aż samochód pojedzie dalej, a za nim, jadący jego tropami, mercedes. Kiedy to się stanie, przed naszymi oczami zarysuje się taki widok - fot. 2.

Oto i całe wyjaśnienie sprawy. Tablicę z nazwą miejscowości na remontowanej szosie ustawiono tak nisko, że znajduje się ona na wysokości szyb przeciętnego osobowego auta. Ba, nie jest to jakiś odosobniony przypadek, bo z drugiej strony wsi, od strony Kiejkut mamy podobny widok - fot. 3.

Zapytani przez nas w tej sprawie mieszkańcy nie czują się jednak wcale zdołowani i żartują, że teraz ich wieś powinna nazywać się Lemany Niskie.

Kuuupa śmieci

Choć lato jeszcze trwa, piękna i ciepła aura odeszła, niestety, nagle i niespodziewanie. Kiedy ten numer trafi do rąk Czytelników, na Mazurach ma być zaledwie 14o C!

Skoro tak, jeśli już koniec lata, to i wczasowicze masowo opuszczają swoje nadjeziorne dacze, robiąc posezonowe porządki. Przy okazji pozbywają się nie tylko śmieci, ale i wyeksploatowanych intensywnym letnim użytkowaniem sprzętów wypoczynkowo-rekreacyjnych, jak tapczany, czy leżaki. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, wszak po leniwym i bałaganiarskim lecie ład zapanować musi, gdyby nie sposób, w jaki turyści pozbywają się rozmaitych śmieci. No i w związku z tym na alarm biją mieszkańcy Marksewa. Tam, tuż pod granicą z gminą Dźwierzuty, ok. 50 metrów od brzegów jeziora funkcjonuje spory parking samochodowy, na którym oprócz ław i stołów, postawiono także wielki kontener na śmieci. Co zaś się wokół niego dzieje, przechodzi ludzkie wyobrażenie, zresztą popatrzcie Czytelnicy sami - fot. 4

Słowem - zgroza.

Przyczajka na złoczyńców

Kiedy fotografowaliśmy śmieciowisko, usłyszeliśmy warkot zbliżającego się auta, więc hyc! w krzaki i przyczajka gotowa. Ledwie zdążyliśmy się jako tako skryć, gdy na parking wolno

zajechał siwy polonez.

- Aha, zaraz nakryjemy sprawców - obudziła się w nas detektywistyczna żyłka.

I rzeczywiście z auta wysiadły dwie osoby, które targały wielki plastikowy worek. Ba, ku naszemu zdumieniu, był on całkiem pusty. Okazało się, że nie byli to ci, którzy podrzucają śmieci, a wprost przeciwnie, w pewnym sensie czyściciele. Owi osobnicy zaczęli bowiem penetrować śmieciowisko w poszukiwaniu co cenniejszych „kąsków”, które pakowali do wspomnianego wora. Dużym wzięciem cieszyły się puszki po piwie, makulatura i aluminiowe rurki od leżaków. Także inne, dające się jeszcze wykorzystać w gospodarstwie domowym elementy od porzuconych mebli.

Ciekawa inicjatywa

Tamże, czyli w Marksewie vel Marksobach (o czym za chwilę), jak w każdej innej wsi urzęduje sołtys. Często, jak uczy kurkowe doświadczenie, kiedy nie zna się dobrze danej miejscowości, są kłopoty z trafieniem do domostwa tej osoby. Tymczasem w Marksewie - nie. Zaraz za sklepem, czyli centralnym punktem wsi, szosa Szczytno - Mrągowo krzyżuje się z wiejską uliczką, gdzie oprócz aparatu telefonicznego, stoi jeszcze i coś takiego - fot. 5.

Taki „sołtysowskaz” godny jest polecenia innym wsiom. Z tą jednak uwagą, że gdy dojdzie do jego ustawienia, należałoby postarać się o wypełnienie pustego pola przeznaczonego pod numer telefonu.

PS.

Marksewo to miejscowość dość ciekawa, ponieważ z niewiadomego powodu, w czasach PRL-u zmieniła nazwę. Dawniej były to Marksoby - podaje Wikipedia - i nawet w nowo wydawanych mapach oraz publikacjach można spotkać tę nazwę. Obok miejscowości znajduje się jezioro Marksewo, które także dawniej nazywało się Marksoby. Teraz w języku potocznym miano Marksewo zazwyczaj używane jest odnośnie wsi, a Marksoby odnośnie jeziora.

Wojaże z "Kurkiem"

U schyłku tego lata nasz dobry znajomy Zbigniew Dobkowski wojażował po San Marino i północnych stronach Włoch, głównie po Wenecji. Pojechał tam w towarzystwie Artura Trochimowicza, z którym sprawowali opiekę nad kilkunastoosobową grupką młodzieży z różnych stron Polski.

- Wenecja jest przepiękna - skonstatował po powrocie.

- Nie ma tu samochodów, ani autobusów, a cały transport odbywa się drogą wodną lub pieszo.

Najbardziej zachwyciła go najstarsza część miasta z ogromną Bazyliką św. Marka, która stoi na placu imienia tego świętego, no i wiadomo, gondole. Główny środek transportu po weneckich ulicach, z którymi nie ma kłopotu jeśli chodzi o ich nawierzchnię, gdyż są to wodne kanały - fot. 6.

Choć pobyt na obczyźnie nie trwał długo, by zdusić w sobie tęsknotę za krajem, Zbyszek od czasu do czasu zagłębiał się w lekturze „Kurka”, którego nie omieszkał zabrać ze sobą do Wenecji - fot. 7.