Kolejne spięcie na linii Bernard Mius – Lucyna Kobylińska. Tym razem starcie pomiędzy byłą burmistrz a jej następcą miało miejsce podczas ostatniej w tej kadencji sesji pasymskiej rady. Poszło m.in. o inwestycje drogowe na terenie gminy oraz sprawę lustracyjną Miusa.
BYŁA BURMISTRZ O DROGACH
Po raz ostatni w tej kadencji pasymscy radni obradowali w środę 10 listopada. Dość nieoczekiwanie na sesji zjawiła się była burmistrz, a obecnie radna powiatowa Lucyna Kobylińska. Zabierając głos w „sprawach różnych”, złożyła obszerne oświadczenie krytykujące burmistrza Bernarda Miusa. Dzień wcześniej podobne wystąpienie wygłosiła podczas sesji Rady Powiatu. Odnosząc się do realizowanych w ciągu minionych czterech lat na terenie gminy inwestycji drogowych podkreślała, że są one w głównej mierze jej zasługą. Jako przykład podała m. in. drogę w Elganowie oraz będący w fatalnym stanie odcinek Michałki – Krzywonoga.
- Moje starania jako radnej powiatowej zakończyły się owocnym rozwiązaniem tego problemu – mówiła Lucyna Kobylińska. Przypominała, że jeszcze jako burmistrz Pasymia mocno zabiegała o przebudowę ulic Dworcowej, Pocztowej i Kościuszki i za jej kadencji wykonano dokumentację tego zadania.
- Dzięki temu dziś możemy się radować estetycznym wyglądem tych ulic – podkreślała. Do listy swoich zasług dorzuciła jeszcze wykonanie dokumentacji na wszystkie ulice w Pasymiu, co, według niej, umożliwiło ubieganie się o środki pozabudżetowe na ich remonty. Przy okazji zarzuciła Bernardowi Miusowi, że dezinformuje i wprowadza w błąd opinię publiczną, przypisując sobie jej osiągnięcia i wymieniając w folderze podsumowującym kadencję jako własne dokonania.
MIUS: ROBI PANI WIEC
Wystąpienie Kobylińskiej próbował przerwać przewodniczący rady Ryszard Żuk. Była burmistrz nie miała jednak zamiaru kończyć. Kontynuowała, coraz mocniej atakując swojego konkurenta w walce o burmistrzowski fotel. Poinformowała radych, że 22 października Sąd Apelacyjny w Olsztynie zasądził na jej rzecz 15 tys. zł odszkodowania za dyskryminację i mobbing, jakim miała być poddawana jako podwładna Miusa, pracując w Urzędzie Miasta i Gminy Pasym. Wyraziła przy tym nadzieję, że pieniądze te pochodzić będą z własnej kieszeni burmistrza. Odniosła się także do jego sprawy lustracyjnej. Za obraźliwe uznała sugestie Miusa oraz osób z jego otoczenia, jakoby to ona miała wywołać ten temat.
- Nie poniżyłabym się nigdy do tego, aby wyciągać coś takiego do walki politycznej – mówiła Kobylińska, dając przy okazji do zrozumienia, że widziała w IPN-ie teczkę z oświadczeniem burmistrza. Tego było już dla Miusa za wiele.
- Opowiada pani bzdury. Jeszcze się taki burmistrz nie urodził, żeby naraz zrobił wszystkie ulice – mówił. Według niego środki na dokumentacje pasymskich ulic wykonane za czasów Kobylińskiej w połowie się zmarnowały, bo opracowania te straciły ważność. Stwierdził również, że lustracja jest wyłącznie jego sprawą.
- Przyszła tu pani wiec robić. Pani działała na szkodę gminy – zwracał się do swojej konkurentki Mius, dziwiąc się, że wcześniej jako radna powiatowa nie uczestniczyła w pasymskich sesjach.
ZACZYNALIŚMY OD ZERA
Podsumowując upływającą kadencję, burmistrz Mius konfrontował ją z dokonaniami Kobylińskiej.
- Zaczynaliśmy prawie od zera – mówił, dodając, że jednym z głównych zamierzeń jego i radnych było „pobudzenie gminy z letargu w zakresie inwestycji”. Zamysł ten, według burmistrza, udało się wcielić w życie, bo w ciągu ostatnich czterech lat wartość zrealizowanych zadań sięgnęła 16,5 mln złotych. Na koniec życzył wszystkim radnym obecnej kadencji, aby zostali ponownie wybrani.
- Byłoby dla mnie wielką satysfakcją, abyście znaleźli się tu w komplecie, aby społeczeństwo obdarzyło was głosem łącznie ze mną, bo beze mnie nie moglibyście pracować– stwierdził z właściwą sobie skromnością Mius.
(ew)/fot. E. Kułakowska x2