Na początku września Andrzej Grzywacz stracił słuch w prawym uchu. Trafił do szpitala w Szczytnie, gdzie po kilkudniowym pobycie otrzymał zalecenie pilnej konsultacji laryngologicznej. By ją uzyskać, udał się do przychodni Elmed. Tam jednak spotkał go srogi zawód, bo lekarka, która akurat przyjmowała tego dnia, odmówiła mu badania, tłumacząc się nadmiarem pacjentów. - Przez zwłokę w konsultacji mam mniejsze szanse na całkowite wyleczenie – mówi z goryczą Andrzej Grzywacz.
NADLICZBOWY PACJENT
Wszystko zaczęło się 9 września. Około godziny 6.00 pogotowie ratunkowe zabrało Andrzeja Grzywacza do szpitala w Szczytnie. Mężczyzna miał zawroty głowy, wymiotował i całkowicie stracił słuch w prawym uchu. Trafił na oddział wewnętrzny, gdzie przebywał pięć dni. W trakcie pobytu został zbadany przez neurologa. Ten stwierdził jednak, że w przypadku pacjenta konieczna jest pilna konsultacja laryngologiczna. Ponieważ szczycieński szpital nie mógł jej zapewnić, chorego wypisano. - Nie do końca zrozumiały jest dla mnie fakt braku konsultacji specjalistycznej w szpitalu, zwłaszcza w sytuacji, gdy takie badanie stanowi podstawę do prowadzenia dalszego leczenia – dziwi się pan Andrzej. Dzień po wyjściu ze szpitala udał się do przychodni Elmed na ul. Gnieźnieńskiej, gdzie od 8.00 do 14.00 przyjmowała lekarz laryngolog. Pan Andrzej zabrał ze sobą wszystkie wymagane dokumenty, łącznie ze skierowaniem na konsultację z adnotacją „pilne”. W gabinecie zjawił się zanim doktor zaczęła przyjmować zarejestrowanych na ten dzień pacjentów. Opowiedział co mu dolega i dlaczego został skierowany. Zamiast badania, spotkał go jednak srogi zawód.
- W odpowiedzi usłyszałem, że pani doktor ma zapisanych 38 lub 39 pacjentów oraz że najprawdopodobniej przyjmie jeszcze 2 lub 3 niezarejestrowanych i w związku z tym limit przyjęć na ten dzień ma wyczerpany – relacjonuje pan Andrzej.
- Nieważne były moja choroba i jej objawy ani fakt przebywania w szpitalu i ostre dolegliwości – nie kryje rozgoryczenia. Lekarka nie przeczytała nawet wypisu, w którym jednym z zaleceń była natychmiastowa konsultacja laryngologiczna. Na zakończenie poradziła tylko, aby poszukał sobie szpitala lub przychodni, w której mu pomogą.
SZKODLIWA ZWŁOKA
Andrzej Grzywacz taką postawą jest oburzony. Jego zdaniem zwłoka w konsultacji mocno mu zaszkodziła.
- W moim przypadku bardzo dużą rolę odgrywał czas. Im szybciej zostałbym poddany specjalistycznemu leczeniu, tym większa byłaby szansa na odzyskanie słuchu. O tym pani doktor powinna wiedzieć. Pomoc otrzymał dopiero w przychodni na Kościuszki, gdzie przyjęła go doktor Lejmanowicz. Pacjent dostał od niej skierowanie do szpitala w Olsztynie na oddział laryngologiczny. Obecnie jest w okresie rekonwalescencji, ale wciąż nie wiadomo, czy całkowicie odzyska słuch.
- Gdybym trafił na oddział laryngologiczny w ciągu pierwszych 48 godzin, szansa na powrót do pełni zdrowia byłaby bardzo duża – uważa.
WIĘCEJ DO NICH NIE PÓJDĘ
O ustosunkowanie się do zarzutów pacjenta poprosiliśmy kierownika przychodni Elmed, doktora Krzysztofa Bączka. W odpowiedzi przysłał nam maila, w którym przeprasza za zaistniałą sytuację i zapewnia, że dołoży wszelkich starań, aby w przyszłości podobne przypadki nie miały miejsca. Z kolei o to, dlaczego pacjent nie otrzymał konsultacji w szczycieńskim szpitalu, zapytaliśmy jego dyrektora, Marka Michniewicza. Jak wyjaśnia, nie ma takiej możliwości, ponieważ w placówce nie funkcjonuje oddział laryngologiczny.
- Szpital leczy tylko osoby wymagające hospitalizacji. Pozostałymi przypadkami zajmują się poradnie specjalistyczne oraz lekarze rodzinni. Takie zasady wyznaczył NFZ i gdybyśmy je łamali, groziłaby nam kara – wyjaśnia Marek Michniewicz. Tymczasem przeprosiny szefa Elmedu zupełnie nie satysfakcjonują pana Andrzeja.
- Widać, że nie mają nic na swoją obronę. A taka sytuacja, przynajmniej w moim przypadku, na pewno się już nie powtórzy, bo już więcej do tej przychodni nie pójdę – mówi, dodając, że po tym, co go spotkało, przepisał się do innego zakładu opieki zdrowotnej.
Ewa Kułakowska/fot. E. Kułakowska