Wyremontowane w ubiegłym roku na potrzeby Domu Pomocy Społecznej w Spychowie pomieszczenia piekarni wciąż nie są zamieszkane przez pensjonariuszy, bo obiekt po adaptacji nie spełnia norm przeciwpożarowych i sanitarnych. Władze powiatu za ten stan rzeczy obwiniają byłego dyrektora DPS-u Henryka Wilgę. Ten z kolei odbija piłeczkę twierdząc, że działał zgodnie z wolą swoich przełożonych. Sprawę bada już prokuratura, a z powodu zamieszania cała inwestycja w Spychowie mająca na celu powstanie samodzielnego domu pomocy, stoi w miejscu.
BŁĄD NA BŁĘDZIE
Plany utworzenia w Spychowie, na bazie istniejącej już filii, samodzielnego Domu Pomocy Społecznej zrodziły się jeszcze w poprzedniej kadencji władz powiatu. Wtedy też podjęto pierwsze działania zamierzające do realizacji inwestycji, która w założeniu miała na celu m.in. zapewnić co najmniej 70 miejsc pensjonariuszom i dać zatrudnienie około 40 mieszkańcom gminy Świętajno. Z myślą o rozbudowie placówki, powiat otrzymał nieodpłatnie dwie sąsiadujące z filią działki od świętajeńskiego samorządu oraz nabył od prywatnego właściciela teren, na którym stoi budynek piekarni. Na kupno oraz niezbędną dokumentację wydano ok. 700 tys. złotych. Plany przewidywały nadbudowę poddasza użytkowego nad istniejącym już budynkiem oraz dobudowę do niego nowego skrzydła. Pomieszczenia piekarni w początkowych założeniach miały służyć celom administracyjnym i gospodarczym. Zadanie przygotowania koncepcji powstania domu pomocy powierzono ówczesnemu dyrektorowi DPS-u w Szczytnie, Henrykowi Wildze. W 2010 roku w budynku piekarni przeprowadzono remont, dzięki któremu w pokojach na górze mieliby zamieszkać pensjonariusze. Prace budowlane pochłonęły ponad 50 tys. zł, drugie tyle kosztowało wyposażenie. Problem w tym, że do dziś pomieszczenia te nie służą mieszkańcom domu pomocy. Po kontrolach przeprowadzonych przez straż pożarną i sanepid okazało się, że nie nadają się one do zamieszkania, bo sposób ich adaptacji rażąco narusza obowiązujące przepisy. Projekt remontu nie został uzgodniony z rzeczoznawcą ds. zabezpieczeń przeciwpożarowych, choć, ze względu na kategorię zagrożenia ludzi, powinien być. Kontrola straży wykazała również, wśród długiej listy uchybień, że na pierwszej kondygnacji obiektu, gdzie wciąż funkcjonuje zakład cukierniczy, znajduje się niewydzielone pożarowo pomieszczenie kotłowni olejowej oraz magazyn oleju opałowego. Ponadto kondygnacja, na której mieszczą się pokoje, nie stanowi oddzielnej strefy pożarowej, a oddzielający ją od cukierni strop wykonany z drewna nie ma odpowiedniej odporności ogniowej. Zastrzeżenia budzi także brak instalacji hydrantowej, odgromowej i awaryjnego oświetlenia ewakuacyjnego. Z kolei sanepid stwierdził m.in., że pomieszczenia przeznaczone na pobyt w nich ludzi są zbyt niskie, w budynku nie ma windy dla osób niepełnosprawnych i brak w nim wentylacji. Sprawa wyszła na jaw dopiero wtedy, kiedy Henryk Wilga został zwolniony z funkcji dyrektora DPS-u, a jego miejsce zajęła Jolanta Dunaj.
DLACZEGO NIC NIE ROBIĄ?
Starosta Jarosław Matłach nie ma wątpliwości, że winę za zmarnotrawienie 100 tys. zł na adaptację pomieszczeń piekarni ponosi Wilga.
– To on wpadł na pomysł, by urządzić tam pokoje, choć tak naprawdę miał to być obiekt administracyjny, stanowiący ostatni etap inwestycji – mówi starosta. Dodaje, że dyrektor rażąco naruszył przepisy, choćby przez to, że nie uzgodnił projektu z rzeczoznawcą ds. przeciwpożarowych.
Tymczasem Wilga broni się tłumacząc, że wszystko robił za wiedzą i akceptacją swoich przełożonych.
– To Zarząd Powiatu i radni podejmowali decyzje. Ja miałem je tylko wykonać – odpowiada na zarzuty starosty. Zapewnia, że wszystkie swoje działania konsultował z władzami powiatu. Według niego adaptacja piekarni została przeprowadzona „zgodnie ze sztuką budowlaną”, a istniejące uchybienia dałoby się wyeliminować. Jako „skrajnie nieodpowiedzialne” ocenia wypowiedzi swojej następczyni o tym, że pomieszczenia piekarni do niczego się nie nadają.
– W ten sposób podważa ona decyzje przełożonych, którzy zakupili tę nieruchomość – twierdzi Wilga. Dodaje, że przed kupnem budynku władze powiatu powinny zrobić rozeznanie, czy się on nadaje czy nie.
Zdziwiony sposobem prowadzenia inwestycji w Spychowie jest były skarbnik powiatu Henryk Samborski.
– W budżecie na bieżący rok zaplanowano na ten cel 2 mln zł, z czego połowę powiat miał pozyskać. Dlaczego przestano realizować to zadanie? - zastanawia się Samborski. Pojawiają się także głosy, że za błędy popełnione przy realizacji inwestycji odpowiada nie tylko Wilga.
– Gdzie był w tym wszystkim starosta, gdzie zarząd? Jeśli projekt wykonano nie tak, to przecież można go było poprawić – uważa proszący o zachowanie anonimowość samorządowiec.
TAKI DOŚWIADCZONY DYREKTOR ...
Starosta odpiera te zarzuty. Przypomina, że to dyrektor, mając w trwałym zarządzie placówkę, odpowiada za to, co się w niej dzieje. Broni też decyzji o zakupie piekarni wraz z działką.
– Bez tego rozbudowa domu pomocy nie byłaby możliwa – mówi. Dodaje, że gdyby o nieprawidłowościach w Spychowie było wiadomo wcześniej, Zarząd Powiatu zwolniłby Wilgę szybciej, właśnie za to.
– Nie pomyślałem jednak, że tak doświadczony dyrektor, przy realizacji inwestycji popełni tak rażące błędy i naruszy prawo.
Obecnie sprawę bada szczycieńska prokuratura. Tymczasem wicestarosta Sylwia Jaskulska uspokaja, że dom pomocy w Spychowie powstanie. Jest już gotowa dokumentacja oraz wydane pozwolenie na budowę.
– Jeśli tylko ruszą programy umożliwiające ubieganie się o środki zewnętrzne, na pewno o nie wystąpimy – zapewnia. Zadanie, według władz powiatu, ma być zakończone do 2014 roku.
Ewa Kułakowska