Szanowny
Panie Redaktorze!
Korzystając z prawa do przedstawienia swojego stanowiska na łamach „Kurka Mazurskiego”, prosiłbym o wydrukowanie mojej odpowiedzi, będącej reakcją na tekst Pańskiego autorstwa zatytułowany „Rektor z podejrzeniami” (KM 6 (754) z 11 lutego 2009).
Chciałbym najpierw odnieść się do tytułu Pańskiego artykułu. Jako dziennikarz wie Pan doskonale, że tytuł ma szczególną nośność komunikacyjną i niektórzy czytelnicy ograniczają swoją aktywność poznawczą wyłącznie do tej części tekstu, nie zagłębiając się w następującą po nim materię. Tym bardziej więc należy ważyć każde słowo w projektowanym tytule, by zachować się profesjonalnie i rzetelnie. Pan, jak widzę, zapomniał o tej zasadniczej regule, sugerując czytelnikom „Kurka Mazurskiego”, że otoczyły mnie podejrzenia. Chciałbym zatem zaprotestować i powiedzieć, że ja, komendant-rektor Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, czyli Arkadiusz Letkiewicz, nie jestem magnificencją z podejrzeniami. Nie postawiono mi bowiem absolutnie żadnych zarzutów, więc wobec prawa nie jestem o nic podejrzany, a to, że toczy się postępowanie w określonej sprawie, w której wymienia się także moje nazwisko obok wielu innych, nie znaczy jeszcze wcale, że toczy się ono przeciwko mnie. Sam Pan wie najlepiej, że w kraju toczy się bardzo wiele postępowań i to w znacznie poważniejszych niż analizowana sprawa, i dopóki konkretnej osobie nie postawi się określonych zarzutów, jest ona niewinna. Dlatego dziwię się Panu, że osoba o tak ogromnym doświadczeniu redaktorskim popełnia kardynalny błąd rzeczowy już na samym początku swojej miejscami zmanipulowanej wypowiedzi, a nawet dwa błędy, ponieważ formalnie piastuję stanowisko komendanta-rektora, a nie rektora. Czyżby zatem informował Pan czytelnika, że chodzi o kogoś innego?
Jeśli chodzi o sprawę projektu badawczego, o którym Pan wspomina, to jestem przekonany, że nie jest Pan osobą właściwą, by rozstrzygać, czy przedsięwzięcie finansowane przez Komitet Badań Naukowych było udane lub nie. Ocena merytoryczna projektu należała do KBN, a ten, z tego, co mi wiadomo, nigdy nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń, także co do sposobu rozliczenia środków finansowych przeznaczonych na przeprowadzenie badań. Wyjazdy służbowe zarówno krajowe, jak i zagraniczne wynikały z harmonogramu badań i przynosiły określone rezultaty w postaci chociażby stworzenia konsorcjum międzynarodowego a także doświadczeń teoretycznych oraz praktycznych. Udział w projekcie osób spoza WSPol., firm z Warszawy i Poznania, był czymś naturalnym i wcale nie oznaczał, że korzystano z ich usług, by ratować własną skórę lub by nie obnażać swojej rażącej niekompetencji. Pisząc o tych sprawach nie zadbał Pan ponownie o dziennikarską rzetelność. Dlaczego na przykład nie podał Pan, ilu zaledwie punktów zabrakło naszemu projektowi, by zakwalifikować się do dalszej realizacji?
Zdecydowanie odcinam się od wszelkich „wewnętrznych spekulacji”, o których dowiaduję się z Pańskiego materiału. Opieranie swoich sądów wyłącznie na podstawie rozmów z tendencyjnie dobranymi anonimowymi informatorami, niezbyt dobrze świadczy o warsztacie dziennikarza. Gdzie się podział zawodowy obowiązek dążenia do ustalenia prawdy obiektywnej? Nie od dzisiaj wiadomo, że prawie wszyscy ludzie mają swoich nieprzyjaciół, albo zajadłych wrogów, zwłaszcza ci, którzy piastują wysokie urzędy. I wiadomo, że zawsze znajdzie się ktoś, kto z niskich pobudek jest gotów oczernić drugiego człowieka dla własnej, równie niskiej satysfakcji.
Horacy twierdził, że „Słowo wypowiedziane wyfruwa i nie wraca”. Nie chciałbym, aby maksyma ta miała zastosowanie w sprawie, o której piszę. Mam nadzieję, że przez zaprezentowanie swojego stanowiska spowoduję przynajmniej częściowe zawrócenie krzywdzącej mnie opinii i zachęcę Pana Redaktora do znacznie większej staranności, jeśli kiedykolwiek w przyszłości będzie Pan informować czytelników „Kurka Mazurskiego” o tym, co się dzieje w naszej lokalnej rzeczywistości. Pismo bowiem potrafi się jednak rumienić tak samo, jak jego Autor.
Arkadiusz Letkiewicz
OD AUTORA
Czytelnikom należy się wyjaśnienie. Otóż mój artykuł, który tak zbulwersował autora listu, jest omówieniem tekstu zamieszczonego na łamach „Rzeczpospolitej”. Do tego załączyłem wypowiedzi rzeczników prasowych Komendy Głównej Policji i Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, która prowadzi śledztwo mające ustalić, czy wysocy funkcjonariusze WSPol., w tym obecny komendant-rektor zamieszani są w wyłudzenie pieniędzy i poświadczenie nieprawdy. Zamieściłem również wypowiedzi kilku osób blisko związanych ze szczycieńską uczelnią, komentujących zaistniałą sytuacją.
To prawda, że zabrakło wypowiedzi samego komendanta, ale tylko dlatego, że odmówił on komentarza do informacji podanych przez „Rz”. Zupełnie kuriozalnie więc brzmi stawiany mi przez niego zarzut braku dziennikarskiej rzetelności. Pragnę wyraźnie podkreślić, że usilnie zabiegałem u rzecznika WSPol. o rozmowę z komendantem. Chciałem, aby ustosunkował się do artykułu w „Rzeczpospolitej” i podał swoją wersję wydarzeń. Rzecznik odmówił, ograniczając się do stwierdzenia, że do czasu zakończenia postępowania przez prokuraturę pan komendant nie będzie się w tej sprawie wypowiadał publicznie. Powołując się wówczas na wypowiedź komendanta Letkiewicza dotyczącą artykułu w „Rz” i zamieszczoną w „Tygodniku Szczytno”, trzykrotnie zadałem rzecznikowi pytanie, dlaczego jednym mediom jego zwierzchnik udziela wypowiedzi, a innym nie. Moje pytania zupełnie zignorował.
Co pozostaje dziennikarzowi w sytuacji, gdy nie może uzyskać informacji u źródła? Nic innego jak szukać odpowiedzi na nurtujące pytania u osób, które uzna za właściwe i które mogą mieć wiedzę w danej sprawie. Tak też uczyniłem.
Pan komendant najwyraźniej nie rozumie roli dziennikarza ani metod jego pracy. Na bakier jest też z interpretacją wyrażeń funkcjonujących w języku polskim. Gdyby było inaczej, niechybnie doszedłby do wniosku, że tytuł mojego artykułu w żadnej mierze nie stawia go w roli podejrzanego. Otóż „Rektor z podejrzeniami” nie jest równoznaczny z określeniem „Podejrzany rektor”, co zdaje się sugerować autor listu. Wyraz „podejrzenia” ma w języku polskim szereg kontekstów. U mnie np. podejrzenia w zachowaniu komendanta wzbudziło różnicowanie prasy na tę, której udziela on wypowiedzi i tę, której prawa do tego odmawia. Szkoda, że dopiero po artykule w „Kurku” zechciał zabrać głos na naszych łamach.
Andrzej Olszewski