Jaka jest nasza demokracja, każdy widzi, mało jest co chwalić. Jednak istnieją pewne mechanizmy pozwalające unaocznić problemy ciążące na jakości rządzenia, samorządzie lokalnym w szczególności. I takim mechanizmem jest oświadczenie o posiadanym majątku, który ma obowiązek ujawnić każdy samorządowiec. Nadmienię, że wiedzę o tym fakcie posiadają, zanim zaczną kandydować. Nie ma zaskoczenia.

Czyli jak komuś się nie podoba, żeby wszyscy ludzie wiedzieli ile kto ma na koncie, nie powinien startować na urzędy. Wydaje się to logiczne. Jak jestem biznesmenem i chronię wiedzę o swoim majątku, nie kandyduję na urzędy. Jeżeli uznam, że ważniejsze od moich tajemnic jest dobro publiczne, to godzę się z tym, iż ktoś zajrzy „na moje konto” i dowie się ile i z czego zarabiam na życie.

Logicznym wydaje się, że przed wyborami takie informacje elektryzują wyborców. Rola „Kurka Mazurskiego” jest tutaj nie do przecenienia jako nośnika samych faktów. Wnioski zaś powinni wyciągać wyborcy, mając wiedzę kto i jak dba o swoje, a jak dba o wspólne mienie. Takie ładne porównanie.

A może dojść do sytuacji, że mienie prywatne rośnie, a publiczne maleje. Wnioski same się nasuwają, nieprawdaż?

Pan Wierzuk zastanawia się, czy 27360 zł starczy mu na przeprowadzanie żniw w jego olbrzymim gospodarstwie. Takie sytuacje pokazują, w jakim oderwaniu od rzeczywistości żyją ludzie rządzący w naszym powiecie.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.