Losy portu lotniczego w Szymanach w dalszym ciągu są niepewne. Na lotnisku pusto i głucho, mało kto pamięta, kiedy lądował tu ostatni samolot pasażerski. Za to emocje, związane z tym, kto za ten stan odpowiada, wciąż są żywe. Przekonali się o tym uczestnicy konferencji poświęconej przyszłości portu w Szymanach.

Lotnisko z emocjami

NADZIEJA W ROKU ŚWINI

Konferencja wzbudziła duże zainteresowanie. W sali szczycieńskiego ratusza pojawiło się aż pięciu niedawno wybranych posłów i jeden senator. Nikt nie spodziewał się, że poróżni ich, i to bardzo, ocena dotychczasowych dokonań związanych z funkcjonowaniem spółki zarządzającej lotniskiem.

Temat wywołał poseł Tadeusz Iwiński (SLD), dzieląc minione 11 lat na dwa okresy - przemyślanych działań i zaprzepaszczonych możliwości. Ten pierwszy ma być zasługą byłego wojewody Janusza Lorenza.

- Wydawało się, że wszystko idzie dobrze - mówił poseł, chwaląc się, że z jego inicjatywy, na krótko przed referendum europejskim, w Szymanach lądowali premierzy Szwecji i Polski. Później zabrakło skoordynowanych działań między samorządem wojewódzkim, urzędem wojewódzkim i parlamentarzystami, co skutkuje m.in. tym, że do dziś lotnisko nie zostało skomunalizowane.

- Szczytem wszystkiego było to, co zrobili poprzedni wojewoda i obecny marszałek, którzy zmarnowali przyznane przez sejm 2 mln zł - nie szczędził krytyki politykom PiS i PO Tadeusz Iwiński. Wytykał im także przy okazji niedawne jeszcze kwestionowanie lokalizacji portu regionalnego w Szymanach i szukanie bezsensownych alternatywnych rozwiązań. - Do tej pory przeszliśmy z naszym lotniskiem taką drogę, jaką obserwuję w pigułce z organizacją Euro 2012.

Iwiński wyraził jednak nadzieję na pomyślny finał.

- Mamy obecnie rok świni - jeden z lepszych w 12-letnim cyklu chińskiego kalendarza - uzasadniał swój optymizm.

JAK PIES WOKÓŁ JEŻA

Na wystąpienie Iwińskiego natychmiast zareagowali obecni na sali politycy PO. Andrzej Bober, były poseł, obecnie dyrektor departamentu infrastruktury w Urzędzie Marszałkowskim przypomniał posłowi SLD, że spraw własności lotniska nie udało się przeforsować także w czasach, gdy rządy w Polsce i województwie sprawowała lewica.

- Nad tym lotniskiem ciąży fatum bez względu na to, kto nim rządzi - zauważał dyrektor Bober.

W sukurs przyszedł mu "świeżo upieczony" poseł Adam Żyliński, członek Zarządu Województwa, także z PO. Jako karykaturalną i groteskową określił konstrukcję spółki zarządzającej lotniskiem.

- Ten produkt półkomercyjny, podporządkowany presji politycznej od samego początku skazany był na klęskę - odpowiadał Iwińskiemu. - To było chore, niepoważne, nienormalne i nienaturalne. I dlatego wielu polityków chodziło przy tym jak pies wokół jeża.

Branie przez samorządy na swoje barki prowadzenia lotniska regionalnego Żyliński określił jako "napinanie muskułów".

- Mimo środków unijnych żaden samorząd sobie z tym nie poradzi, bo ma jeszcze milion innych spraw na głowie - przekonywał zebranych. Dlatego za słuszne uznał zbycie części udziałów inwestorowi prywatnemu, dzięki czemu dobiegnie wreszcie końca "chocholi taniec z udziałem wojewodów, samorządowców, parlamentarzystów i nie wiadomo kogo jeszcze".

ZRÓBCIE COŚ Z KOMUNALIZACJĄ

O konieczności pozyskania inwestora strategicznego przekonany jest też ekspert lotniczy Maciej Kalita, który jednocześnie broni dorobku Szyman.

- To, co zostało zrobione tutaj 11 lat temu to była ciężka, tytaniczna praca, dzięki której powstała marka Port Lotniczy Mazury-Szczytno. To jest wartość, której nie można stracić - mówił Kalita. Żeby lotnisko mogło teraz normalnie funkcjonować potrzebne są, jego zdaniem, niezbędne inwestycje, jak chociażby wydłużenie pasa startowego z obecnych 2000 metrów do minimum 2700 m. A to dlatego, żeby mogły lądować na nim obsługujące tanie linie lotnicze Boeingi.

- Zróbcie coś z komunalizacją i zmieńcie ustawę o ochronie środowiska tak, by lotnisko mogło normalnie funkcjonować - apelował do posłów przedstawiciel PLL Lot.

Z kolei burmistrz Szczytna Danuta Górska wyrażała nadzieję, że teraz sprawy legislacyjne pójdą szybko do przodu.

- Bardzo na was liczymy - zwracała się do parlamentarzystów.

PROBLEMY INWESTORA

Wciąż nie wiadomo, czy większość udziałów w zadłużonej na 6 mln zł spółce PL Mazury-Szczytno obejmie European Business Partners. Firma należąca do Aleksandra Rechtera, polskiego biznesmena na stałe mieszkającego w Izraelu uzyskała zgodę na zakup 60% udziałów od PPL oraz samorządów województwa warmińsko-mazurskiego i miejskiego w Szczytnie. Do sfinalizowania transakcji nie doszło, bo swój sprzeciw zgłosił Urząd Lotnictwa Cywilnego. Wątpliwości dotyczą kondycji finansowej EBP, a w szczególności jej wypłacalności. Ostateczna decyzja ULC miała zapaść 5 listopada, ale na wniosek udziałowców obu spółek została przełożona o miesiąc.

Poseł Adam Krzyśków liczy na to, że będzie ona pomyślna dla prywatnego inwestora. Nie widzi z jego strony żadnego zagrożenia.

- Sytuacja jest dramatyczna, a pole manewru ograniczone. Jeżeli ktoś chce zaryzykować i wyłożyć na wstępie 1 mln euro to dlaczego mu na to nie pozwolić - dziwi się poseł.

Odrzuca pojawiające się sugestie, że EBP tak naprawdę chodzi tylko o atrakcyjny teren wokół lotniska,.

- Jeżeli spółka nie będzie realizowała swoich celów, to zostanie zmuszona do opuszczenia terenu lotniska, bo tak zapewne zostanie to ujęte w podpisanej umowie na jego dzierżawę - uspokaja poseł. Zapowiada jednocześnie, że będzie usilnie zabiegał w sejmie na rzecz stworzenia skutecznego lobbingu dla Szyman.

(olan)/Fot. A.Olszewski