Rezerwat przyrody „Źródła Rzeki Łyny" im. profesora Romana Kobendzy stał się celem fantastycznej, niedzielnej wyprawy. Samochód zaparkowaliśmy we wsi Łyna i podczas liczącego 6 km spaceru podziwialiśmy rozległą doliną otoczoną wąwozami i pełnymi zieleni pagórkami.
Ten niezwykle malowniczy zakątek swoim ukształtowaniem i przebiegiem stanowi namiastkę górskich wędrówek. Na oznakowanym szlaku utworzono tarasy widokowe oraz miejsca wypoczynku. Podziwiając sączącą się wodę, wielokrotnie dla wyrównania oddechu korzystaliśmy z nich. Na dłużej zatrzymaliśmy się przy Łyńskim Młynie w Źródlanej Wiosce. Tam napis: „Witaj wędrowcze czego Ci trzeba?" sprawił, że skosztowaliśmy kawy (na pewno woda wprost ze źródeł), z przyjemnością posililiśmy też słodkościami. O trasę spacerową z wielkim pietyzmem dba Nadleśnictwo Nidzica. Rezerwat jest doskonale oznakowany i odpowiednimi tablicami informacyjnymi opatrzony i ciekawie wytyczony. Z informacji można się dowiedzieć, że: „Łyna bierze swój początek w licznych strumykach, wypływających ze źródeł wysiękowych"... Można się też dowiedzieć, że: „W latach 1886-1955 żył Roman Kobendza botanik, dendrolog. Profesor SGGW, który odkrył i badał źródła rzeki Łyny"... Można też w tej wiosennej ciszy przystanąć i usłyszeć ciche szemranie płynącej wody, które układa się w taką oto ludową legendę: Dawno, dawno temu bezwzględny, ale mądry Król Tysiąca Jezior władał całym, wodnym królestwem. Pewnego razu podczas nocnej, podwodnej wędrówki niefortunnie wplątał się w rybackie sieci. Początkowo próbował sam się wyswobodzić, ale szamotanina sprawiła, że bardziej się siatka wokół jego ciała zacisnęła. Umęczony, uwięziony i bezradny opadał z sił, gdy nagle dostrzegł płynącego łodzią młodego rybaka Jaśka. Władca Tysiąca Jezior poprosił o pomoc, a za uwolnienie przyobiecał młodzieńcowi rękę swojej pięknej córki Łyny. Jaśko oswobodził władcę i wkrótce poślubił piękną i powabną Łynę. Dziewczyna zaakceptowała wybór, przyjęła też do wiadomości surową decyzję ojca, że odtąd wodny świat zostaje dla niej zamknięty. Młodzi prowadzili skromne, ale szczęśliwe życie. Kochali się piękną miłością i świata poza sobą nie widzieli. Jaśko łowił ryby, rąbał w lesie drewno na opał; Łyna czekając na męża strawę ważyła i dom wraz z ogrodem pielęgnowała. Tę sielankę przerwała tragedia. Jaśka przygniótł pień i młodzian w oczach tracił siły i radość życia. Łyna łzy wylewała, ale że bardzo swojego Jaśka miłowała, nie bacząc na zakaz srogiego władcy wskoczyła w wodne odmęty i wykradła ojcu życiodajną roślinę i podała ukochanemu ratując mu życie. Władca Tysiąca Jezior, mimo że bardzo kochał córkę – ukarał ją i zamienił w rzekę. Na szczęście miał litościwe serce, bowiem Jaśka zamienił w drzewo. Jedni podają, że rozłożysta wierzba muskająca gałązkami wodę, to Jaśko. Inni zaś twierdzą, że silny dąb przeglądający się w srebrzystej toni wody to mąż Łyny. Ja wiem jedno, pięknie jest w urokliwym zakątku. Jeśli się tam wybierzecie, to na pewno zauważycie, że Łyna to piękna dziewczyna, a Jaśko to każde z drzew. Wszystko zależy od wody szemrania i naszego uznania. Wiadomo, że jeśli ma się nazwisko od solidnego pnia pochodzące, wszystko jest jasne jak słońce, do mnie wszystkie drzewa przemawiają i legendy opowiadają. Poczytałam też tu i tam, i taką Łynę dziewczynę przedstawiam Wam.
Grażyna Saj-Klocek