Nie będę się rozwodził i pisał w szczegółach o „Lenpolu”, ale łezka mi się w oku kreci, że w jednym dniu, jakiś dureń na wysokim stołku podjął decyzję o likwidacji przemysłu lniarskiego i nie tylko tego przemysłu w Polsce! Boli mnie serce, że do dzisiejszego dnia nie pociągnięto do odpowiedzialności osób, które zmarnowały bezpowrotnie tyle majątku narodowego!!!
Polski przemysł lniarski był najlepszym przemysłem na świecie, a nasze zakłady w Szczytnie najlepsze w tej branży w Polsce! Zakład nasz dużo, a nawet bardzo dużo zawdzięczał Dyrektorowi Naczelnemu Zjednoczenia panu Januszowi Illukowiczowi.
On traktował Szczytno jak oczko w głowie, a mnie i kilku kolegów z naszych zakładów, jak Eugeniusza Bańkowskiego, Mieczysława Nowackiego, Mariana Soszyńskiego darzył szczególnym sentymentem. Dzięki niemu, jak również układom w Ministerstwie Przemysłu Lekkiego, bo takie wówczas istniało – północny przemysł lniarski rósł jak na drożdżach. Po wybudowanych dwóch przędzalniach (w Szczytnie i Miłakowie) miała powstać tkalnia i wykańczalnia w Szczytnie. Nasze Północne Zakłady Przemysłu Lniarskiego „Lenpol” w Szczytnie w najbliższych planach miały przeskoczyć pod względem wielkości produkcji, zatrudnienia itd. Zakłady im. Rewolucji 1905 r. w Żyrardowie. Wówczas i miasto Szczytno rozkwitłoby niesamowicie. Przecież gdy nasze zakłady lniarskie były w rozkwicie, to i kwitła cała infrastruktura społeczna: budowane były bloki mieszkalne przy ul. Chopina, Sikorskiego, Niepodległości… Oddawane były do eksploatacji żłobki, przedszkola, stołówki, szkoły. Szczyciliśmy się Technikum Włókienniczym, gdzie miałem przyjemność uczyć młodych adeptów pracy w zawodzie. Za tamtych czasów powstało osiedle domków jednorodzinnych, gdzie byli pracownicy naszego zakładu do dziś mieszkają. Nie oszukujmy się, takiego boomu budowlanego w czasie rozkwitu przemysłu lniarskiego w Polsce, również na ziemiach północnych, a tym samym w Szczytnie, nie było, nie ma i długo nie będzie!