O Janie Kokorynie śmiało można powiedzieć, że to jedna z najważniejszych postaci w życiu kulturalnym Szczytna. Malarz, grafik, projektant, dekorator, pisarz - skala jego twórczych poczynań jest imponująca. W Chacie Mazurskiej zorganizowano wystawę prezentującą część bogatego dorobku związanego od 1945 roku ze Szczytnem artysty.

Malarskie światy pana Jana

WYSTAWA W CHACIE

Sam o sobie opowiada raczej niechętnie. Wszelkie nagrody, wyróżnienia i niezliczone dowody uznania swoich artystycznych zasług traktuje z dużym dystansem, nie przywiązując do nich zbytniej wagi. Ma na koncie mnóstwo wystaw, ale nigdy nie starał się zapamiętywać ich dat oraz miejsc, w których się odbywały. Ujmuje rzadką dziś skromnością, a przecież jak chyba nikt inny spośród szczycieńskich twórców ma powody, by chlubić się swoimi osiągnięciami. W piątek 19 października członkowie Towarzystwa Przyjaciół Szczytna zorganizowali w Chacie Mazurskiej wernisaż prac malarskich Jana Kokoryna. Ekspozycję można było oglądać w miniony weekend. Duża część prezentowanych w chacie obrazów pochodziła z kolekcji Anny i Tadeusza Boguszów, przyjaciół artysty. To specjalnie dla nich namalował cykl przedstawiający najsłynniejsze żaglowce świata, od tych najstarszych poczynając, kończąc na całkiem współczesnych. Na wystawie znalazły się również inne prace pochodzące z różnych okresów twórczości Jana Kokoryna. Można było oglądać obrazy malowane podczas licznych plenerów, w których brał udział, portrety członków rodziny, grafiki, ilustracje, pejzaże oraz martwe natury. Wystawa była także okazją, by przekonać się, jak szerokie jest pole zainteresowań Jana Kokoryna. Nie wszyscy miłośnicy jego plastycznych zdolności wiedzą pewnie, że pasjonuje go także literatura. Napisał dwie książki, „Kruk” oraz „Dionizos w kulturze antycznej”, obie jeszcze niewydane. Własnoręcznie opracował również zeszyty zawierające wykłady z historii sztuki, z których korzystał jako nauczyciel w szczycieńskim LO. Podczas wernisażu zlicytowano jeden z obrazów Jana Kokoryna. Dochód przeznaczono na potrzeby Chaty Mazurskiej. Najwyższą kwotę, 360 złotych wylicytował Jarosław Jurczenko.

ROSYJSKIE KORZENIE

Jan Kokoryn urodził się w 1935 roku w Tomaszówce koło Włodawy w dawnym województwie lubelskim. Jego ojciec był Rosjaninem, pochodził z Rostowa nad Donem. Należał do przeciwników rewolucji bolszewickiej i wraz z kolegami ze szkoły walczył po stronie białych. Kiedy szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę czerwonych, znalazł się w Polsce. Został internowany w obozie wojskowym. Po kilku latach mógł podjąć pracę. Znajdował zatrudnienie w różnych zawodach, przeważnie leśnych, pracował też na kolei. W 1925 roku poślubił mamę pana Jana. Ich pierwsze dziecko zmarło na szkarlatynę. Potem urodził się starszy brat artysty, Piotr, który do dziś mieszka w Szczytnie, a w 1937 roku młodsza, nieżyjąca już siostra. Rodzina mieszkała w Tomaszówce do wybuchu II wojny światowej. Po wejściu Rosjan, w obawie przed prześladowaniami za antyrewolucyjne przekonania, ojciec pana Jana uciekł na stronę okupowaną przez Niemców. Po trzech miesiącach jednak wrócił do domu i pewnej nocy został aresztowany przez NKWD. Trafił do jednego z obozów w Murmańsku i słuch po nim zaginął.

- Nigdy nie dostaliśmy żadnych informacji o jego losie od Rosjan, mimo że matka wielokrotnie próbowała się czegoś dowiedzieć - opowiada Jan Kokoryn.

BOLESNE POCZĄTKI MALOWANIA

Po wojnie rodzina przyjechała do Szczytna. Tu zaczęła się na dobre przygoda pana Jana z malowaniem, którym zajmował się prawie od zawsze. Jak mówi, pierwsze „dziwolągi” jego autorstwa znalazły się w książeczce do nabożeństwa mamy. Dobrze zapamiętał też inny incydent związany z plastycznymi upodobaniami. W pierwszej klasie szkoły podstawowej któryś z kolegów namówił go do namalowania węglem rysunku na ścianie. Następnego dnia wydało się, kto jest autorem „dzieła”. Wezwano mamę pechowego twórcy, a on sam dostał lanie od woźnego.

- Jak widać nie zniechęciło mnie to jakoś specjalnie do malowania - śmieje się pan Jan.

Jako młody człowiek imał się różnych zajęć. Najpierw pracował w szczycieńskim tartaku, ale wytrzymał tam tylko tydzień. Szybko stwierdził, że noszenie ciężkich desek nie jest dla niego. Na krótki czas znalazł zatrudnienie w roszarni, potem został bibliotekarzem w komitecie partii. Wtedy upomniało się o niego wojsko. W okresie służby poznano się na jego plastycznych talentach. Malował wtedy dużo i doczekał się pierwszej wystawy swoich prac, którą zorganizowano w Grudziądzu.

AKTORSTWO I HISTORIA

Pod koniec lat 50. Jan Kokoryn rozpoczął pracę jako instruktor w Powiatowym Domu Kultury w Szczytnie. Wówczas zainteresował się scenografią i wkrótce podjął studia w szkole teatralnej w Krakowie. Aktorem jednak nie został. Po kłótni z szefową studiów na trzecim roku porzucił dalsze kształcenie w tym kierunku. Przeniósł się na historię sztuki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tam pojawił się kłopot - konieczność zaliczenia trzech języków obcych. Jan Kokoryn po raz drugi przerwał studia. Podjął je ponownie, wybierając historię na poznańskiej uczelni. Malarz ukończył ten kierunek, pisząc pracę magisterską o polityce kulturalnej tyranów greckich.

MALARZ WŚRÓD MILICJANTÓW

Kolejnym miejscem pracy artysty w Szczytnie stała się szkoła oficerska. Tam został kierownikiem sekcji malarskiej, wykonywał scenografię towarzyszącą nie tylko oficjalnym akademiom, ale również występom kabaretu Ex-trema działającego pod egidą szkoły. W 1976 roku zaczął uczyć plastyki w szczycieńskim ogólniaku. Jak podkreśla Tadeusz Bogusz, od początku lat 80. artysta aktywnie w działał w NSZZ „Solidarność”. Na emeryturę przeszedł w 1989 roku, ale jako pedagog w LO pracował jeszcze kilkanaście lat.

WSZYSTKO JEST INTERESUJĄCE

Jan Kokoryn jest stałym bywalcem niezliczonych plenerów malarskich.

- Każdego roku uczestniczę przynajmniej w trzech. Dzięki nim zwiedziłem całą Polskę.

Sam prowadził liczne plenery malarskie dla młodzieży.

Prace szczycieńskiego artysty znajdują się w kolekcjach krajowych i zagranicznych, m.in. w Hiszpanii, Niemczech, Holandii i USA. Uprawia malarstwo olejne, piórko, tusz i akwarelę. Ostatnio najchętniej sięga po akryl.

- To szybka technika, umożliwiająca namalowanie obrazu w kilka godzin.

Jan Kokoryn słynie z tego, że nie boi się odważnych, intensywnych kolorów. Nie należy też do twórców mających jeden ulubiony motyw czy temat.

- Wszystko mnie interesuje i wszystko mogę namalować. Wybór jednego tematu byłby nudny.

Z jednakową lubością potrafi uwieczniać konie, piękne kobiety, pejzaże, kwiaty oraz ... krowy. Podczas jednego z plenerów namiętnie malował tylko te, z pozoru mało atrakcyjne dla artysty zwierzęta. Mówi o sobie, że jest zwolennikiem starej, dobrej szkoły realizmu. Jan Kokoryn ma też niemałe osiągnięcia jako projektant sztandarów i pieczęci. Niewiele osób w Szczytnie pewnie wie, że to właśnie on stworzył logo i sztandar Wyższej Szkoły Policji oraz Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.

NIEDALEKO PADA JABŁKO ...

Jan Kokoryn może się także poszczycić uzdolnionymi plastycznie dziećmi. Syn Krzysztof Filip ukończył malarstwo na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jego obrazy są cenione przez kolekcjonerów i znawców sztuki poza granicami kraju. Jest on także twórcą krótkometrażowych filmowych bajek. Córka Olga również maluje, podobnie jak wnuczka Weronika, nagrodzona kilka lat temu nagrodą burmistrza za osiągnięcia w dziedzinie kultury.

- Nie rozwijałem nigdy specjalnie zdolności plastycznych u dzieci, nie udzielałem im też żadnych rad czy wskazówek jak mają malować - zapewnia artysta.

NA OKNIE DONICZKA, NA ŚCIANIE KRZYŻYK

Jan Kokoryn dość krytycznie postrzega podejście do sztuki w naszym społeczeństwie. Martwi go, że jest ona niedoceniana i spychana na margines. Zdaniem artysty nie wynika to wcale ze statusu materialnego ludzi.

- Polacy, nawet ci zamożni, na ogół nie interesują się sztuką, nie kupują obrazów tak jak np. Niemcy. Wystarczy spojrzeć na wystrój mieszkań - jest żaden. Na oknie doniczka z kwiatami, na ścianie krzyżyk - to wszystko.

Artysta negatywnie ocenia też życie kulturalne w mieście.

- Jestem zbulwersowany brakiem zainteresowania sztuką w Szczytnie. Większe jest np. w Bartoszycach, gdzie działania kulturalne są dofinansowywane ze środków unijnych.

Ewa Kułakowska

KAZIMIERZ F. NAPIÓRKOWSKI, artysta plastyk: - Jana Kokoryna poznałem na przełomie lat 60. i 70., kiedy był instruktorem w domu kultury. Właściwie to on ukierunkował mnie plastycznie, od spotkania z nim zaczęło się moje myślenie na serio o plastyce. O jego twórczości trudno powiedzieć jednym zdaniem, bo próbował wszystkiego i wyznawał zasadę, że jeśli pojawia się coś nowego, to trzeba tego spróbować. Swoim pracom poświęcał mnóstwo czasu i był szalenie cierpliwy, a przy tym dokładny. Każdą rzecz miał przemyślaną. Dlatego jego dzieła robiły duże wrażenie. Mnie najbardziej podobają się jego prace malarskie. To, co malował zawsze miało dużą urodę.

TADEUSZ JAN BOGUSZ, przyjaciel, z którym Jan Kokoryn pracował w szkole oficerskiej: - Jan jest osobą szczerą i bezkompromisową. Zawsze mówi to, co myśli i za to go cenię. Malarstwo jest jego wielką namiętnością, bez której nie mógłby żyć. Kiedy niedawno leżał w szpitalu po ciężkim zawale, zauważyłem, że gdy rozmawiamy o planach malarskich, to wraca do życia. Jest człowiekiem wyjątkowo skromnym, mówienie o swoich zasługach przyjmuje z zawstydzeniem, a jednocześnie głęboko odczuwa nawet drobny przejaw zainteresowania swoją osobą.