Na ogólnopolskiej arenie sportowej coraz głośniej o młodych sportowcach ze Szczytna. Główna w tym zasługa Ireneusza Bukowieckiego, który w policyjnym klubie sportowym trenuje lekkoatletów. W kolejnych numerach "Kurka" przedstawimy sylwetki jego utalentowanych podopiecznych. Jako pierwszego prezentujemy płotkarza Michała Sterańca, ucznia trzeciej klasy Gimnazjum nr 2.

Marzę o olimpiadzie

Kosz, noga i płotki

W szkole podstawowej do ulubionych sportów Michała należała koszykówka, którą trenował przez dwa lata, potem przyszedł czas na piłkę nożną. Jednak już wtedy jego predyspozycje na dobrego lekkoatletę zauważył wuefista Andrzej Fitas. Zachęcił Michała do udziału w międzyszkolnych zawodach, na których zdobył nawet kilka medali. Dzięki Andrzejowi Fitasowi Michał trafił pod opiekę trenera Ireneusza Bukowieckiego i tu jego przygoda z lekkoatletyką rozpoczęła się na dobre.

- Wracam ze szkoły, jem obiad i zaraz biegnę na trening. Po dwóch godzinach wracam do domu i mam tylko czas usiąść do lekcji - opowiada o codziennym dniu sportowca.

Przy takim tempie życia trudno znaleźć czas na dodatkowe zainteresowania. Michał przyznaje, że nadal - jak za czasów podstawówki - ma "słabość" do piłki nożnej.

- Chciałbym sobie czasami pobiegać za piłką, ale gdyby tylko trener się dowiedział! Natychmiast by mi zabronił, żebym przypadkiem nie nabawił się kontuzji - zwierza się "Kurkowi".

Nie posłuchał trenera

A rady i zalecenia trenera Bukowieckiego młody płotkarz stara się brać sobie głęboko do serca. Nie zawsze się to udaje.

- To moja słaba strona. Gdy się denerwuję, zapominam o tym, co cały czas powtarzał mi trener. Tak było na przykład na mistrzostwach Polski - przyznaje Michał.

Szanse na medal, obojętnie jakiego koloru, były rzeczywiście duże. Na początku września, w mistrzostwach makroregionu, zajął - sam nawet się nie spodziewając takiego sukcesu - pierwsze miejsce w biegu na 300 m przez płotki. Zakwalifikował się na Mistrzostwa Polski Młodzików. W Słubicach jednak górę wzięły trema, niesprawne bloki startowe i... brak trenera, który udzieliłby fachowych rad.

- Cenię go za to, że tak nas ciągle poprawia. Jest wymagający, ale i można z nim pożartować - ocenia Ireneusza Bukowieckiego. Obydwaj zgodnie uznali, że z zajętego szóstego miejsca można się tylko cieszyć.

Trzymają kciuki

Po powrocie ze Słubic trener pozwolił nieco "odsapnąć" swoim podopiecznym. Michał nie zamierza jednak rozstawać się z lekkoatletyką na długo. Chce nadal trenować, bo...

- Marzę o starcie na olimpiadzie. Mam nadzieję, że kiedyś się uda - zwierza się młody sportowiec.

Kciuki za jego sukcesy mocno trzyma nie tylko trener, ale także rodzice i szkolni znajomi. Jak przyznaje Michał, bardzo miło słyszeć, że jest się godnym reprezentantem gimnazjum i całego miasta. Zawsze może też liczyć na wsparcie ze strony ojca.

- Tata interesuje się moimi wynikami, przeżywa ze mną sukcesy i porażki - wyznaje Michał.

Katarzyna Mikulak

2003.10.15