Po dary dla najuboższych niektórzy podjeżdżają samochodami wartymi 50 – 60 tys. zł – dzieli się swoimi obserwacjami sołtys Rozóg Marek Stolarczyk. Dodaje, że z tego powodu darmowej żywności nie starcza już dla najbardziej potrzebujących. Władze gminy i opieka społeczna tłumaczą, że niewiele mogą w tej sprawie zrobić, bo korzystający z tej formy wsparcia przedstawiają dokumenty o niskich dochodach kwalifikujące ich do otrzymania pomocy.
NIE MA SIŁY NA CWANIAKÓW?
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Rozogach ma podpisaną umowę z Polskim Komitetem Pomocy Społecznej. W jej ramach otrzymuje żywność, która w założeniu ma trafiać do najbardziej potrzebujących mieszkańców. Czy rzeczywiście tak się dzieje? Poważne wątpliwości w tej sprawie ma sołtys Rozóg Marek Stolarczyk. Z jego obserwacji wynika, że w kolejce po dary ustawiają się osoby, których status materialny jest całkiem niezły. - Niektórzy podjeżdżają samochodami za 50 – 60 tys. zł, a ludziom biednym, którym faktycznie ta pomoc się należy, już nie starcza – dzieli się swoimi obserwacjami sołtys. Problem nie jest nowy, bo wcześniej zajmowała się nim komisja rewizyjna Rady Gminy.