Reklama

BANER WSPÓLNY 110325

Jak bumerang powraca temat poszerzenia granic Szczytna. Potrzebę taką dostrzegają m.in. miejscy radni, zwracając uwagę, że stolicy powiatu brakuje terenów inwestycyjnych oraz działek budowlanych. Wójt Sławomir Wojciechowski nie chce jednak o tym słyszeć, a zgłaszane pomysły nazywa „poronionymi”. Z kolei burmistrz Górska zachęca radnych miejskich, by prowadzili rozmowy z gminnymi samorządowcami w celu „przygotowania atmosfery”.

Miasto z obwarzankiem

NIEUDANE STARANIA

Problem poszerzenia granic Szczytna nie jest nowy. Starania o to podejmowali już burmistrzowie Henryk Żuchowski i Paweł Bielinowicz. Ten pierwszy wystąpił ze stosownym wnioskiem do ministra spraw wewnętrznych, ale opór gminy spowodował, że zamiaru nie udało się zrealizować. Jak mówił w rozmowie z „Kurkiem” były burmistrz, jego poprzednicy popełnili poważne błędy zgadzając się na podłączenie podszczycieńskich miejscowości do miejskiej infrastruktury. Stąd, zdaniem Żuchowskiego, dziś sprawa poszerzenia granic miasta może być trudna do przeprowadzenia. – Gmina nie ma żadnego interesu, by oddać nam swoje tereny – uważa były burmistrz. Z kolei Paweł Bielinowicz w czasie swoich rządów zwrócił się do samorządu gminnego o zamianę terenów, na których znajdowały się miejskie inwestycje, takie jak stacja uzdatniania wody (Lipowa Góra Wsch.) oraz oczyszczalnia ścieków (Nowe Gizewo). Także i w tym przypadku miasto napotkało na stanowczy opór gminy. Według Bielinowicza, obecna sytuacja to niechlubny spadek po epoce PRL-u, kiedy to powstawały wokół miast duże gminy. – To nie służy rozwojowi. Byłoby lepiej graniczyć z kilkoma gminami, a nie jedną, żyjącą kosztem miasta – mówił w rozmowie z „Kurkiem” Paweł Bielinowicz.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.