Nadal spędzam wolny czas przeglądając artykuły sprzed 11 – 10 lat, umieszczone w rocznikach miesięcznika „Skarpa Warszawska”.
Szczególnie interesują mnie te, które dotyczą życia codziennego w Warszawie. Artykuły owe, napisane przez wielu znakomitych dziennikarzy, umieszczano w tematycznym cyklu pod tytułem „Migawki z PRL”. Pozwolę sobie na wypożyczenie owej nazwy dla dzisiejszego felietonu. Liczne teksty z „Skarpy Warszawskiej” przypomniały mi własne przeżycia. Jednak zacytuję czasem któregoś z mistrzów pióra, bo warto. Oczywiście wymienię wówczas autora.
Zacznę od tekstu Cezarego Praska. Dziennikarza, a także autora książek „Złota młodzież PRL” oraz „Życie towarzyskie PRL”. W swoim artykule autor zadumał się na temat, jak to jest, że dzisiejsza młodzież, zresztą nie tylko młodzież, tak niewiele wie o codzienności PRL. Tutaj zgadzam się z nim całkowicie i dlatego piszę ten felietonik. Polityka polityką, a życie codzienne, tak czy inaczej, toczy się własnym rytmem. Cezary Prasek sugeruje, że niewiedza bierze się stąd, iż młodzi stworzyli sobie wykrzywiony obraz egzystencji w PRL na podstawie rzeczywistości wykreowanej w filmach Stanisława Barei. Szczególnie „Misia” i „Nie ma róży bez ognia”. Ma on chyba dużo racji. Inne źródła wiedzy są zbyt trudne dla szaraka. Szaraka – Polaka, jak mawia Stanisław Tym. Zatem rozejrzyjmy się, jak to jest z ową wiedzą.
Przede wszystkim skąd, poza Bareją, można tę wiedzę czerpać. Z literatury? Zapewne tak, ale do tego trzeba mieć jakie takie przygotowanie. Znać choćby trochę historię, a także słownictwo okresu PRL. Na przykład co to jest surrealizm, albo samokrytyka. Co oznacza amerykański styl życia i fryzura w kaczy kuper, czyli atrybuty bumelanta. Czym wyróżnia się, między proletariacką bracią, brakorób. Tutaj podpowiem: brakorób to wróg proletariatu, a często sabotażysta i imperialistyczny agent.
No dobrze, to tylko odrobina wiedzy na początek. Dotyczy oficjalnych kontaktów ogółu towarzyszy. Ale ja zamierzam wspomnieć codzienne dni – nie towarzyszy, ale kolegów, sąsiadów, rodziny. Bo przecież życie towarzyskie zawsze kwitnie. W tej, czy innej formie. Czy to w czasie wojny, okupacji, albo komunistycznego reżimu. Może ono, nieco inaczej wyglądać w rożnych sytuacjach życiowych, ale zawsze ma ten sam cel – utrzymanie serdecznych kontaktów z bliskimi osobami. Teraz pozwolę sobie zacytować Cezarego Praska. Opisuje on, jak młody człowiek zadał mu pytanie, czy w PRL istniało jakiekolwiek życie towarzyskie. Dziennikarz odpowiedział mu tak: Życie towarzyskie kwitło nawet w okupowanej Warszawie. Ludzie przecież nadal się rodzili, żenili, obchodzili urodziny, imieniny i święta kościelne. Oczywiście zamiast – jak dzisiaj – szampana w kieliszkach pojawiał się najczęściej samogon, a na talerzach szmuglowana rąbanka, znana już chyba tylko z okupacyjnej piosenki. A skoro napisałem trochę o okupacji, to jeszcze kilka uwag. Powszechnie wiemy o zakazie występu polskich artystów w teatrzykach niemieckich. W „Skarpie Warszawskiej” pisze na ten temat Witold Sadowy, aktor, kronikarz teatru. Wymienia on wiele warszawskich teatrzyków, gdzie występowali polscy aktorzy, mówiąc po polsku, do Polaków, w polskim repertuarze. Wśród nich wiele sław. Autor porusza także sprawę Adolfa Dymszy, którego w peerelowskiej Polsce sąd skazał za owo przestępstwo. Dużo tam było nieprawdy. No ale ówczesne, czerwone władze miały swoje powody, czy też raczej cele. Cele znacznie wyższe, bo polityczne! Skoro jesteśmy w czasach okupacji przypomnę słynne hasło, dzisiaj dość idiotycznie wykorzystywane przez rząd - „tylko świnie siedzą w kinie”. Witold Sadowy przytacza je w formule „tylko świnie siedzą w kinie, a bogatsze to w teatrze”.
Na zakończenie przytoczę opowieść pewnej nauczycielki historii. Zapytała ucznia co oznacza skrót PZPR. Uczeń, po namyśle, odpowiedział – Polski Związek Piłki Ręcznej.
Andrzej Symonowicz