Lubię zimę i chętnie korzystam z atrakcji niesionych przez tę porę roku. Narty biegowe, narty zjazdowe, łyżwy to jest to. Na szczęście w swoim zapotrzebowaniu na specyficzną aktywność nie jestem odosobniona. Znam wiele osób, które biegają na biegówkach.
Ciągle słyszę o różnorodnych prywatnych i zorganizowanych wyprawach w prawdziwe góry, i szusowaniu na zjazdówkach z imponujących stoków. Też tam bywam. Nawet moje łyżwiarskie zapędy podziela stateczne grono znajomych. Obserwuję jednak, że aktywność zimowa przypisywana jest dorosłym, bowiem dzieci i młodzież inaczej spędza czas. Może wynika to z tego, że moje pokolenie wzrastało w specyficznych warunkach. Mieliśmy niebywałe szczęście, bo nasza zima zawsze była ze śniegiem i mrozem. Były sanki, przykręcane do butów łyżwy i tyle radosnego zmęczenia podczas śnieżnych uciech. Teraz zima kaprysi, nie może się zdecydować. Jednego dnia śnieg, następnego chlapa. W moich czasach, gdy zrobiono koło „Zacisza” lodowisko, to dostępne było przez cały sezon, bo mróz był sprzymierzeńcem raz dobrze wykonanej pracy. Teraz różnie bywa i trudno się wstrzelić, by zaliczyć jazdę figurową na lodzie. Dlatego też, gdy dostałam zaproszenie do Gospodarstwa Agroturystycznego w Wawrochach na ślizgawkę – natychmiast stawiłam się tam ze swoim sprzętem. Tak się składa, że mam figurówki i umiem na nich śmigać. Na tej ślizgawce zebrało się grono osób w moim wieku i niczym dzieci świetnie się bawiliśmy przy okazji wspominając nasz radosny czas dzieciństwa. Zabawa była przednia, na dodatek aura sprzyjała wygłupom, a słoneczko razem z nami tańczyło po przyprószonym śniegiem lodzie. Bawiliśmy się tak w sobotę, a że było super więc w niedzielę poprawka i to w zwiększonym gronie. Były piruety, jazda parami i nawet utworzyliśmy pociąg... A w poniedziałek pod gwiazdami, gdy bardzo cienki sierp księżyca oświetlał sadzawkę, gdy najjaśniejsza gwiazda zimowego nieba Wenus porozumiewawczo do nas mrugała, znów szaleństwo. Tym razem tylko w damskim gronie, a ja śpiewałam fałszując: „ gdy księżyc świecił na niebie dla Ciebie, córko rybaka Mazura z Mazur popatrz jaki gwiezdny glazur”... Oczywiście koleżanki natychmiast mnie poprawiły, bo doskonale znały słynny szlagier „Wałów Jagiellońskich”. Przywołały też do porządku tłumacząc, że taką radosną zabawę między Wawrochami a Wałami (jaki niezwykły zbieg nazwy miejscowości i nazwy zespołu) mamy, że bez zmyślonych słów ją wyśpiewamy. I jak nie kochać zimy, gdy tak świetnie się bawimy, a załączone fotki dowodzą, że grono dorosłych ludzi zimą się nie nudzi.
Grażyna Saj-Klocek