Wiele miejskich ulic o gruntowej nawierzchni (m.in. Drzymały, Przemysłowa, końcówka Chopina itd., itp.) otrzymało ostatnio coś na kształt progów zwalniających, tyle że wykonanych nie z elementów plastikowych, czy kostki brukowej, a ze żwiru - fot. 1.
Przed owymi konstrukcjami ziemnymi ostrzegają znaki - uwaga na poprzeczne garby, ustawione u obu krańców danej ulicy (lewy róg fot. 1). Wydział Gospodarki Miejskiej jest zadowolony z tak wykonanej roboty.
Cóż, nie wydziałowi jednak oceniać dzieła, a mieszkańcom danej okolicy, bo oni odczuwają bezpośrednie skutki urzędniczych decyzji.
- Nie jesteśmy tym usatysfakcjonowani - mówi Włodzimierz Wilczek mieszkający przy ul. Chopina (na odcinku o nawierzchni gruntowej). Konstrukcje okazały się bardzo nietrwałe i w mig zostały rozjechane kołami licznych pojazdów. Wskutek tego samochody znów pędzą, jak pędziły, wzniecając tumany kurzu - fot. 2.
I już nie chodzi o to, że pył wzbijany jest tylko na drodze, bo wdziera się on wszędzie, przez okna do mieszkań, a tam do płuc domowników, nawet do zamków w drzwiach. Jak mówi Jarosław Ł., mieszkający przy ulicy Drzymały, drobiny kurzu zablokowały rygiel w drzwiach wejściowych i aby dostać się do własnego domu, musiał wzywać ślusarza.
Potrzeba istnienia progów zwalniających jest zatem na tych ulicach niewątpliwa, tyle że znacznie trwalszych.
Niektórzy zdesperowani mieszkańcy usypują "prywatne" muldy, czego robić im nie wolno, bo droga nie należy do nich, a do miasta.
Co gorsza, próg zwalniający usypany domową metodą, jest jeszcze bardziej nietrwały od żwirowych i po paru chwilach przemienia się w coś takiego - fot. 3.
- Może zamiast budowania nietrwałych progów puścić polewaczkę na ulice o nawierzchniach gruntowych, tak ze dwa, trzy razy dziennie. Zapewne znacznie ograniczyłoby to wzbijanie kurzu przez koła samochodów - wpadł na pomysł Włodzimierz Wilczek.
Poddajemy to pod rozwagę drogowym służbom miejskim.
PLAŻOWE IMPRESJE
Nasze mniejsze miejskie jezioro ostatnio zaczęło wydzielać przykrą woń. Nawet jeśli znajdziemy się nad dużym w okolicy mola, a wiatr powieje w naszą stronę, da się odczuć zapach zgnilizny - to efekt kwitnienia sinic. Mimo to w nurtach dużego jeziora pluska się kilkunastu amatorów i kilka amatorek kąpieli. Cóż, upał okropny, więc gdzież szukać ochłody, jak nie w jeziorze, zwłaszcza, że wstęp na kąpielisko jest jak dotychczas darmowy.
Wody jeziora Świętajno są nadal kryształowo czyste i choć za wstęp na plażę trzeba płacić, chętnych, jak widać, jest tam nie kilkunastu, a setki - fot. 4.
Plażowicze, namaszczając się rozmaitymi olejkami, smażą się na piasku w blasku gorejącego słońca, jak na patelni pełnej tłuszczu, schładzając się tylko od czasu do czasu w wodzie, przez co w toni jest luz, w odróżnieniu od przeludnionego plażowiska.
CZYSTOŚĆ (?) ZA OPŁATĄ
Dostęp do jeziora Świętajno od strony wsi Narty jest nie tylko płatny, ale i mocno ograniczony, dlatego bardzo się dziwię takiemu gromadnemu, odpłatnemu opalaniu się w tłoku, bo są przecież miejsca ciekawsze i cichsze, do których można się dostać za darmo. Tutaj cały przybrzeżny teren został ogrodzony, a prawo do korzystania z wód zawłaszczyły sobie rozmaite firmy "wypoczynkowe". Ośrodek "Rusałka" za wstęp na plażowisko pobiera dosyć wysokie opłaty: dorośli 3, dzieci 2 zł.
Ba, mało tego, inny władca nadjeziornego terenu na bramie wejściowej umieścił napis takiej treści:
"Wstęp na plażę: samochód - 8 zł, dorośli - 2 zł, dzieci - 1 zł".
- A czego, u licha, taki samochód miałby szukać na plaży? - zastanawiam się, bo przecież to wprost niedopuszczalne!
Hmm, jak się okazuje można i tak (byle tylko nachapać się sałaty), zatem kilka metrów od jeziora parkują tutaj rozmaite pojazdy, a przecież nie każdy jest hermetycznie szczelny. Do akwenu wyciekają więc różne substancje.
WYSOKIE PŁOTY
Kiedy kończy się jeden płot ograniczający plażę, zaraz zaczyna się inny. Kawałek dalej za opisywanym plażowiskiem, gdzie nawet samochody mogą zaznać plażowych rozkoszy, jest inne, na które aut i psów nie wpuszczają, za to za wstęp dorośli muszą (jeśli mają na to ochotę) wybulić zaledwie zeta, zaś dzieci wchodzą za darmo.
To stwarza jakby rozmaite nadbrzeżne sektory - jedne dla majętnych, inne dla średnio zamożnych, jeszcze inne dla ubogich. Niby mamy w czym przebierać.
Tyle że, jak stwierdzi to nawet idiota, woda obmywająca każdą z tych plaż jest taka sama, taki sam leży na nich piasek i taka sama porasta je trawka, dlaczego zatem w jednym miejscu trzeba wybulić 3 zł, a w innym tylko złotówkę?
PŁATNE TYLKO W DNI POGODNE
Na brzegiem jeziora, na granicznym terenie między poszczególnymi ośrodkami siedzi sobie wygodnie na krzesełku czatownik. Jakie jest jego zadanie?
Ano nie ratowanie tonących, a obłupianie z pieniędzy "nielegalnych imigrantów", którzy z jednego plażowiska przechodzą na drugie, nie uiszczając przy tym należnej opłaty - fot. 5.
Jak widać na zdjęciu, dziewczyny karnie sięgają do torebek w poszukiwaniu pieniędzy.
Co mogły zrobić innego, kiedy stanął im na drodze rosły jegomość i tabliczka (jej awers w białym otoku - fot. 5).
Kiedy po chwili sam próbowałem przejść, tłumacząc, że tylko spaceruję brzegiem również zostałem wezwany do uiszczenia zapłaty.
Tymczasem Prawo Wodne (Dz. U. Nr 115, poz. 1229) mówi tak:
Art. 27. 1. Zabrania się grodzenia nieruchomości przyległych do powierzchniowych wód publicznych w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar.
Na pociechę kąpielowiczów można dodać tyle, że te sprzeczne z prawem zakazy przemieszczania się brzegiem jeziora obowiązują tylko w dni upalno-słoneczne.
"Kurek", zjawiwszy się nad jeziorem w czwartek 8 lipca (było ciepło, choć niebo zasnute chmurami), zastał bramy do plaż szeroko otwarte, żadnego jegomościa z kasą fiskalną u wrót - fot. 6 (strzałka pokazuje opustoszałe krzesło i stolik). Nikt też nie warował nad brzegami (w miejscach granicznych).
- W takie dni - tłumaczy mi młodzieniec należący do personelu ośrodka "Rusałka" - można się kąpać za darmo.
Chętnych, co warto zaznaczyć, było sporo.
SPOSÓB NA CZATOWNIKA
Dni pochmurnych ma być tego lata mało, więc czatownicy znad jeziora Świętajno powrócą na swoje pozycje i będą domagać się uiszczania opłat. Można ich jednak dość łatwo wyprowadzić w pole, o czym "Kurek" dowiedział się od stałego i wytrawnego bywalca tamtejszych plaż.
Otóż przechodząc na plażę płatną (z terenów darmowych), należy wykonywać to idąc po wodzie, gdzieś tak 3, 4 metry od brzegu. Czatownik, rozleniwiony i upojony władzą, ani drgnie na widok kogoś, kto brodzi tak "daleko" od brzegu. Dzięki temu można darmowo spenetrować wszystkie płatne plaże i kąpać się tam, gdzie akurat przyjdzie nam ochota.
Powodzenia.
2005.07.13