MURALE, CO TO TAKIEGO?
Ostatnio telewizyjna stacja CNN na swoim portalu internetowym zamieściła fotografie polskich murali z Gdańska. Stamtąd, rozprzestrzeniając się w sieci, dzieła te stały się nieomal naszym narodowym dobrem eksportowym. Nie mniej znane są murale z Częstochowy. Na zdjęciu mural z tego właśnie miasta (lewa strona) i z Gdańska w dzielnicy Zaspa. Skąd wzięły się te malowidła? Historycznie rzecz biorąc chodzi o lata 30. i 40. dwudziestego wieku, a wszystko zaczęło się od Ameryki, ale nie Północnej, a Południowej, konkretnie Meksyku. Działał tam malarz Diego Rivera. Znudził mu się mały format tworzonych przez siebie obrazów i postanowił stworzyć coś bardziej monumentalnego. Wpadł na pomysł, aby pomalować pustą ścinę budynku. Zaczęło się od ubogich dzielnic w Meksyku, ale sława malarza dotarła nawet do Stanów Zjednoczonych i murale Rivery zdobiły ściany ważnych budowli w Nowym Jorku.
MIEJSCOWY PRYMITYWIZM
W Szczytnie mamy „murale” na blokowisku przy ul. Przemysłowej. Technika i poziom artystyczny nie zachwyca, w dodatku owe „dzieła” powstały dawno temu i obecnie są kompletnie wypłowiałe. Na ścianie bloku nr 4 ledwie widać niezdarnie namalowany samolot, a na sąsiednim nr 6, jakieś elementy geometryczne (lewa strona fotografii).
I to wszystko w kwestii miejscowych murali, choć właściwie należałoby do nich zaliczyć także dziełko dzieci – opiekunów schroniska dla zwierząt z Gimnazjum nr 1. Choć malowane przez amatorów, i to w wieku szkolnym, prezentuje się całkiem przyzwoicie.
ZAMIAST KIEŁBAS
Jednak chciałoby się więcej w mieście murali i bardziej artystycznych. Żeby takie dzieła można było oglądać nie gdzieś w blokowiskach na obrzeżach miasta, a na głównych ulicach. Po to, by cieszyły oko nie tylko miejscowych, ale także, a może przede wszystkim, turystów i przyjezdnych. Tu dygresja taka – gdy artyści-muraliści z Częstochowy starali się o pierwszą ścianę na swoje dzieła, urzędnicy z tamtejszego ratusza nie bardzo zapalili się do pomysłu. Mówili, że z tym to trzeba ostrożnie, bo murale mogą zapaskudzić miejską przestrzeń. Ba, plastycy pokazali wtedy urzędnikom zdjęcie największego ronda w mieście, a na nim reklamy z kiełbasami wielkości samochodów. Podobnie jest w Szczytnie - bloki na ul. Odrodzenia stojące przy głównym skrzyżowaniu ze światłami są obwieszone wielkimi reklamami i ów duży format to jedyny ich atut, bo są nieefektowne – głównie widać tylko wielkie napisy i bardzo ubogą grafikę.