...łagodzi obyczaje i jest w moim życiu obecna stale. Należę do ludzi, którym „słoń nadepnął na ucho” - nie umiem śpiewać, nie mam też poczucia rytmu. Jednak uwielbiam, gdy ktoś gra, śpiewa, tańczy i dlatego w mojej duszy wszystko gra, śpiewa i kołysze nawet drzewa.

Muzyka...
Na zdjęciu (u góry) siostra Autorki, Jola, koncertuje w domu na pianinie. (Na dole) syn Mariusz uczący się gry na trąbce w szkole muzycznej

W mojej rodzinie talenty muzyczne miała babcia, po niej dobry słuch i mocny głos odziedziczył mój ojciec, a po ojcu moja siostra. Śpiew i muzyka rozbrzmiewały w naszym domu. Siostra Jola, wykazując wielki talent muzyczny, została zapisana do Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Szczytnie. Uczęszczała tam na lekcje gry na fortepianie oraz na rytmikę. Bardzo często jej towarzyszyłam, gdy w piwnicy szkoły ćwiczyła przygotowując się do lekcji. Grała gamy, etiudy, z zapałem stukając w biało-czarną klawiaturę. Potem na lekcjach zdobywała same piątki. Niestety czasem w kolejce do tej piwnicy czekała, by zasiąść do instrumentu. Uczniów chcących trenować było wielu. Pewnego dnia pani powiedziała, że Jola ma wybitny talent, więc rodzice powinni pomyśleć o zakupie pianina. Odbyła się narada i za kilka dni pod nasz dom zajechał ten instrument. Wszyscy sąsiedzi z zaciekawieniem patrzyli na niezwykły przedmiot. Faktycznie był unikatowy – cały czarny z misternie rzeźbionymi elementami. Ojciec i stryjek oraz dwóch sąsiadów ostrożnie wnieśli czarne cudo do mieszkania. Siostra schwyciła obrotowe, równie misternie zdobione krzesełko, i w podskokach wbiegła do domu. Instrument stanął w naszym pokoju. Po chwili Jola dała pierwszy koncert. Zagrała mój ulubiony utwór „Dla Elizy” oraz „Marsz turecki”. Nie tylko dla nas, ale dla sąsiadów było to wielkie wydarzenie. Stali w otwartych drzwiach, jedni w przedpokoju, inni na korytarzu i słuchali. Gdy siostra skończyła – bili brawa.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.