Nauczyciele pracujący w szczycieńskim liceum w pierwszych latach jego funkcjonowania, byli postaciami nietuzinkowymi. Przybyli do Szczytna, podobnie jak uczniowie, z różnych stron kraju, z różnym bagażem doświadczeń oraz wojennych przeżyć. Oto, jak zapamiętał ich absolwent szkoły, Zbigniew Chmielewski:
NIEPOKORNI WOBEC WŁADZY
Podobnie jak my, tak i nauczyciele przyjechali z różnych zakątków kraju. Czy ściągnęła ich szansa znalezienia pracy i mieszkania? Nie sądzę. Każdy z nich miał wysokie kwalifikacje i z łatwością znalazłby zatrudnienie w którymś z większych miast Polski centralnej. Motywy musiały być inne. Wychowani na powieściach Sienkiewicza, Żeromskiego uważali, że ich miejsce jest teraz na Warmii i Mazurach. Tradycje walki o polską szkołę były na tych terenach jeszcze żywe. Dopiero później zrozumiałem, dlaczego tak często zalecaną przez nich lekturą była książka Melchiora Wańkowicza „Na tropach Smętka”.
Do nowej władzy nie pałali miłością i wzajemnie. Nie należeli do pupilów tych, którzy sprawowali rządy. Każdy z nich miał odmienny, bogaty życiorys. Ciekawe, czy w archiwach zachowały się materiały oceniające ich postawy i pracę z młodzieżą. Jak np. lokalna cenzura przyjęła fakt wystawiania w naszej szkole „Dziadów” czy powołania do życia grupki samokształceniowej, wzorowanej na wileńskich filomatach? Niby niewinna sztubacka zabawa, a jednak...
DYREKTOR I JEGO PRAWA RĘKA
Organizatorem gimnazjum i jego pierwszym dyrektorem był prof. Michał Leśniewski. Postać jak z powieści - wiecznie roztargniony, w okularach, w obcisłej marynarce o przykrótkich rękawach. Wieczorami, kiedy wracał do domu, pisał wiersze. Do dziś pozostaje tajemnicą, jak udało mu się przeprowadzić szkołę przez trudny okres reform lat czterdziestych.