Ujawniamy, co po roku zmieniło się w stanie posiadania samorządowców (4) - Gmina Wielbark.

Nieco większy ruch w finansach wykazują wielbarscy radni. Urzędnicy statecznie trzymują się tego, co mają. W oświadczeniach majątkowych rewolucji nie odnotowano, choć oczywiście zmiany są.

Nieco większy ruch w finansach wykazują wielbarscy radni. Urzędnicy statecznie trzymują się tego, co mają. W oświadczeniach majątkowych rewolucji nie odnotowano, choć oczywiście zmiany są.

Na bankowym garnuszku

Podobnie jak w 2002 roku radni więcej korzystają z kredytów, a mniej oszczędzają, zaś urzędnicy odwrotnie. Bankowymi usługami najaktywniej podpiera się radny Ginter Olech, który w 2003 roku do trzech poprzednich "dołożył" jeszcze kilka nowych kredytów. Miejscowy bank spółdzielczy ma w radnym - przedsiębiorcy dobrego klienta, bo pozytywnie rozpatrzył jego aż cztery wnioski, użyczając na zakup nowych środków transportowych i na działalność bieżącą firmy ponad 300 tysięcy złotych.

Mariusz Stadlewski "zamienił" w oświadczeniu trzy wcześniejsze kredyty w jeden, ale za to wzrosła mu kwota, którą bankowi musi spłacić: z 13 do 14 tysięcy złotych. Teraz będzie mu trochę łatwiej, bo z pomniejszonego, w stosunku do 2002 roku, o dwa hektary gospodarstwa zaczął osiągać dochód (w 2003 roku - 12 tysięcy zł), a do tego od maja podjął pracę, która miesięcznie przynosi mu 1800 zł brutto.

Również kredyty Stanisława Olendra mają dziwną właściwość zwiększania swej wartości wraz z upływem czasu, a nie odwrotnie. Dwa zobowiązania, które w 2002 roku sięgały kwoty 110 tysięcy, w ciągu kolejnego roku wzrosły do wartości 210 tysięcy złotych, mimo że radny zaczął w końcu zarabiać. Co prawda 42-hektarowe gospodarstwo rolne nadal nie przynosi mu żadnych korzyści, ale za to na handlu i usługach transportowych zarobił ponad 40,6 tysiąca złotych. Kolejne 1482 złote uzyskał radny za "pełnienie obowiązków społecznych i obywatelskich". Z kolei radny Jan Drężek za "obowiązki społeczne i obywatelskie" uzyskał zaledwie 456 zł, ale bo też i radnym został dopiero w połowie ubiegłego roku. Wszyscy pozostali radni otrzymują po prostu diety, w dość zróżnicowanej wysokości, bo w Wielbarku nie zostały wprowadzone ryczałty. Kasę płaci się za udział w posiedzeniach komisji czy rady i jak kogo nie ma, niezależnie od przyczyn, to po prostu diety nie otrzymuje. Wielbarscy radni nie znają zatem pojęcia "nieobecność usprawiedliwiona", która w innych, "ryczałtowych" samorządach, powoduje, że profity za społeczną pracę płyną do radnych bez zahamowań.

Wielbarscy radni, jak wynika z ich oświadczeń, za pracę w radzie skasowali łącznie w ciągu roku 20 180 zł. Dokładając ryczałt przewodniczącego rady Andrzeja Kimbara - "robi się" 33 860 zł. Natomiast dwóch wielbarskich dyrektorów szkół, którzy są radnymi powiatowymi, z tytułu diet otrzymało 28 176 zł. Dwaj samorządowcy za "pełnienie obowiązków społecznych i obywatelskich" skasowali zatem niewiele mniej niż piętnastu innych.

Z grona pięciu radnych zatrudnionych w różnych zakładach pracy najniższe zarobki, na poziomie 24 753 zł, osiąga Lucyna Niźnik, nauczycielka w SP Wielbark, najwyższe zaś Antoni Szyszka, któremu wielbarskie nadleśnictwo w 2003 roku wypłaciło 46 283,18 zł.

Wśród urzędników (wyłączając wójta) najwyższe dochody osiąga sekretarz gminy Grażyna Lewenda - 63 862,88 zł. Pieniądze w całości przeznacza na bieżące potrzeby, albowiem zasobność jej konta (10 tysięcy) w ciągu 2003 roku nie uległa zmianie. Nieco tylko mniej, bo 58 751,80 zł uzyskała skarbnik gminy Wiesława Łachacz. Sporo musi ją kosztować utrzymanie dwóch domów o łącznej powierzchni 225 metrów, trzech działek rolnych i budowlanej - pod jednym z domów, bo zasobu "zaskórniaków" nie tylko nie zwiększyła, ale zmniejszyła. Z jej konta ubyło 9100 zł, ale za to znikł też kredyt w wysokości 10 tysięcy.

Zmienił się ranking dyrektorów gminnych placówek oświatowych, przyjmując zarobkowe kryterium. Z trzeciej pozycji na pierwszą, dochodami rzędu 38 991,28 zł przesunął się dyrektor SP w Łatanej Wielkiej Jerzy Szczepanek, z pierwszej na drugą spadł Jarosław Matłach z SP Wielbark (36 016,15 zł), a z drugiej na trzecią - Tadeusz Redynk z SP Wesołowo (35 169,38 zł).

Dyrektor wielbarskiego gimnazjum Jarosław Mazur zarobił 34 970,44, odrobinę więcej niż Jadwiga Sobiecka, szefowa GOPS, która jednak wspomaga domowy budżet dochodami z agroturystyki (3 tysiące zł). Natomiast Arkadiusz Senderowski do dyrektorskiej pensji w przybytku kultury (28 092,5 zł) dokłada jeszcze zarobki w miejscowej podstawówce (2953,42).

Halina Bielawska

2004.07.14